19

462 25 15
                                    

Wybiła godzina jedenasta w nocy. Korytarze zamku opustoszały i pochłonął je mrok. Z ławek stojących pod oknami zniknęły roześmiane twarze uczniów, a gwar rozmów ucichł. Drobna postać przemknęła niepostrzeżenie, wymijając patrol prefektów na pierwszym piętrze i ukryła się we wnęce zlokalizowanej na wprost od wielkich drzwi biblioteki. W skupieniu obserwowała wejście, co chwile rozglądając się na boki, by wypatrzeć potencjalne zagrożenie i zaczekać na Theodora. O ile w ogóle się zjawi. Cassandra pisnęła, gdy czyjaś dłoń chwyciła ją za ramię a pochodnia zawieszona na ścianie, pod którą stała, odbijając się od marmurowej posadzki, wskazywała dwie sylwetki.

- Cii, nie chcesz, żeby nas usłyszeli — szepnął, wskazując w bok na patrol, który kilka chwil wcześniej wyminęła.

- Nott? - Zdziwiła się dziewczyna. - Napędziłeś mi stracha.

- Jestem punktualny, mówiłem, że przyjdę. - Theodor zabrał dłoń z ramienia Cassie i ruszył w kierunku drzwi.

Gdy przekroczyli próg pomieszczenia, chwycili za różdżki i za pomocą zaklęcia Lumos rozświetlili bibliotekę.

- Nigdy tu nie byłam.

- W bibliotece? - Zapytał głupio Theodor.

- Nie, chodzi mi o dział ksiąg zakazanych — Chłopak sprawnie obszedł zabezpieczenie i skręcił w drugą alejkę po prawej stronie. - Za to ty wyglądasz, jakbyś odwiedzał je przynajmniej raz w miesiącu.

Theodor na ten komentarz stanął w miejscu i zwracając twarz delikatnie w kierunku dziewczyny, podniósł lewy kącik ust. - Znacznie częściej.

- Nawet nie chce wiedzieć, po co tu tyle przychodzisz — podążała za nim, przyglądając się mrocznym tytułom i ich ciekawym oprawom.

- Nie bądź sceptyczna — jeździł palcem po grzbietach książek, ze skupieniem poszukując jednej konkretnej — polubiłabyś to miejsce, albo raczej wiedzę, jaką może ci dać. - Schylił się, by kucnąć przed regałem. - Gdzieś tu muszą być — przegarniał kolejne tomy, zatrzymując dłoń na jednym chwilę dłużej.

- Czy to..? - Zapytała Cassandra a jej głos brzmiał jak mieszanka obrzydzenia z przerażeniem, Theodor pokiwał jej w odpowiedzi głową i odrzucił książkę obleczoną w skórę wyglądającą na tę ludzką. - Jest prawdziwa?

- Najprawdopodobniej tak, autorem jest znany znachor, kiedyś o nim czytałem miał... niecodzienne pomysły.

- Niecodzienne — mruknęła do siebie Cassie.

- Jest! Są tu wszystkie roczniki do tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego.

- Do zakończenia Pierwszej Wojny Czarodziejów i upadku Voldemorta. - skomentowała.

- Dokładnie tak.

- Sprawdź rocznik osiemdziesiąty, Cece wtedy skończyła szkołę.

Theodor wyciągnął księgę oprawioną w krwistoczerwoną okładkę ze złotą ozdobną czcionką podkreślającą datę i przekazał ją dziewczynie. - Nie mam pojęcia, w którym roku mój ojciec został absolwentem, przejrzę pobliskie roczniki.

Cassandra usiadła ze skrzyżowanymi nogami pod regałem, przy którym grzebał Nott i wpatrywała się wyczekująco w album pamiątkowy. Czy znajdzie w nim odpowiedzi na zadawane pytania? Słyszała jak Ślizgon po jej lewej wertował kolejne strony a ona wciąż nie przemogła się, by otworzyć leżącej przed nią księgę.

- Sweeney? - Cassandra wyrwana z zamyślenia spojrzała na szatyna przed sobą. Za jego plecami leżały poukładane książki na dwie kupki. - Sweeney wszystko w porządku? - Spojrzał na jej dłonie, gdy to zrobił, ona też przeniosła na nie wzrok. Drżały.

broken promise  / Theodore NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz