#KarmeloweLatovx
Lilianna
Dopiero, co weszłam do domu, a nie minęła chwila i z plecakiem na plecach rzuciłam się na sofę. Potrzebowałam chwili, dosłownie kilka minut, żeby przyswoić do siebie ciszę, która panowała w środku. Weekend nad jeziorem wyczerpał moje całe baterie społeczne.
Z trudem się podniosłam i zgarnęłam torbę do swojego pokoju. Pomieszczenie było naprawdę małe, ale wszystko wynagradzał widok zza okna. Miałam idealny widok na nasz mały ogródek, który każdego roku prezentował się przepięknie za sprawą rodzicielki. Miała bzika na punkcie roślinności ogrodowej.
Mój pokój był jedynym pokojem na parterze, bo na poddaszu znajdowała się sypialnia rodziców oraz pokój Louisa i Levisa.
Nasz dom był dość skromny i mały, ale wystarczający dla pięciu osób, które go okupowały.
Jak dobrze tu wrócić.
– Ty mała gnido!
Tak, zdecydowanie dobrze było wrócić do domu.
Krzyki stały się jeszcze bardziej wyraźne i bez problemu zdałam sobie sprawę, że trzynastoletni Louis goni siedmioletniego Levisa.
Pojawiłam się na korytarzu i od razu wpadłam na Gretę Martin. Szatynka mamrotała coś pod nosem, wyraźnie niezadowolona. Jednak na mój widok na twarzy błysnął uśmiech i bez oporu przyciągnęła mnie do uścisku.
– Zatęskniłam za moim ulubionym dzieckiem – wyszeptała rozczulona moim widokiem.
– Nie było mnie tylko przez weekend – zauważyłam rozbawiona.
– No właśnie. To brzmi jak całe wieki!
– Tata nadal w pracy? – zapytałam i pomogłam jej wnieść zakupy do kuchni połączonej z salonem.
– Był na śniadaniu i jechał dalej. Dostali spory kontrakt z facetem z Jacksonville – wyjaśniła krótko.
– To chyba dobrze, co?
– Będzie rzadziej w domu, ale oferta jest bardzo dobra i korzystna.
Richard Martin był kierownikiem budowy, z tego też powodu musiał być praktycznie non stop na miejscu. Już nie raz ktoś zarzucił mu, że nie bierze swojej pracy na poważnie, bo zgadza się na zbyt wiele. Tylko problem był taki, że on nie potrafił odmówić i z tyłu głowy miał to, że ma dom do utrzymania.
Mamy zarobki nie były na tyle wysokie, ale zapłacić wszystkie rachunki.
– Jak się bawiłaś? – zmieniła temat, przysiadając na stołku.
– Fajnie. Chociaż czuję się jeszcze bardziej zmęczona, niż przed wyjazdem – mruknęłam i nalałam wody z cytryną do dwóch szklanek. – Bliźniaki jak zwykle się pokłócili z tysiąc razy, więc było jak zawsze.
– Oni chyba nigdy nie dorosną – zażartowała, choć dla mnie ta opcja była bardzo możliwa. – Dawno nie widziałam Willow.
– Ma wpaść któryś dzień, bo zrobimy maraton filmowy z Mel.
– To daj mi znać wcześniej, zrobię jakieś ciasto.
– Mamuś – złapałam ją za rękę. – Poradzę sobie, ale dziękuję.
– To drożdżówki – nie dawała za wygraną.
– Mamo – przeciągnęłam męczeńsko. – Naprawdę dziękuję, ale nie musisz.
CZYTASZ
Karmelowe Lato
किशोर उपन्यासLilianna Martin kochała karmel. Kaden Scott pokochał karmel. #KarmeloweLatovx [występuje fikcja literacka i wulgaryzmy] Okładka wykonana przeze mnie. Zdjęcie pochodzi z pinteresta. ©vsanax, 2023