Rozdział 4 Piknik

249 9 0
                                    

Angelo Esposito

*dwa dni później*

Gadam z Dalią dwa dni. W końcu stwierdziłem, że pora na kolejny krok. Zadzwoniłem do niej.

- Hej, coś się stało? - zapytała nieco zaspana.

- Obudziłem cię?

- Tak, ale spałam długo, więc nie jestem zła. Poszczęściło ci się. - odpowiedziała ziewając.

- Odpowiadają na Twoje wcześniejsze pytanie. Tak, mam sprawę do ciebie. - zapowiedziałem.

- Co chcesz, przecież masz mój numer- zaśmiała się. Ja też się uśmiechnąłem.

- Chcę cię zapytać, czy lubisz książki i fast food?

- I jedno i drugie uwielbiam i pewnie się zapytasz, jakie książki lubię, zgadałam?

- Oczywiście. - odpowiedziałem natychmiast

- Czytam aktualnie "Mile high", ale książki typu MAFIA, albo przymusowe śluby, to po prostu uwielbiam. Chociaż na pierwszym miejscu i tak są erotyki.

- Ja czytam trylogie "HELL".

- No kojarzę, a czemu wogle o to pytasz? - zapytała, a po jej zaspanym głosie, nie było już śladu.

- Niespodzianka. Ale spoko, nie musisz się bać. Co robisz w sobotę? - zainteresowałem się.

- Nic w sumie, ale powiedz mi o co chodzi - zażądała

-To niespodzianka, już mówiłem. Będę u ciebie o 16.30. Weź tylko swoją książkę.- wytłumaczyłem - Będę motorem od razu mówię.

-Okej dzięki za uprzedzenie, ale w sukienki i tak nie miałam zamiaru ubierać. - zaśmiała się.

-Szkoda. Trudniejszy dostęp do majtek - myślałem na głos.

Pomimo, że jej nie widziałem wiedziałem, że się zarumieniłam i wywróciła oczami.

Lubiła jak rzucam takimi żarcikami. Mi też się spodobały, zwłaszcza że czasem mówiłem prawdę.

-Takie żarciki zostaw dla siebie.

-Daj spokój, dobrze wiem, że ci się podobają - stwierdziłem

-Masz rację, ale ja muszę kończyć, do zobaczenia w sobotę - pożegnała się.

-Papa carino (ślicznotko) - zakończyłem rozmowę.

*sobota 16.30*

Podjechałem pod dom Dali, zajeżdżając przy okazji do kwiaciarni, po jej ulubione kwiaty. Jak obiecałem, tak zrobiłem. Przyjechałem po nią motorem. Dalia wyglądała przepięknie. Jej czarno białe NIKE, pasowały do ciemnych dżinsów. Biały top, chował się pod dżinsową kurtką. I te czerwone seksownie usta.

Musiałem coś powiedzieć, bo za bardo się podnieciłem jej wyglądem. Jeszcze zaraz mi stanie i będzie.

-Pięknie wyglądasz... - wykrztusiłem oszołomiony. To były jedyne słowa, które udało mi się powiedzieć.

-Dziękuję - zarumieniłam się lekko.

Dałem jej kwiaty. Wtopiła twarz w pięknym bukiecie. Weszła na chwilę do domu, po czym wróciła. Bez kwiatów. Już otwierałem usta, gdy odezwała się pierwsza.

-Kwiaty mam w wazonie - zapewniła.Posłałem jej najszczerszy uśmiech jaki mogłem.- To co, jedziemy? - zapytała podekscytowana.

-Pewnie- usiadłem za kierownicą.

-Ej, ale ja się nie mam czego złapać, podczas jazdy. - zauważyła.

-A ja? - zapytałem lekko oburzony.

-Serio? - zdziwiła się.

-No lubię być przytulany podczas jady, zwłaszcza przez taką piękną panią- odpowiedziałem, jak małe dziecko, na co tylko się uśmiechnęła.

Podałem jej kask. Chwile na niego popatrzała, a potem z głośnym westchnienie go założyła. Poszedłem w jej ślady, robiąc dokładnie to samo.

- No to wsiadam. - usiadła i lekko przytuliła się do mnie. Czułem jak mi staje, od jej dotyku. Piękne uczucie.

-Jak byś chciała wiedzieć, nie będziemy długo jechać. Jakieś 15-20 min. - powiadomiłem ją. Ona skinęła głową i ruszyłem. Jak tylko przyspieszałem ona wtulała się mocniej. Czułem lekkie podniecenie.

-Nie mam nic przeciwko przytulaniu, a wręcz przeciwnie, jestem przylepą, ale jak tak mocno mnie tulisz, to czuje że mi staje - lekko poluźniła uścisk.

-Sorki, ale nie moja wina, że też się lubię przytulać. - odpowiedziała.- Chociaż patrząc po tobie, to może faktycznie, nie będę się przytulać. Jeszce się czymś zarażę, i będzie.

- Spokojnie. Jestem na wszystko zaszczepiony. Zwłaszcza na HIV, jak chcesz, możemy to sprawdzić. - zażartowałem.

- Podziękuje. - odpowiedziała.

Po 18 min jazdy dojechaliśmy, w piękne miejsce, które przygotowałem. Były burgery, frytki, shake, lody, i trochę śmieciowego jedzenia. A to wszystko pod płaczącą wierzbą, na kocu z poduszkami. Nie czytałem jej w myślach, ale strzelam, że pomyślała, iż to miejsce dla księżniczki.

- Całkiem ładnie, jak na ciebie - komentuje.

- AHA!

-Sam to przygotowałeś? - zapytała.

-Jasne. A co, nie wierzysz w moje możliwości? - zainteresowałem się.

-Coś podobnego chodziło mi po myśli ale to nie ważne. A właśnie będziemy czytać, jeść i opowiadać co właśnie dzieje się w książkach? To była twoja niespodzianka? - zapytała.

-Tak i mam nadzieję że ci się spodoba. - odpowiedziałem pewien siebie.

-Czy mi się podoba? Tu jest przepięknie - krzyknęła, ale szybko opanowała emocje.

Położyliśmy się na kocu. Ja zrobiłem sobie gniazdko, a ona oparła głowę o mój brzuch. Mimo że był twardy było jej chyba wygodnie bo nie zmieniała pozycji. Przez kilka pierwszych minut opowiadaliśmy co się dzieje. Potem czytaliśmy i zajadaliśmy się lodami.

W pewnym momencie mina jej z przejętej, zrobiła się naburmuszona, ca cało ona zaczęła się gotować.

-Co się stało? - zapytałem przejęty.

- Zerwał z nią... - warknęła, a ja słuchałem.- Tylko, że zrobił to tak dobrze, że nie ma nawet do czego, się kurwa doczepić! - wrzasnęła, aż kaczki po drugiej stronie odleciały.

- Dalcia, nie denerwuj się, spokojnie. Złość, piękności szkodzi - powiedziałem, jednak ona posłała mi mordercze spojrzenie. - Dobrze wiesz, że na końcu i tak będą razem.

Pomarudziła jeszcze trochę, a potem się uspokoiła.

Była zła jeszcze trochę, ale z czasem się uspokoiła, a nawet rozchmurzyła się. Kiedy zrobiło się późno zawiozłem ją do domu. Dużo zostało z tego, co przygotowałem, więc połowę oddałem jej.

Na koniec podziękowała za dobrze spędzony czas, i weszła do domu.

Była niesamowita, pod każdym względem.

Zakład o MafięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz