05: Słodzik karmelowy.

334 16 0
                                    

#KarmeloweLatovx


Lilianna

Tata zdecydował się wziąć Levisa na budowę, więc miałam na głowie wyłącznie Louisa. Tyle że była środa, więc według ustalenia z Kadenem, powinnam zjawić się z młodym za dwadzieścia minut przy plaży.

Ostatni raz wygładziłam białą sukienkę w kwiatki i poprawiłam wiązanie na dekolcie. Z lekko pofalowanymi włosami i delikatnym makijażem wyglądałam jak taka dziewczynka. Może było to też wynikiem bufiastych rękawów.

– Spotykasz się z kimś?

– Nie interesuj się – rzuciłam krótko i popchnęłam w stronę drzwi.

– Kto to? Jakiś znajomy? – drążył mimo wszystko.

– Wstąpimy jeszcze do kawiarni – dodałam niezrażona.

– A może to Kaden?

– Nie wierzę, że jesteśmy rodzeństwem.

Reszta drogi minęła mi na słuchaniu kolejnej, dziwnej historii brata. Młody przez częste spotkania z dzieciakami z osiedla, przynosił do domu niesamowitą dawkę plotek. Czasem żałowałam, że nie byłam w jego wieku i nie słuchałam tego na bieżąco.

Po drodze weszłam do kawiarni, gdzie kupiłam obiecaną kawę Kadenowi.

Wchodząc na plaże od razu rzuciła mi się w oczy grupa dzieciaków w wieku Louisa. Zajęcia na żaglówce to była dla nich niesamowita frajda, a skoro koszt nie był aż tak powalający, to rodzice zgodzili się go zapisać. 

Chwilę mi zajęło nim go zobaczyłam. Wyszedł z pobliskiej chatki, w okularach przeciwsłonecznych i czapce z daszkiem, gdzie widniał napis "instruktor". Wyróżniał się na tle innych, bo jako jedyny w okolicy był ubrany cały na biało.

Ten kolor podkreślił ciemniejszą karnację i stety, niestety ciężko było odciągnąć od niego uwagę.

– Cześć! – przywitał się mój brat.

– Siema – Kaden zbił z nim piątkę, nim młody pobiegł w stronę kolegów. – Myślałem, że wyjdziemy na kawę po moim zajęciach – odparł rozbawiony, ale mimo wszystko przyjął napój.

– Jestem już umówiona.

– Czyżby randka?

– Nawet jeśli, to nie twoja sprawa – wzruszyłam ramionami.

Uniósł rękę w geście obronnym i upił łyk kawy. Zmarszczył brwi i przyjrzał się etykiecie naklejonej na kubek.

– Nie piję słodkiej.

– Wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Stwierdziłam, że trzeba osłodzić twoje życie. To słodzik karmelowy.

– Jeszcze pomyślę, że o mnie dbasz, karmelku – puścił mi oczko.

– Ile dokładnie wyjdzie za młodego? – zmieniłam temat na bardziej interesujący.

– Dogadamy się kiedyś tam – rzucił niezobowiązująco. – Leć na randkę.

– To nie jest randka.

– Ale się spieszysz. Pogadamy później.

Nie byłam przekonana do jego słów, ale on nie odwrócił ode mnie wzroku. Na jego twarzy pojawił się też uprzejmy uśmiech, który widziałam nieczęsto.

Ostatni raz spojrzałam szybko w stronę brata. Machnęłam do Kadena na pożegnanie i nie myśląc o niczym więcej, skierowałam się do centrum.

Trochę się zestresowałam. To nie była randka, ale jednak szłam na to spotkanie z pozytywnym nastawieniem i nie chciałam, aby czas spędzony z Elliotem okazał się zmarnowany. Czy to przeze mnie, czy przez niego. Jones uczęszczał z nami do szkoły średniej. Był w klasie wyżej, więc były to jego ostatnie wakacje przed udaniem się na studia. Byłam zaskoczona, kiedy dostałam od niego wiadomość z propozycją wyjścia.

Raczej nie widywaliśmy się poza szkołą, bo każde z nas miało swoją paczkę znajomych i no, nadal był pomiędzy nami rok różnicy.

Jones był ode mnie zdecydowanie wyższy, więc kiedy do niego podeszłam, sięgałam mu ledwo do ramion. Posłał mi firmowy uśmiech, pokazując białe, proste zęby. W jego oczach gościła radość, która dość szybko udzieliła się również mi.

– Fajnie, że zgodziłaś się spotkać – odparł, ściskając mnie lekko. – Pięknie wyglądasz.

– Dziękuję – byłam pewna, że na moim policzkach pojawiły się czerwone plamy.

– Masz ochotę na pizzę, czy raczej coś zdrowszego? – zapytał, ruszając do przodu.

– Może być pizza.

– Świetnie.

– Co u ciebie? Widziałam, że byłeś Bahamach z chłopakami – rzuciłam.

– Stwierdziliśmy, że warto pojechać gdzieś razem, zanim każdy będzie miał zapełniony kalendarz – oznajmił luźno. – Powiem jedno, dawno nie piłem tak mocnych drinków – parsknął, co spowodowało uśmiech na mojej twarzy.

– Kac gwarantowany?

– Nie tylko. A u ciebie jak tam? Niczego u ciebie nie widziałem, ale Willow dodawała stories co piętnaście minut – zażartował. – Też mieliście jakiś wypad, co?

– Tak, nad jezioro – potwierdziłam. – Cóż, nie były to Bahamy i obyło się bez drinków, chyba, że zaliczamy do nich piwo ze spritem.

– Piwo ze spritem? – powtórzył zdziwiony.

– Nie mów, że nie piłeś.

– Nie miałem okazji.

– Lepiej smakuje. Przynajmniej nie czuć tak mocno piwa.

– Będę musiał spróbować, skoro twierdzisz, że takie dobre – spojrzał na mnie kątem oka.

– Polecam – wzruszyłam ramionami rozbawiona. – W sumie to... – przerwałam na moment. – Skąd ta nagła propozycja?

– Plułbym sobie w brodę, gdybym do ciebie nie napisał do końca wakacji – odparł bez najmniejszego zająknięcia. – Jesteś świetną dziewczyną, Lily i chciałbym cię bliżej poznać – zatrzymał się przed wejściem do pizzerii.

Zielone tęczówki aż błysnęły. Miał cudowny kolor oczu, w których mogłabym się zakochać.

Nie przesadzam.

– A ty, dlaczego się zgodziłaś spotkać?

– Też chciałabym cię bliżej poznać – przyznałam nieco nieśmiało.

– Więc zapraszam, Lily – otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. 



vsanax

Karmelowe LatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz