Nie wierze własnym oczom, to niemożliwe... Stoję w progu zaszokowana. Tyle czasu minęło, bez jego odzewu, bez niczego z jego strony, a teraz stoi tu jak gdyby nigdy nic...
— Szukam mojej siostry, wiem jedynie, że mieszka tu. Niedawno się wprowadziła. — Dochodzi mnie jego ochrypły głos. Stoi tam w barze, koło Bone i innych. Po tylu latach on dopiero postanowił mnie znaleść...? Patrze na niego po raz kolejny, nie mogę w to uwierzyć. Chodź nie... on o mnie, o nas już dawno zapomniał i teraz po tylu latach śmie mnie szukać ?!. Wiem, że chciałam go znaleść, ale wyobrażałam sobie, że bede miała inne uczucia względem niego. Momentalnie ogarnia mnie złość na samą myśl o tym.
Dopiero teraz... Ha!...
Podchodzę do niego powoli, a w moich oczach tli się złość. Żaden z tych skurwiel tutaj nie będzie wiedzieć co go trafiło jeśli któryś wejdzie mi w drogę.— Liv co ty tu robisz? Wracaj do pokoju — Koło mnie pojawia się Levi łapiący mnie za ramie
Wyrywam się z jego uścisku. Nikt kurwa mnie nie powstrzyma przed zjebaniem go i uwolnieniem mojej frustracji, żalu i bólu po tylu latach.
— Oliwia do kurwy! — Jego krzyk sprawia iż patrze na niego wkurwionym wzrokiem, na co się wzdryga i przyciąga uwagę nowo przybyłego gościa.
— Oliwia to.. — Przerywa mu moja ręka zderzając się z ogromną siłą z jego policzkiem.
Zapada cisza jak makiem zasiał. Szymon patrzy na mnie z niedowierzaniem, choć zasłużył.
— Nawet się kurwa nie waż! — Przerywam mu kiedy chce coś powiedzieć — Jak kurwa mogłeś o nas zapomnieć i przez tyle lat się nie odzywać co?! — Krzyczę, potok tych słów może dla kogoś wyglądać jakbym wydzierała się na kochanka sprzed wielu lat. — Nawet nie masz kurwa pojęcia jak się o ciebie martwiłam! Nawet nie wiesz co przeżyłam..
— Oliwia.. — Patrzy na mnie błagalnie
— Nie do chuja! — Po raz kolejny mu przerywam — Nie wiesz jak się poczułam, kiedy matka zabrała Tobiasza... Po raz kolejny straciłam brata... — Złość i łzy mieszają się ze sobą, kiedy spływają po moich policzkach — A teraz się pojawiłeś i co? Myślisz, że rzucę ci sie w ramiona i będzie jak dawniej? Nie... Mój brat przepadł wiele lat temu.. i niech tak zostanie — Patrze na niego pusto
— Liv uspokój się — Po raz kolejny dochodzi mnie głos Levi'ego
Odwracam się szybko z wypisanym w kurwem na twarzy. Na nim też się musze wyżyć. W końcu należy mu się.
— Nawet nie waż się mówić bym się uspokoiła — Syczę — Nie po tym co zrobiłeś! — Sięgam powoli do kieszeni spodni
— A co ja niby zrobiłem? — Pyta
— Gratuluję dopiąłeś swego, jestem w ciąży jesteśmy zadowolony?! — Syczę przez zaciśniętę zęby rzucając w niego kawałkiem plastiku. Potem po prostu odwra am się i idę do jego pokoju, zostawiając go zaszokowanego.
Siedzę na łożku z głową w rękach. Kiedy to wszystko się tak skomplikowało?
— Liv jesteś tu? — Pukanie i cichy głos Su dochodzi zza drzwi
— Tak — Mówię ochryple. Następnie jednanie słyszę skrzypienie drzwi i kroki, a potem czuje jak koło nie ugina się materac.
— Jak się czujesz Liv? — Pyta cicho, ale słyszę w jej głosie wyraźnie zmartwienie
— Z czym? Z powrotem Szymona czy ciążą? — Pytam
— Z tym i tym..
— Dziwnie... — Przerywam na chwile — Nie dawał znaku życia przez bardzo długi czas, a teraz nagle się zjawia... To dla mnie trochę za dużo.. Tęskniłam za nim, kocham go, ale nie wiem czy dam radę mu tak szybko wybaczyć. Brak kontaktu, że tak przepadł — Mówię cicho zmęczonym głosem
— Rozumiem, zranił cie barkiem odzewu. Tym, że cie skreślił. Na wybaczenie masz dużo czasu, weź go tyle ile potrzebujesz, on powinien to zrozumieć i uszanować. — Mówi, delikatnie mnie obejmując
— Ciąża spadała na mnie jak grom z jasnego nieba... Za szybko... Cholera! Ja nie chciałam rodzić dziecka w tym czasie, kiedy nie wiem jak będzie wyglądać moja przyszłość.. Cholernie mnie to przeraża — Szepcze drżącym głosem
— Rozumiem to jak nikt inny. Wiesz jaką ja miałam sytuacje z Bonem. Ale kiedy po raz pierwszy zobaczysz je na usg i usłyszysz bicie serca, to jest wytarte wszystkich wyrzeczeń — Całuje mnie w głowę — A twarz prześpij się, przyda ci się to — Mówi po czym cicho wychodzi zostawiajac mnie samą.
Wzdycham ciężko po czym padam na łóżko plecami, zamykając oczy. Naprawdę przyda mi się jeszcze trochę snu. Muszę ochłonąć, stres nie służy dobrze mojemu stanu.. Kurwa ja wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem w ciąży. Naprawdę.. Z jednej strony ta myśl mnie cholernie przeraża, lecz z drugiej strony już kocham tą małą fasolkę jeśli ona tam jest.
Jeszcze do tego wszystkiego, dochodzi powrót mojego brata.. Czemu on się ze mną nie kontaktował? Dlaczego o nas zapomniał? Czy tak trudno było zadzwonić raz na jakiś czas lub napisać pieprzonego sms'a? Nie rozumiem tego do cholery.. Naprawdę nie rozumiem..
Może i powinnam teraz odpuścić i zająć się "możliwie" istotką żyjącą we mnie. Muszę jeszcze umówić się na wizytę by to potwierdzić.
Podrywam głowę kiedy słyszę skrzypienie drzwi. Patrze jak Parker rozgląda się po pokoju, a kiedy jego wzrok spotyka mój, całe napięcie opuszcza jego twarz. Podchodzi do mnie powlonym krokiem i kuca przede mną. Jego wzrok co chwilę zjeżdża na mój brzuch to twarz.
— Jesteś pewna?.. — Słyszę w jego głosie niepewność
— Zrobiłam test, wyszedł pozytywny.. Muszę umówić wizytę do lekarza by to potwierdził — Mówię łapiąc jego twarz w dłonie patrząc mu w te piekielnie ładne oczy.
— Idę z tobą — Mówi stanowczo, na co tylko potakuje mu głową — Liv dziękuje — Mamrocze
— Za co? — Pytam przeczesując palcami jego włosy
— Za to, że dajesz mi to o czym kiedyś marzyłem.. Rodzine — Mamrocze
Kto by pomyślał, że ten wielki groźny biker będzie kiedykolwiek klęczał na kolanach przed kobietą dziękując jej...
— Kocham Cię Levi — Mówię cicho
Podrywa głowę patrząc na mnie tymi cholernie pięknymi oczami pełnymi wielu emocji.
— Jeszcze raz... Powiedz mi to jeszcze raz — Prosi
Uśmiecham się delikatnie, łapie jego twarz w swoje dłonie i patrząc mu prosto w oczy, mówię...
— Kocham Cię Parkerze Levis — Jego oczy łagodnieją, a na twarzy pojawia się uśmiech.
— Też Cię Kocham Oliwio — Całuje mnie w usta
Ten pocałunek jest inny niż poprzednie. Ten pocałunek jest wypełniony szczęściem i miłością... Jestem cholernie szczęśliwa i wdzięczna losowi, że postawił go na mojej drodze.
Kiedy odrywa się od moich ust, opiera się swoim czołem o moje i parzy w moje oczy.
— Dziękuje, że sprawiasz iż chce mi się żyć — Szepcze uśmiechając się delikatnie
Nigdy nie wiedziałam go tak szczęśliwego jak teraz... Zawsze chce go takiego widzieć, bo dzięki niemu i ja odżyłam...
Nie sądziłam, że kiedykolwiek powiem te słowa komuś innemu niż moim braciom, ale kocham tego cholernego bikera całą sobą.
CZYTASZ
//Oliwia's escape//Black Rose #3
RomansaKiedy Oliwa dowiaduje się, że jej ojcec jest w szpitalu. Nie ma innego wyjścia jak schować dumę do kieszeni i prosić o pomoc znienawidzonej matki, która ją zostawiła. Bierze brata i wyjeżdża do Denver, tam jednak też nie idzie wszytko po jej myśli...