Rozdział 9 Impreza

191 9 2
                                    

Angelo Esposito
( środa 11:30)

-Ej stary co ty dzisiaj taki zamyślony? Wogle się nie odzywasz. - zapytał Luciano szeptem. Cały dzień nie gadaliśmy. Myślałem o wczorajszym wieczoże który spędziłem z Dalią. Było cudownie. Horror na ekranie, słodycze do okoła, wygodne łóżko i oczywiście ja tulący przepiękną kobietę. Nigdy nie wymarzę tego z pamięci. Było jak w śnie. Co ja gadam było o wiele lepiej. Tak wiem. Gadam jak baba po udanej randce z crushem.

-A nic myślę co działo się wczoraj wieczorem. - odpowiedziałem znudzony.

-A co się działo. - dopytywał Oliver. - nie gadaj że przeleciałeś Dalię - na twarzy kolegi zawidniało podekscytowanie i lekki strach (najprawdopodobniej dla tego że bał  się iż znowu wygrałem zakład).

-Nie. JESZCZE. Czuję że jestem blizko. Ale nie chcę niczego bez jej woli z dwuch powodów. Pierwszy że polubiłem ją a drugi jest oczywisty nie zapominajmy że to córka mafiozy. - odpowiedziałem.

-Esposito taki jesteś rozgadamy? W takim razie do odpowiedzi. - zapowiedziała baba z historii. Jak ja nie na widzę nauczycieli z naszego liceum. Był wyjątek pani z polskiego. Nigdy nie robiła sprawdzianów, raz na jakiś czasz kartkówki ale często oglądała z nami film. Zajebista nauczycielka.

Wstałem i nie chętnie podeszłe do tablicy.

-Pierwsze pytanie. Kim był Sambor? - zapytała nadal zdenerwowana pani Brown. Ta postać pochodziła z lagendy powstania Tczewa a Sambor był władcą. Dobrze to wiedziałem ale na chwilę obecną nie mogłem się skupić. W głowie miałem tylko Dalię którą tulę. - Odpowiadaj - zarządziła nauczycielka.

-Piekarzem - odpowiedziałem. Są piekarnie Sambor więc to było jedyne na co wpadłem. Cała klasa zaczęła się śmiań. Pani Brown chyba przeklęła pod nosem i przymknęła oczy.

-Nie mam do ciebie siły. Siadaj jedynka.

Nie przejmowałem się tym. Nie pierwsza, nie ostatnia.

Po 10 minutach zadzwonił dzwonek. Luciano szybko się spokowała i powiedział że spotkamy się na kolejnej lekcji.

-Eh... Tracimy go. - stwierdził Oliver. - a tak Wogle czemu byłeś wczoraj u Dali? Coś się stało? - dopytywał.

-Em... No ten... Ma okres. - gdy tylko to powiedziałem mój kolega zaczoł klaskać a na twarzy rysowała się twarz oddająca szacunek.

-Pełen szacunek i gratulacje że żyjesz. Podobno kobiety gdy mają TO to są groźnieszcze niż Tyranozaury albo gorzej. - powiedział Ol.

-Dziękuję. Nie było tak źle ale jak tylko zarzartowałem posłała mi tak mordercze spojżenie że gdybym miał pieluchę to bym się zesrał. - odpowiedziałem.

Chwilę gadaliśmy na inne tematy do puki nie zadzwonił dzwonek.

-Ej. A może pójdziemy na imprezę w piątek z Dalią. Co o tym myślisz? - zagadnoł Oliver. To nie był taki głupi pomysł. Jest szansa że upiłaby się a ja na luzie bym ją przeleciał. Chociaż nie, to zły pomysł. Poza tym nie byłaby tego świadoma i nie pamiętałaby tego, co oznacza że gdyby była zajebista w łóżku to musiałbym czekać nie wiadomo ile aby z świadomością chciała.

-Zgoda tylko do niej napiszę. - odpowiedziałem po czym włączyłem ekran. W tym momencie Oliver zagadmoł Luciano.

-Ej idziesz z nami na imprezę w piątek? - zapytał.

-Sorry nie mogę idę z Sofią do WESOŁEGO MIASTECZKA. - odpowiedział podekscytowany.

-Dobra trudno ale obiecaj że w przyszłym tygodniu pójdziemy na piwko. - pogroziłem palcem Lu.

Zakład o MafięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz