2

561 17 4
                                    

-Kurwa.- Ciche przekleństwo wymsknęło się z jej ust.

-Nieźle Sweeney zamiast miłego przywitania rzucasz obelgami.

Przed Cassandrą stał nie kto inny jak sam Theodor Nott. Zabawne, jeszcze przed chwilą myślała, że już gorzej być nie może a tu los przysyła jej wroga.

-Co tu robisz Nott? -zapytała i westchnęła z frustracji. Jedyne czego w tym momencie jej brakowało to ucznia Slytherinu, który zapewne z wielką chęcią wyda ją woźnemu.

- Co ja tu robię? Jesteśmy w lochach Sweeney.

Sweeney. Dlaczego gdy po raz drugi wymówił jej nazwisko, w swojej piersi poczuła bolesny uścisk? Przecież minęły lata od ich ostatniej rozmowy.

- Przepuść mnie.- Rzuciła stanowczo, a jej zielone tęczówki taksowały go ze zdeterminowaniem.

Do obydwojga dobiegły kolejne przekleństwa Filch'a. Nie widziała go dokładnie, na korytarzu panował półmrok, tylko kilka pochodni wciąż pozostawało zapalonych. Jego prawa strona twarzy pozostawała w cieniu. Mimo to była w stanie dojrzeć jak Nott przebiegle zmrużył oczy. Do Theodora dotarło, co właśnie zaszło, a jego brwi powędrowały wysoko do góry.

- No nie powiem, nie spodziewałem się tego po tobie...- zacmokał, a ona spojrzała na niego już i tak zaczerwieniona ze wstydu, jaki odczuwała i wykrzywiła twarz w wyrazie bezradności.- Bardzo nieładnie Sweeney.

Próbowała go wyminąć, ale szatyn skutecznie zagradzał jej drogę. Nie miała czasu na przepychanki ze Ślizgonem czy jego uszczypliwe komentarze, musiała się szybko ukryć, zanim Filch ją odnajdzie.

-Zostaw mnie Nott, ten jeden raz zostaw mnie w spokoju.

- Nie jesteś zbyt przekonująca.

- Jeżeli nie zamierzasz mnie wsypać, to daj mi odejść.

Udało jej się zrobić dwa kroki naprzód, dopóki dłoń szatyna nie szarpnęła jej do tyłu za ramię. Próbowała się wyrwać, ale Theodor całą siłą wciągnął ją do pomieszczenia za pobliskimi drzwiami.

Krukonka krzyknęła z zaskoczenia, ale wtedy silna dłoń zakryła jej usta tłumiąc hałas.

- Szłaś prosto na patrol prefektów.- Szepnął, cały czas zakrywając jej wargi.-Jeśli nie chcesz dać się złapać, przestań wrzeszczeć.

Nie pamiętała kiedy ostatnio zbliżyli się do siebie choćby na metr. A aktualnie Ślizgon stał zdecydowanie za blisko. Jego klatka piersiowa znajdowała się kilka centymetrów od niej, a oddech drażnił policzek, wywołując gęsią skórkę.

- Pomogę ci.- Zabrał dłoń z jej twarzy, ale cały czas nie zwiększył odległości między nimi.- Zanim cokolwiek powiesz, zastanów się, ja wiem gdzie są rozstawione patrole, ty za to biegniesz prosto na nie.

Nie chciała jego litości, ale musiała przyznać mu racje. Bardzo rzadko zdarzało jej się zapuszczać w tę część zamku. W lochach przeważnie bywała jedynie w czasie lekcji eliksirów, ewentualnie szukała słodkiego pocieszenie w kuchni. 

-Dlaczego to robisz?

Chłopak nie miał powodu, by jej pomagać. Gdyby ją wydał Slytherin mógłby zyska dodatkowe punkty przydatne w walce o puchar domów a on sam zaplusował by u Umbridge.

- Powiedzmy, że lubię gdy inni mają u mnie dług.

No tak jak na Ślizgona przystało, nie znał pojęcia bezinteresowności.

- Czego chcesz w zamian?- syknęła.

- Uważaj na ton Sweeney, właśnie ratuję twój tyłek.

Obydwoje usłyszeli coraz bardziej zbliżającego się w ich kierunku Filcha, spojrzeli po sobie.

- Odezwę się do ciebie w odpowiednim momencie a teraz siedź tu cicho i nie wychodź.- Wyszedł z klasy zamykając za sobą cicho drzwi.

Cassie zdawała sobie sprawę z tego jak musiała go bawić tamta sytuacja czego nie mogła powiedzieć o sobie. Miała wrażenie, że za chwilę zwróci śniadanie, a po tym zemdleje. Nie dowierzała,  że poszła z nim na układ. Nie po tym co jej zrobił. Ale wszyscy wiemy jak bardzo beznadziejność sytuacji, zmusza nas do podejmowania głupich decyzji.

Ciekawość wzięła górę. Dziewczyna, zamiast schować się gdzieś w klasie, by nie stać prosto przed woźnym gdy ten otworzy drzwi, przyłożyła ucho do drzwi.

Słyszała stukot butów i zdyszanego woźnego. Nie dziwiła mu się, sama ledwo oddychała. Czuła się jak po kilku godzinnym maratonie. Nagle kroki ucichły była pewna, że Filch zatrzymał się przed Nott'em.

- Gdzie oni są?- zapytał.

- Widziałem, że ktoś pobiegł w tamtą stronę.- odpowiedział mu Theodor.

W tym momencie dziewczyna poczuła jeszcze większy uścisk w żołądku. Naprawdę przez chwilę myślała, że Nott jej pomoże. Przez to co zrobił wcześniej, miałby jej teraz wyświadczyć przysługę?

Była wściekła nie na niego. Wściekała się na swoją głupotę i naiwność. Nie mogła sobie wybaczyć tego, że postanowiła mu zaufać nawet na te kilka minut.

Gwałtownie cofnęła się od drzwi i rozglądała gorączkowo po sali, w której się znajdowała. Była sama w ciemnej dawno nieużywanej już klasie. W sali brakowało okiem, nie było też ani jednej pochodni czy zapalonej świecy. Mogła rzucić Lumos, ale wtedy szybko ujawniłaby swoją kryjówkę. Ruszyła przed siebie, wyciągając na przód ręce. Mijała drewniane ławki oraz krzesła. Na jednej z nich Stał kociołek, przez chwilę rozważała, czy nie wejść do niego, ale stwierdziła, że nie na najmniejszych szans, by  zmieścić się tam w połowie a co dopiero w całości. Na końcu pomieszczenia wymacała drzwi oraz klamkę. Popatrzyła z wątpliwością zapewne na starą szafę. Uchyliła drzwiczki, które zaskrzypiały tak głośno, że Filch musiałby być głuchy, by tego nie usłyszeć, jednak nie widziała innego wyjścia. Dotknęła dłonią półki, na której znajdowała się sterta książek. Otworzyła szerzej drzwi szafy, przesunęła w pośpiechu podręczniki na jedną stronę, wsunęła się na półkę i przymknęła drzwiczki od środka. Musiała mocno schylić głowę i porządnie się skulić, by nie uderzyć w znajdującą się nad nią przedzielającą deskę.

Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się zostać złapanym w szkole czy wylądować na jakimś szlabanie. Te wszystkie lata dobrej opinii miały puść na marne? Wiedziała, że jak woźny ją złapie, nie skończy się to dla niej dobrze. Być może przyjdzie jej odpracowywać naganne zachowanie na weekendowych szlabanach. A co jeśli zostanie wydalona ze szkoły? Gdy podświadomość podrzucała jej same czarne scenariusze o wyjcu od matki i zmienieniu Hogwartu na inną szkołę, drzwi prowadzące do klasy otworzyły się. Miała wrażenie, że serce podeszło jej do gardła, a płuca zatrzymały się na wdechu.

Usłyszała kroki. Zbliżające się prosto do szafy, w której siedziała. Przez minimalną szczelinę w drzwiach dojrzałą jasny blask różdżki. Cassandra zacisnęła mocno oczy, jakby to w jakikolwiek sposób mogło sprawić, że stanie się niewidzialna bądź uniknie wszystkich konsekwencji.

Czy to już?

Czy właśnie teraz zostanie wyciągnięta za kaptur i zaciągnięta do gabinetu dyrektora?

Ponowny skrzybot szafki drażnił jej uszy. Wiedziała, co za chwilę nadejdzie, a mimo to nie byłą w stanie otworzyć oczu. Jej największym marzeniem w tamtym momencie było wyparować. Rozpuścić się, tak by nic nie czuć i by nikt nie mógł jej zauważyć.

1:0 dla Notta

broken promise  / Theodore NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz