16

385 25 1
                                    

Po wydarzeniach z ostatniego meczu Cassie unikała Theodora Nott'a jak ognia. Nie chciała na niego patrzeć, nie po tym jak skrzywdził jej najbliższych przyjaciół. Być może była zbyt surowa? W końcu Nott nie był jedynym winnym, to George jako pierwszy zainicjował bójkę rzucając się na Malfoy'a. Ale było już po wszystkim, nie cofnie czasu, więc czemu wciąż o tym rozmyślała?

Do tego dochodziło nowe wydanie Proroka Codziennego, w którym na pierwszej stronie był zamieszczony nagłówek z atakiem na jej ojca. Tak, atakiem, a raczej jak to ujął dziennikarz "niefortunnym wypadkiem aurora podczas niebezpiecznej misji". Nic o wznieconym pożarze czy ofierze z płonącego domu. Kpina. Jak jej matce udawało się to wszystko tak długo utrzymać w tajemnicy i najważniejsze pytanie po co? Najwyraźniej odpowiedzi musiały zaczekać, bo ostatni list z domu pochodził sprzed trzech dni.

Cassie zmierzała właśnie razem z Gwen w stronę lochów na pierwszą lekcję eliksirów ze Ślizgonami. Dopiero gdy zobaczyła go przed klasą, zdała sobie sprawę, że też będzie na tych zajęciach. Usiadła w ławce, jak zawsze z przyjaciółką. Snape przywitał ich chłodnym spojrzeniem i zaczął tłumaczyć, czym będą się zajmowali przez najbliższe zajęcia.

- Niebawem zaczyna się nowy cykl księżycowy. Jest to wręcz idealna okazja na uwarzenie eliksiru prawdy.- Snape chwycił fiolkę z przeźroczystym eliksirem i przeszedł przez klasę, pokazując go uczniom. - Inna nazwa to..? - Skinął w stronę Cassandry trzymającej rękę wysoko w górze.

- Veritaserum.

- Pięć punktów dla Ravenclaw. Bardzo potężny eliksir. Kilka kropelek wystarczyłoby, bym poznał sekrety was wszystkich.. - Po sali przeszły podekscytowane szepty więc szybko dodał. - Nie ma się czego obawiać, nie zamierzam go na was testować. Chyba że dacie mi wystarczająco dobry powód. - Przymrużył oczy i przebiegł wnikliwym spojrzeniem po twarzach uczniaków, czekając, aż w sali zapanuje cisza. -Waszym zadaniem przez najbliższy miesiąc będzie uwarzenie go w parach.

Cassie cicho westchnęła. Nie przepadała za eliksirami, głównie dlatego, że ani jej, ani koleżance z ławki nie szły najlepiej. Sama teoria nie była dla niej problemem, jednak zawsze gdy przechodziła do części praktycznej, coś musiało pójść nie tak. Nie pocieszał ją też fakt, że eliksir prawdy był bardzo ciężki do otrzymania.

- No cóż, co mogę powiedzieć Cas, czeka nas kolejna porażka — powiedziała również niezadowolona tym faktem Gwen.

Blondynka schowała twarz w dłonie i opadła na ławkę co nie uszło uwadze profesora.

- Spokojnie panno Sweeney będziecie pracować w mieszanych parach — zwrócił się do niej nauczyciel.

- W parach między domami?! - wykrzyknęła, już do reszty niezadowolona tym planem, czarnowłosa.

- Tak jest Connolly, osobiście dobiorę was w pary. Gdyby wasza dwójka miała pracować razem z miejsca mógłbym wystawić co najwyżej nędzny! - Klasnął w dłonie wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu.

- Nędzny... też mi coś — prychnęła Gwen, już nieco ciszej tak by tylko przyjaciółka ją dosłyszała. - Nie jesteśmy takie złe prawda Cas?

Ale Cassandra nie była już tak pewna ich umiejętności.

- Proszę, byście sprawnie przesiedli się do swoich tymczasowych partnerów — dodał Snape i zaczął wymieniać nazwiska.- Patil do Goyle..

Cassie już go nie słuchała. Rozejrzała się po klasie od eliksirów. W pomieszczeniu znajdowało się kilkunastu Ślizgonów, na których mogła trafić. Nie miała nic przeciwko wymyślonej przez profesora dobieraniu w pary. Mogłaby pracować z każdym z domu Salazara, po prostu wolałaby uniknąć pracy z Nott'em...

broken promise  / Theodore NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz