6. ,,I wanna be alone,,

502 15 5
                                    

Całą noc nie zmrużyłam oka nawet na sekundę. Byłam podekscytowana a jednocześnie cholernie przerażona. Pierwszy dzień października. Początek czegoś nowego. Czegoś nieodkrytego. Dzień, który zakończy niedoczytany rozdział książki. Pewien epizod w moim życiu zostanie zamknięty przez ten wyjazd. Chciałabym wtedy wiedzieć, że moja historia ma drugi tom.

Postanowiłam wykorzystać bezsenność na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Gabriel, kilka godzin temu opuścił mój dom, aby odpocząć. W końcu był kierowcą. Owen był inny niż dotychczas. Cieszył się moim szczęściem. Co było do niego nie podobne. Bo Gabriel pieprzony Owen słynął z obojętności i oschłości. Niczego pomiędzy. 

 Oboje ustaliliśmy wstępnie, o której godzinie chłopak po mnie przyjedzie. Postanowiliśmy, że nasz wyjazd nie będzie dłuższy niż cztery dni, bo szkoła nie mogła na nas czekać w nieskończoność. Ludzie zaczęliby w końcu pytać, a ja nie miałam zamiaru się tłumaczyć dlaczego w jednym czasie oboje zniknęliśmy. Uczniowie naszej szkoły lubili, a wręcz kochali plotki. Nie zdziwiłabym się jakby było tak i też tym razem. Już widzę te nagłówki na szkolnym blogu: ,, Gabriel Owen i Elizabeth Farris jako nowa szkolna para?''. Pierdolnięci ludzie. Zrobią wszystko, aby coś się działo. 

Jedynym problemem w całej sytuacji, który mógłby mi przeszkodzić w realizacji planu, to państwo Johnson. Nie potrafiłam zapytać się ich, czy mogę iść do Chris'a a co dopiero, przekazać im informację, że wyjeżdżam z chłopakiem, którego ledwo znam do Cambridge. W głowie miałam tylko jeden scenariusz. Najpierw zrobią mi pierdolone przesłuchanie w jakim celu chcę jechać akurat tam, po czym będą mnie karmić kolejnymi kłamstwami. Gdybym się im postawiła, możliwe, że nie miałabym dachu nad głową. Wolałam tego nie sprawdzać.

 Nie wiem czemu każdy tak bardzo próbował bronić mnie od prawdy. Było wiadome, że prędzej czy później sama zacznę doszukiwać się szczegółów. Wiedzieli również, że nie zaprzestanę na czytaniu durnych artykułów sprzed kilku lat. Kiedyś musiał nadejść ten dzień w którym powrócę do miejsca z którego się zrodziłam. Bo nawet najgorsza prawda jest lepsza od pięknego kłamstwa. 

Godzina siódma nastała szybciej niż się tego spodziewałam. Przez godzinę ćwiczyłam przed lustrem moją przemowę i triki psychologiczne, które miałam nadzieję, że jakkolwiek zadziałają. Jeżeli nie wystawię opinię temu pierdolonemu psychologowi z YouTobe'a. Do puki nie opracowałam mimiki twarzy i gestykulacji do perfekcji nie mogłam opuścić czterech ścian mojego pokoju. Będąc w stu procentach pewna swoich ruchów i tonacji, wyszłam z pokoju. Spojrzałam na przeciwko. Drzwi były zamknięte co oznaczało, że Nicolas spał. Nie było możliwości, aby idiota podsłuchał naszą rozmowę. Znając jego wypominałby mi ją do końca moich żywotów.

 Poprawiłam moje blond włosy, które nie wyglądały najlepiej. Nieprzespana noc dawała po sobie znaki. Schodząc po drewnianych schodach, już zza roku dostrzegłam w kuchni zastałam panią Johnson. Przygotowywała swoje popisowe śniadanie dla siebie i męża. Codziennie wstawali o wczesnych porach. Nawet kiedy ich zawód tego nie wymagał. Mieli to we krwi i stało się to rutyną. Stanęłam w progu, odchrząkując, co automatycznie zwróciło uwagę jednego z rodziców. Uśmiechnęłam się lekko, chcąc zacząć recytować regułkę, której uczyłam się całą pieprzoną noc. 

- O już wstałaś słońce. Gabriel niedługo po ciebie będzie, jedz raz, dwa i leć się pakować - z otwartą buzią stałam analizując jej słowa. 

- Co? - zapytałam zdezorientowana.

- No jak to co. Wyjeżdżasz z Gabrielem i Nicolas'em na cztery dni, nad domek nad jeziorem Owen'ów w zamian za twoją pozytywną ocenę z historii. Użyczyli wam go na całe cztery dni. Oh jestem z ciebie taka dumna! - pani Johnson podeszła do mnie ściskając tak mocno, że brakowało mi powietrza. 

Love is a monsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz