𝙺𝚊𝚙𝚒𝚝𝚎𝚕 𝚣𝚎𝚑𝚗

15 2 2
                                    

Zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz dla większej motywacji <3

Pov caroline

Nie dość że od momentu kiedy pavard wstawił nasze zdjęcie na instagram mój telefon dosłownie wybucha od powiadomień to jeszcze dziewczyny kompletnie nie dają mi spokoju, bo jak to one stwierdziły "wyglądamy na parę idealną" nie mam pojęcia skąd to stwierdzenie.
Ben nie odzywał się do mnie przez parę dni stwierdziłam że prawdopodobnie jest zajęty przygotowaniami do nowego sezonu i że nie ma czasu na spotkania czy pisanie że mną.
Wychodząc z szatni zauważyłam dobrze znane mi już loczki, ich właściciel jak tylko mnie zauważył uśmiechnął się.

Podeszłam do niego aby się przywitać, czy to tylko ja czy wyprzystojniał przez te kilka dni?
Szatyn przytulił mnie na powitanie.
-strasznie cię przepraszam za to że nie odzywałem się przez te kilka dni wiesz zaczyna się sezon i próbowałem skupić się tylko na tym - odparł a w jego oczach było widać że mówi prawdę.
- naprawdę nic się nie stało rozumiem jak to jest - powiedziałam - przyszedłeś w jakimś konkretnym celu czy tak poprostu? - dopytałam
- w sumie mam dwa powody, pierwszy chciałbym z tobą porozmawiać o wydarzeniach które miały miejsce jak się ostatni raz widzieliśmy - szatyn wziął głęboki oddech po czym dodał - Plus chciałem spytać czy nie poszłabyś ze mną na urodziny mojego przyjaciela, wiesz każdy kogoś bierze czy to koleżanki czy dziewczyny czy nawet żony i jakoś nie chc- położyłam mu palec na ustach aby zamilkł po czym mimowolnie się uśmiechnęłam
-już się nie tłumacz francuziku, kto by nie chciał tak pięknej towarzyszki u boku, a tak serio pójdę z tobą daj znać kiedy i gdzie - mężczyzna uśmiechnął się po czym podał mi detale a następnie pożegnał się i poszedł w stronę wyjścia. Impreza miała się odbyć jutro co oznacza że już dzisiaj musiałam znaleźć sukienke w jakiej pójdę, w głównie nawet mam jedną.

Po przyjeździe do domu wbiegłam do pokoju przyjaciela - musisz mi pomóc - krzyknęłam zdyszana od wbiegania po schodach.

-Jezusie co się dzieje? Kogo zabiłaś? - powiedział dość szybko prawie niezrozumiale.

-Czekaj co? Nikogo nie zabiłam głąbie. Potrzebuję pomocy Pavard zaprosił mnie na jakąś imprezę urodzinową jego kolegi i nie mam pojęcia w co się ubrać a nie mam teraz siły na chodzenie po sklepach.

-zacznijmy od tego że uspokoisz oddech bo dyszysz jakbyś przed chwilą spierdalała przed stadem goniących cie gepardów, czy to przypadkiem nie działa tak ze jako sportowiec powinnaś mieć wyrobiona jakąś kondycję?- odparł brunet na co spojrzałam na niego tępym wzrokiem, co mu sie znowu za filozofia włączyła.

-Dobra dobra już tak na mnie nie patrz idziemy do ciebie zaraz ci znajdziemy piękne łaszki
Po wejściu do mojego pokoju Manu w pchnął mnie na łóżko po czym sam dorwał się do mojej szafy i zaczął wyciągać z niej rzeczy które nadają się na jutrzejsze wydarzenie, musieliśmy to dobrze przemyśleć, po pierwsze impreza zaczyna się bardzo wcześnie bo około godziny 13, oraz odbędzie się na jakim ogródku na dachu wieżowca, bogaci ludzie jednak mają różne zachcianki jak widać. Przyjaciel westchnął ze zdumienia kiedy wyciągnąl jasno-oliwkową satynową sukienkę.
-stara to jest to Benji jak cie w tym zobaczy to chyba na tą imprezę nie dotrzesz w ubraniach - powiedział - Dobra skoro sukienke już mamy to teraz trzeba dobrać co do tego weźmiesz, białe buty bo ja tak mówię i białą torebkę żeby pasowało, pewnie spytasz "Manu a dlaczego nie czarne buty i czarną torebkę", mianowicie dlatego moją droga że ta sukienka lepiej wygląda z bielą, uwierz mi znam się.

Podniosłam ręce w gescie poddania się i nie ciągnęłam dyskusji z przyjacielem wiedziałam że zna się dużo lepiej niż ja.
-a teraz piękna pani pozwoli ale ide sie najebać do klubu - rzucił kierując się do wyjścia z mojej sypialni

Es war nicht in den Plänen | PavardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz