Koniec

469 26 3
                                    

#KarmeloweLatovx


– Kawa czarna i latte karmelowe – poprosił kelnera, który do nas podszedł. – I na wynos.

– A mogłabym prosić jeszcze dwa razy ciasto z karmelem? – zapytałam, koncentrując na sobie spojrzenie obu chłopaków.

– Jasne, czy to wszystko dla was?

Potwierdziliśmy i zostaliśmy sami przy stoliku.

– To już jest obsesja – skomentował Kaden, łapiąc moją dłoń.

– Przynajmniej dodaję trochę słodyczy do życia. Jak można pić takie czarne cholerstwo? – zmarszczyłam brwi.

– Spójrz na mnie. Czy ja nie jestem wystarczająco słodki? – zapytał, posyłając mi uroczy uśmiech, przez co sama nie pohamowałam własnego. – No właśnie, Karmelku.

– Co mam poradzić, kocham karmel – wzruszyłam ramionami.

– A ja chyba pokochałem karmel – wymruczał pod nosem.

– Huh? – spojrzałam na niego zaskoczona, jednak on postanowił przemilczeć temat i jedynie powiększył swój uśmiech na buzi.

– Jakieś podejrzenia, gdzie cię zabieram?

– Sprytna zmiana tematu.

– Też to z łatwością robisz – zauważył. – Więc?

– Liczę tylko na to, że to nie będzie podwójna randka i nie dałeś się presji Reya. Nie wytrzymałabym jego towarzystwa – przyznałam rozbawiona.

– Połowy z tych rzeczy, co gadał, to pewnie nie pamięta – zaśmiał się. – Mel pisała, że wymiotował jeszcze zanim dostali się do niego. Zwymiotował jej na buty.

– Obrzydliwe.

Kelner pojawił się z naszym zamówieniem po chwili, a Kaden zdążył przede mną uregulować rachunek. Początkowo mieliśmy jechać jego samochodem, ale koniec końców pożyczył terenowe auto od ojca.

Był to pierwszy etap zacierania złych emocji między nimi. Cieszyłam się, bo przynajmniej Kay przełamał się i wrócił na parę nocek do domu. Co prawda, było to spowodowane przeprowadzką do nowego mieszkania, bo musiał zabrać rzeczy, ale zawsze coś. Jego mama była wniebowzięta, kiedy miała go blisko chociaż na parę dni.

Sama droga zajęła nam niecałe dwadzieścia minut. Zatrzymaliśmy się po drugiej stronie miasta przy plaży, gdzie już na samym wejściu zauważył tabliczkę, która informowała o możliwości campingu na plaży.

– Zostajemy tutaj na noc?

– Na łódkę ze mną nie wejdziesz, to chociaż sobie na nie popatrzymy – zażartował.

– Masz obsesję na ich punkcie – oznajmiłam szczerze.

– Nie tylko na ich punkcie – wzruszył ramionami, zanim pochylił się i złożył krótki pocałunek na moich ustach.

– Kadenie Scott, zaskakujesz mnie niesamowicie – wyznałam, pstrykając go w nos.

– Lilianno Martin, zapraszam na naszą randkę.

Wyszczerzyłam się jak głupia. Kiedy mówił o tym na głos, miałam cholerne motyle w brzuchu.

Byłam pod jeszcze większym wrażeniem, kiedy zorientowałam się, że nasz namiot już stał rozłożony. Co więcej, było w nim przygotowane miejsce do spania, zestaw przekąsek, białe wino, a wokół powieszone zostały małe światełka.

Patrzyłam na to jak oniemiała.

Odwróciłam się w jego stronę, a on tylko na to czekał, bo cały czas mnie obserwował. Nie przejmując się tym, że trzymał paczkę z zamówionym ciastem, mocno do niego przylgnęłam.

– Tu jest cudownie.

– Cieszę się, że jesteś zadowolona – odetchnął z ulgą.

Złapał mój podbródek wolną ręką i czule przejechał palcem po moim policzku. To, ile emocji kłębiło się w jego spojrzeniu, było dla mnie czymś niesamowitym. Ekscytacja wzrosła jeszcze bardziej, kiedy złączyłam nasze usta.

Musiałam dłuższą chwilę poświęcić, aby popatrzeć na widok przed nami. Totalnie zapomniałam o cieście, który na nas czekał.

– Zdecydowanie za słodkie – usłyszałam, kiedy w końcu udało mi się nakłonić Kadena do spróbowania.

– Nie chcesz więcej? – upewniłam się, nie hamując śmiechu.

– Chyba nie.

– To zjem sama.

– Nie. Od tego cukru wariujesz.

– Ostatnio nie narzekałeś jak zjadłam lody karmelowe – przypomniałam.

Zmarszczył brwi, ale dość szybko przypomniał sobie tę sytuację. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Dzięki Bogu, że małe chochliki nam przeszkodziły, bo kanapa w salonie, gdzie każdy mógł wejść, nie była dobrym miejscem na takie czułości.

– Huh. Powinienem o ciebie zadbać, co? Mogliśmy kupić więcej tego ciasta – stwierdził na głos.

– Wtedy byś się w ogóle nie oderwał

– Może o to chodzi?

– Przemyślałeś na szybko sprawę?

– Możliwe. Możliwe też, że mam pomysł i choć może ci się nie spodobać to pójdziesz w to.

– Słucham – odparłam zainteresowana.

– Nocka na łodzi – oznajmił pewnie z łobuzerskim uśmiechem.

– Koniec rozmowy – pokręciłam głową.

– Możemy tym razem zrobić maraton filmowy – zaoferował. – Ja bym to przemyślał. Nie miałam wcześniej okazji na nocny maraton na morzu. Zaliczylibyśmy wschód słońca. A jest na co patrzeć.

– To nie przejdzie.

– Nie przekonasz mnie do tego.

– Jeszcze zobaczymy.

– Czy to właśnie tak, Kaden Scott skrada dziewczynom serca? – uniosłam brew.

– A udało mi się skraść twoje? – nachylił się i złapał za mój podbródek. Jego wzrok był cholernie przeszywający. Czułam jakby zaglądał prosto do mojej duszy i czytał ze mnie jak ze księgi.

Nie odpowiedziałam. Na marne próbowałam też ukryć uśmiech pod burzą włosów.

– Uznam to za tak. 


KONIEC


dziękuję, vsanax.

8.08.2023 – 8.11.2023

Karmelowe LatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz