#KarmeloweLatovx
Lilianna
Wybudziłam się nagle, obawiając się, że spadnę z łóżka. Już parę razy tak miałam, a raz nawet uderzyłam w szafkę nocną, dlatego miałam uprzedzenie do takich rzeczy. Rozejrzałam się wokół i dopiero po chwili zorientowałam się, że przecież nie byłam w cieplutkim łóżeczku. Tylko na cholernej łodzi ze Scottem.
Odnalazłam go spojrzeniem za sterem. Uśmiechał się pod nosem, a ruchem głowy przywołał mnie do siebie.
Przetarłam twarz i w mozolnym tempie, ruszyłam w jego stronę. Dalej opatulona kocem.
– My płyniemy – to były pierwsze słowa, kiedy do niego podeszłam.
– Dzień dobry, Karmelku. Wyspana? – zapytał, olewając moje spostrzeżenie.
– Kiedy to naprawili? – drążyłam.
– Mamy prowiant, powinnaś zjeść śniadanie.
– Kaden!
– Tak?
– Odpowiesz mi?
– A ty mi?
– Tak – burknęłam pod nosem.
– Odpłynęli niedawno. Pan Adams przywiózł świeże bułki.
– Nie takie było pytanie – pokręciłam głową, choć rozbawiła mnie nasza rozmowa. – Wszystko już okej? Dopłyniemy do brzegu?
– Ze mną za sterem zawsze dopłyniesz do brzegu – zaznaczył dosadnie, posyłając mi uroczy uśmiech. – Naprawdę powinnaś coś zjeść. Nie ma za dużego wyboru, ale na pewno na coś się skusisz.
– A ty już jadłeś?
– Zjem jak dopłyniemy.
– Nie wydurniaj się, Scott. Z czym ci zrobić kanapkę? – zapytałam poważnie.
Nie zastanawiał się zbyt długo, przystał na moją propozycję. Nie byłam na tyle wredna, żeby jeść przy nim sama. Patrząc na godzinę w telefonie, przespaliśmy dość sporo, bo dochodziła dwunasta. Nie wiedziałam o której dokładnie wstał Kaden, ale chyba potrzebowałam tej dawki snu. Czułam się bardzo dobrze.
Przysunęłam krzesło obok sterów i wpatrywałam się w ten sam widok, co chłopak. Zaczynałam rozumieć, dlaczego nie potrafił od niego oderwać wzroku.
– Pamiętasz, że musimy podjechać później po słuchawki?
– Tak. Strasznie się rozpychasz, wiesz? – zagadnął, zerkając na mnie z boku.
– Nie wiem, czy aż tak bardzo ci to przeszkadza – stwierdziłam szybko.
– Dlaczego?
– Bo jakoś nie potrafisz trzymać rąk przy sobie.
– Chyba sama nie miałaś nic przeciwko – odparł cwanie. – Jestem twoją ulubioną poduszką, przyznaj, Karmelku.
– Tak, marzę o tym, żebyś był nią do końca życia – sarknęłam i przewróciłam oczami.
– Marzenia są po to, żeby je spełniać – skomentował, przez co nie pohamowałam się przed szturchnięciem go w ramię. – Nie zgadasz się ze mną?
– Nie w tej kwestii.
– Szkoda.
Mimowolnie parsknęłam. Odebrał to z uśmiechem i z powrotem skupił się na sterze. Nie sądziłam, że odpłynęliśmy na tyle daleko. Choć w tym momencie nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie. O dziwo, bardzo dobrze się czułam w towarzystwie Kadena i chcąc, nie chcąc, musiałam przyznać, że czułam się bezpiecznie.
♥
Wróciłam do domu idealnie na obiad, co więcej, pierwszy raz od dawna jedliśmy posiłek w pełnym składzie.
Tata przywitał mnie szybkim żółwikiem, zanim zamknęłam się w łazience, żeby wziąć prysznic. Musiałam się trochę ogarnąć, żeby czuć się lepiej.
Moja rodzicielka nie oszczędziła mnie i jak tylko zajęłam miejsce przy stole, ta zaczęła temat Kadena.
– Chwila, młody Scott? – wtrącił tata, widocznie zainteresowany. – Myślałem, że tylko się przyjaźnicie.
– To było zwykłe kumpelskie wyjście na łódkę. Nie róbmy z tego nie wiadomo czego – przewróciłam oczami. Moja mama od razu odebrała to z morderczym wzrokiem, bo nienawidziła czegoś takiego podczas rozmowy. – To było nieplanowane i jeszcze padł system, czy coś takiego, dlatego nie wróciłam do domu.
– Musisz mi uwierzyć na słowo, że bez problemu ze mną porozmawiał, kiedy dzwoniłam i dotrzymał obietnicy. Mój skarbek wrócił cały do domu – uśmiechnęła się rozbawiona.
– Mamo, proszę cię...
– Byłem pewien, że wychodzisz z kimś innym. Jak on miał? – dopytał mnie.
– Elliot. Byliśmy w kinie, a później widziałam się z Kadenem.
– I myślisz, że to w porządku?
– Tato, mnie z Kadenem nic nie łączy. To naprawdę nie było planowane.
– Szkoda, Kaden jest super – dodał swoje trzy grosze Louis, a Levis mu dodatkowo przytaknął. – Powiedział, że jak będę cały czas sobie dobrze radził, to widzi mnie na swoim miejscu. Mamo, będę mógł sam sterować łódką?
– Jak skończysz kurs.
– I jak dorośniesz – dodał tata.
– I najlepiej dopiero dzień po tym jak skończymy w grobie – odparła ostatecznie, nie zmniejszając swojego uśmiechu.
– To ten Kaden nie jest taki zły, co? – podsumował unosząc brwi.
– To jakiś spisek, czy co? O co wam nagle chodzi z Kadenem? Przecież my się przyjaźnimy i to nie od dzisiaj. Dobrze wiecie, jak wygląda relacja między nami.
– Zwykła kontrola rodzicielska – kobieta wzruszyła ramionami. – Oboje to tak postrzegacie?
– Oczywiście, że tak. Coś jeszcze?
– Właściwie to tak. Macie imprezę bliźniaków w piątek, tak?
– Nie wiem jeszcze czy na nią idę, a co? – zapytałam niewzruszona.
– Coś się stało? – zmarszczyła brwi.
– Poprztykałam się z Willow, nic nowego ostatnio. Bez znaczenia, o co chodzi? – dopytałam.
– Miałam nadzieję, że dasz radę się zająć młodymi do wieczora.
– Bez problemu.
– Na pewno? Mogę zapytać którąś sąsiadkę.
– Na pewno.
– Louis, siadaj! Masz zjeść wszystko – wskazała na jego porcję. – Inaczej nie pójdziesz do kolegów – pogroziła.
– Ale mamo... – zaczął narzekać, a ja nie miałam zamiaru tego słuchać.
Jak najszybciej zjadłam posiłek i zamknęłam się w pokoju. Ciesząc się, że chociaż przez parę najbliższych godzin młodzi będą mieć zapewnione zajęcie, a ja nie będę musiała ich pilnować. Z przyjemnością wzięłam się za czytanie książki.
♥
vsanax
CZYTASZ
Karmelowe Lato
Teen FictionLilianna Martin kochała karmel. Kaden Scott pokochał karmel. #KarmeloweLatovx [występuje fikcja literacka i wulgaryzmy] Okładka wykonana przeze mnie. Zdjęcie pochodzi z pinteresta. ©vsanax, 2023