3. ,,Magik nigdy nie zdradza swoich sztuczek,,

460 17 13
                                    

- Że co? - zdezorientowana spojrzałam na Nicolasa. To nie było możliwe. To nie mogło stać się prawdą. 

- Starzy ci nie powiedzieli kto przychodzi do nas na kolację? - był równie zdziwiony co ja, lecz z jego ust nie znikał uśmiech. Wręcz się powiększył kiedy dotarła do niego ta informacja - po dzisiejszym incydencie przed szkołą, myślałem, że się ucieszysz siostrzyczko - szybkim krokiem do niego podeszłam i zatkałam usta dłonią. 

- Możesz zamknąć mordę przygłupie? Rodzice nas usłyszą - nie chciałam, żeby państwo Johnson dowiedzieli się o incydencie z dzisiejszego popołudnia. Krytycznie i z ostrożnością podchodzili do tematu chłopaków w moim życiu. Kiedy dowiedzieli się, że często spotykam się z Chirs'em zrobili mi pogawędkę na temat seksu i zabezpieczania się. Przez pierwszy tydzień zabronili mi utrzymywania z nim jakiegokolwiek kontaktu, lecz kiedy wytłumaczyłam im, że Ortiz nie jest zainteresowany płcią damską i pierwszy raz przyprowadziłam go do domu, zmienili zdanie. Rozumiem ich zachowanie po tym co stało się w drugiej klasie, lecz bałam się, że wypaplanie przez Nicolasa podkoloryzowanej historyjki sprzed szkoły uziemi mnie w domu do końca wakacji. 

Nicolas'owi chyba, a raczej na pewno nie spodobało się, że moja ręka spoczywa zbyt długo na jego ustach, bo w przedsionku kilku sekund zostałam przyparta do ściany. W głowie miałam dziwne deja vu z dzisiejszej lekcji chemii. Tylko zamiast Gabriel'a przede mną stał mój przybrany brat.  

- Trzymaj łapy przy sobie - syknął w moją stronę patrząc prosto w oczy - będę cicho, lecz każde milczenie ma swoją cenę. 

- Czego chcesz. 

- Kolegujesz się z tą brunetką Sophie Parker co nie? - pokiwałam twierdząco głową. Nie wiedziałam do czego zmierzał - umówisz mnie z nią. 

Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem tym samym odrywając plecy od zimnej ściany. Nie mogłam uwierzyć, że Nicolas Johnson prosi mnie, abym to ja załatwiła mu laskę. Brzuch bolał mnie od śmiechu, a z oczu leciały łzy. Nicolas nie wydawał się na rozbawionego. Jego mina była tak bezbronna i niegroźna, że wywołała u mnie kolejny napad śmiechu. 

- Czyżby braciszek się zakochał? 

- Elizabeth nie denerwuj mnie. 

- Czemu ja, powtarzam JA mam cię z nią umówić. Sam nie możesz tego zrobić? - kiedy powstrzymałam śmiech, ponownie oparłam się o ścianę. Nicolas tym razem już nie był tak blisko mnie niż wcześniej. 

- Nie mogę, bo tak jakby zakazała mi się do niej zbliżać... - chłopak podrapał się po głowie. Widziałam, że było mu głupio pytać mnie o pomoc. Nie dziwie się, bo nie zdarzało się to często. 

- Nicolas co ty jej takiego zrobiłeś? 

- Nie twoja sprawa młoda - no i po miłym i bezbronnym Nicolas'ie czar prysł - masz mnie po prostu z nią umówić, niczego więcej nie oczekuje - jego spojrzenie zwróciło się ku telefonie, na którym przyszła wiadomość - a i radziłbym ci się pospieszyć, bo do przybycia twojego kochanka zostało jakieś pół godzinki - puścił mi oczko po czym zostawił mnie samą na korytarzu. Rozmowa z nim chociaż na chwilę odciągnęła mnie od kolacji, która zbliżała się wielkimi krokami. Nie byłam gotowa, aby zobaczyć tą paskudną twarz po raz drugi tego dnia. Tym bardziej po tym co zdarzyło się w kantorku chemiczki. Zamknęłam oczy, wypuszczając powietrze z ust. Czułam, że ten posiłek może być moim ostatnim. 

                                                                                            ***

Kończyłam robić delikatny makijaż, który podkreślał moje oczy i usta. Nie miałam zamiaru stroić się jak na jakąś wystawę. Miała to być zwykła kolacja, na której państwo Owen i Johnson będą omawiać sprawy biznesowe. Miałam w planie urwać się w połowie spotkania do mojego pokoju pod pretekstem bólu głowy. Nie widziałam potrzeby, abym była przy rozmowie biznesowej obojga rodzin. Nie dotyczyło to mnie. Nie byłam ich rodzoną córką, a po za tym byłam niepełnoletnia. Przejechałam ostatni raz różową szminką po moich ustach, patrząc na mój wygląd. Skromnie i odpowiednio. Miałam na sobie białą spódniczkę, opinającą talię, która szczerze mówiąc nie należała do najdłuższych. Na moje ramiona nałożyłam bawełniany, czarny sweter. Myślałam nad tym, aby pod spód założyć jakąś koszulkę, lecz nie czułam takiej potrzeby, bo czarny sweter wszystko zakrywał. Na moje blond włosy nałożyłam czarną opaskę, oddzielając krzywkę od reszty włosów. Kiedy uznałam, że mój wygląd jest już taki jak oczekiwałam usłyszałam dzwonek do drzwi. 

Love is a monsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz