Zostaw po sobie gwiazdkę i komentarz dla większej motywacji <3
*Akcja toczy się około półtora roku przed teraźniejszym wydarzeniami*
Pov.:Manu
Mojej matce odbiło, świąteczna gorączka to nawet nie jest to. Siedzę w kuchni i patrze jak moja cudowna mama przygotowuje potrawy świąteczne, odbiło jej kto to wszystko zje.
-ty jesteś pewna że nie robisz za dużej ilości jedzenia? - spytalem
-a skądże są święta synku jedzenia nigdy za wiele - odparła, synku? Jedzenia nigdy za wiele? Ta kobieta musi być jakaś chora
-no dobrze a powiesz mi chociaż kto to wszystko zje? Rano wylatujesz z ojcem i Eli do babci a ja z Caro nie damy rady zjeść tego wszystkiego sami- przytoczyłem jej fakt o którym dobrze wie.
-nie myślałam o tym, najwyżej oddacie to bezdomnym- odpowiedziała uśmiechając się, chyba już wiem po kim jestem taki popierdolony.
-no dobrze - powiedziałem podejrzliwie po czym poszedłem do swojego pokoju nie mam już siły patrzec na to co ona robi w tej kuchni, a najlepsze jest to że co święta jest to samo, Fleur robi dużo jedzenia jakby miała wykarmić dwunastu apostołów mimo iz dobrze wie że i tak leci do babci, jak co roku pewnie i tak razem z caro nie damy tego wszystkiego zjeść i reszta skończy w koszu, to trochę smutne może serio wypadałoby rozważyć opcje rozdania jedzenia bezdomnym, problem tylko jest w tym że mi się nie chce dupy ruszyć aby wyjść z domu. Telefon dzwoni czy ja mogę zaznać chwili spokoju w życiu.
*CARO* no dobra od niej mogę odebrać-halo
-Przyjdę za jakąś godzinę kupić coś? - odezwała się druga strona
-doceniam twoja życzliwość ale Fleur ugotowała ucztę dla dwunastu apostołów i raczej wystarczy nam ona do końca naszych żyć, mogę się założyć że na twoim ślubie będziemy jeść resztki tego co przygotowała - odparłem na co dziewczyna jedynie przyznała mi rację dobrze wiedząc jak zachowuje się moja rodzicielka w każde święta i się rozłączyła, i dobrze kocham ją ale nie mam aktualnie Energi na rozmawianie, nie wiem jak to jest ale cała moja energia zużyta została na leżenie w moim cudownym łóżku.
Pov.:Caroline
Przysięgam że nie ważne ile razy byłam już na tym podwórzu za każdym razem zadziwia mnie ono tak samo zawsze wygląda perfekcyjnie a ten odśnieżony podjazd to już w ogóle,wyglada tak jakby ktoś odśnieżał go używając linijki. Weszłam przez główne drzwi i od razu udalam się do kuchni w któreh oczekiwałam że zastanę mamę przyjaciela. Oczywiście że nie pukałam traktuje to miejsce jak mój drugi dom a rodzina mojego przyjaciela jest też moja rodzina, po za tym spodziewali się że przyjdę skoro robię to co roku. W kuchni jak oczekiwalam znalazłam Fleur.
- o dzień dobry słoneczko - powiedziała promiennie kobieta podchodząc do mnie i zamykając mnie w uścisku - jak się czujesz caruś?
-czuje się dobrze dziękuję - odparłam
-cieszę się, nie będę cię zatrzymywać Manu jest na górze jak pewnie się domyślasz ja musze wrócić do gotowania, pieczen sama się nie zrobi - powiedziała na co posłałam jej uśmiech, z tego wsyztskie go zapomniałam nadal mam na sobie buty i kurtkę więc przed pójściem do przyjaciela zdjęłam z siebie okrycie wierzchnie i powiesiłam się w garderobie znajdującej się przy wejściu.
Manuela rzeczywiście zastałam w jego pokoju, oczywiście jak można było się spodziewać spał, poszłam więc do jego łazienki wzięłam z niej kubek w którym stały szczoteczki do zębów, a przynajmniej powinny w nim stać, napełniam go zimna woda po czym podeszlam i wylałam całość na twarz bruneta.
CZYTASZ
Es war nicht in den Plänen | Pavard
Hayran KurguMówią że połączenie siatkarki z piłkarzem to połączenie idealne czy będzie tak w tym przypadku? 25 letnia Caroline razem ze swoim przyjacielem przeprowadzają się do Monachium po to aby Caro mogła rozwijać swoją karierę siatkarską ale czy będzie to j...