Teraźniejszość
Piątkowy poranek nie należał do jednych z przyjemnych. Dla Cassie okazał się być początkiem katastrofalnych wydarzeń, które jak w efekcie domina pociągnęły za sobą tragiczne skutki.
Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od ciepłych promieni słonecznych, które zbudziły Cassandę z głębokiego snu. Zegar stojący na szafce nocnej wybił godzinę dziewiątą w momencie gdy otworzyła oczy. Rozejrzała się po dormitorium i dostrzegła puste łóżka swoich współlokatorek w tym Gwen. Cassie przeklęła pod nosem i zerwała się gwałtownie na nogi. Zaczęła pośpiesznie przerzucać ubrania w poszukiwaniu swojego mundurka. Nie mogła uwierzyć, jak do tego dopuściła. Była pewna, że jeszcze niespełna kilka minut temu słyszała Padmę, która wołała ją do wstania. Najwyraźniej, zamiast posłuchać koleżanki, ucięła sobie krótką drzemkę, dzięki której ominęła śniadanie. Przebrała się najszybciej, jak potrafiła i pobiegła prosto w kierunku sali Obrony Przed Czarną Magią. Już od wejścia powitał ją piskliwy głosik Umbridge.
- Zero dyscypliny — pisnęła — czy nie ma pani budzik panno..
- Sweeney.
- Proszę usiąść.
Cassandra ruszyła w stronę ławki, przy której zwykła siedzieć z Gwen, ale zamiast jej dostrzegła puste miejsce. Rozejrzała się po sali i usiadła na krześle, jednak nigdzie nie dostrzegła przyjaciółki. Zastanawiała się, gdzie mogła przebywać. Dlaczego nie było jej na lekcji, skoro nie zaspała, a łóżko w pokoju było puste? Nie uprzedziła jej o swojej nieobecności, choć kto wie, może to zrobiła, w końcu spała jak suseł.
- Gdzie jest Gwen? - szepnęła do siedzącej przed sobą Krukonki, na co ta wzruszyła ramionami.
- Minus pięć punktów dla Ravenclaw! - wrzasnęła Ubridge, a gdy Cassie na nią spojrzała, ta już patrzyła wprost na nią spod przymrużonych powiek, zaciskając usta w wąską linię.
- Za co?
- Nie dość, że przychodzisz spóźniona na lekcje, jesteś nieprzygotowana, to w dodatku masz czelność gadać, uniemożliwiając mi tym prowadzenie zajęć!
Cassandra spojrzała oburzona na swoją torbę, a raczej w miejsce, gdzie powinna się znajdywać i dotarło do niej, że nie zabrała ze sobą nic na tę lekcję.
- Usiądziesz z przodu, użyczę ci mojego egzemplarza, bez niego nie jesteś w stanie się uczyć.-nakazała.
Nie wydaje się zbyt potrzebny.
- Co mówiłaś? - Cassie ugryzła się w język, rozumiejąc, że słowa przez nią wypowiedziane rozeszły się echem po sali.
- Nic takiego.
- Proszę powiedzieć na głos panno Sweeney, czym tak bardzo chciałaś się podzielić z całą klasą?- Cassie milczała i ruszyła potulnie w kierunku nauczycielki rzucającej jej mordercze spojrzenie.-Ojej — Dolores rozejrzała się po sali. Nigdzie nie widzę panny Connolly. - Udała zmartwienie.-Najwyraźniej zrozumiała swoje postępowanie. Szkoda, że tak późno. - Na wspomnienie Gwen jej usta wygięły się w coś na kształt uśmiechu, a Cassandra poczuła, jak się w niej gotuje. - Czyżby Pani chciała zostać na szlabanie — tu zbliżyła się do dziewczyny siedzącej w pierwszej ławce i szepnęła, tak by tylko ona była zdolna ją usłyszeć — i dostać nauczkę jak pani wyszczekana koleżanka z ławki?
- Dość! -warknęła Cassie nie wiedząc, w którym momencie uderzyła otwartą dłonią w stolik, przy którym siedziała, a potem stanęła na wprost niej. Na wspomniany huk zgromadzeni w sali Krukoni oraz Ślizgoni przenieśli na nią wzrok, robiąc wielkie oczy i wymieniając się między sobą zdezorientowanymi spojrzeniami. - Pani metody są oburzające, ciekawe co na to ministerstwo?- wybuchnęła Cassandra odnosząc się do ostatniego szlabanu Gwen. Po sali przebiegły zaciekawione szepty.
- Proszę się o to nie niepokoić. Ministerstwo jest mi wdzięczne, że nareszcie trafił się kompetentny nauczyciel w tej — machnęła rękami wokół siebie — parodii prawdziwej szkoły.
- Nie wykonuje pani niczego z obowiązków nauczycielskich. - Głos Cassandry z każdym kolejnym słowem przybierał na sile. - Nie daje nam nawet szans na naukę! Jak mamy się bronić, skoro jedyne co potrafimy to przeczytać poprawnie puste słowa na kartce?
- Przed kim macie się bronić panno Sweeney. - Umbrigde podniosła wysoko głowę, by sprawiać wrażenie wyższej a jej głos ociekał jadem. - Dobrze radzę, przemyśl swoją odpowiedź.
Cassandra nie dała się nabrać na jej marne zagrania. Słyszała jak skończył Harry gdy wymówił przy niej imię Voldemorta.
- W życiu nigdy nic nie wiadomo, a zadaniem Obrony Przed Czarną Magią jest nauka faktycznej obrony przed nią. - przestała krzyczeć, ale jej ton wciąż brzmiał pewnie.
- Proszę się nie ośmieszać panno Sweeney, zamilknąć i usiąść. Widzimy się na szlabanie.- Umbrigde chcąc zakończyć dyskusję, rzuciła podręcznik z napisem Teoria obrony magicznej na ławkę przed dziewczyną i odwróciła się tyłem, mrucząc już do siebie i nie spodziewając się odpowiedzi. - Człowiek robi wszystko by wam dogodzić czy nie wystarcza wam taka nauka?
- Jak dla mnie nie da się tego nawet nazwać nauką — oczy całej klasy zwróciły się tym razem w kierunku końca sali a zszokowana Cassandra dziękowała w myślach za stanie w pobliżu ławki, o którą mogła się podeprzeć ręką.
- Może pan powtórzyć panie..
- Nott. Theodor Nott i nie, nie powtórzę, bo wiem, że doskonale zrozumiała pani co powiedziałem. W wielkim skrócie, całe to gadanie to jedno wielkie pieprzenie.
No i się zaczęło...
...
Cassandra nawet kilkanaście minut później zmierzając do gabinetu dyrektora, nie mogła uwierzyć, co właściwie przed chwilą zaszło ani zrozumieć jak zawładnięta emocjami zapracowała na szlaban w sobotni wieczór oraz pozbawiła Ravenclaw dodatkowych 20 punktów. Jakby tego było mało po jej prawej w tym samym kierunku zmierzał Theodore Nott — wielki wybawiciel oraz współtowarzysz przyszłego szlabanu w jednym.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Cassandra zatrzymała się, choć on wciąż szedł przed siebie, ignorując jej pytanie.
- Hej mówię do ciebie!
- Wyszłabyś na bohaterkę klasy, nie pozwoliłbym, by wszystkie oklaski spłynęły na ciebie.
Drwił sobie z niej, wiedziała o tym. Ruszyła, trzymając się kilka kroków z tyłu. Theodore Nott najprawdopodobniej wszedł w dyskusję z Umbrigde z nudów albo by po prostu móc dokopać Cassie wspólnym szlabanem. Nie wydawał się być nim przejęty wręcz jakby liczył na taki obrót spraw.
- Nikt ci nie pomógł — odezwał się po chwili.
- I niby ciebie to obchodzi?
- Wszyscy nienawidzą Umbrigde a mimo to wolą siedzieć cicho i posłusznie wykonywać polecenia. Jej lekcje są gorsze od biadolenia Binns'a, a tobie przyda się towarzystwo na szlabanie.
- Daruj sobie Nott. Nie wierzę w ani jedno twoje słowa, a już na pewno nie zamierzam mieć razem z tobą szlabanu. - Teraz to chłopak się zatrzymał.
- Naprawdę nie potrafisz wymówić słowa dziękuję — prychnął.
Theodore Nott nie należał do chłopców, którzy pomogą ci nie chcąc niczego w zamian, a już na pewno nie zrobiłby tego dla Cassandry, która denerwowała go na każdym kroku. Już i tak była mu winna przysługę za pomoc w ukryciu się przed Filchem. Nie zamierzała dziękować za coś, czego nigdy od niego nie chciała.
- Za to ty nie znasz jego znaczenia. - Cassie wyminęła go i ruszyła w przeciwnym kierunku niż gabinet Dumbledor'a.
-Co robisz?
-Sam mówiłeś Nott wszyscy jej nienawidzą, bez wyjątków. - Prawy kącik jego ust uniósł się ku górze.
Szybko się uczysz.
CZYTASZ
broken promise / Theodore Nott
FanfictionCo się wydarzyło między Theodorem Nottem a Sweeney, że silna więź przyjaźni, która ich niegdyś łączyła przerodziła się w wzajemną nienawiść? Czy będą w stanie zapomnieć o minionych latach, wybaczyć i ponownie sobie zaufać? W obliczu nastałych mrocz...