Pov. Hailie
Było pół godziny po szesnastej kiedy do sali, którą zajmowałam ktoś zapukał w sali oprócz mnie znajdowała się cała piątka chyba moich braci, powtarzam chyba.
Podniosłam się z ociąganiem i otworzyłam drzwi, które prawie udało mi się zamknął, prawie bo kobieta z opieki społecznej zablokowała drzwi nogą.
Cofnęłam się nerwowo w głąb sali, ale nie byłam świadoma tego że chłopcy patrzą na mnie zdziwieni.
Kobieta weszła do sali w towarzystwie dwóch ochroniarzy.
- Kim pani jest? - zapytał Dylan łapiąc mnie za nadgarstek.
- Jestem z domu dziecka, a ta panna właśnie przed tym ucieka - powiedziała.
- To ja powiem pani, że Hailie nie pójdzie do domu dziecka, ponieważ opieka nad nią spada na mnie - powiedział Vincent.
- Jeśli podpisze Pan właściwe papiery, to Hailie może przejść pod pana opiekę - powiedziała kobieta.
Vincent bez słowa podpisał wszystko co trzeba i kiedy kobieta wyszła mówiąc mu żeby jeszcze na chwilę do niego przyszedł bo chce z nim pogadać, odetchnęłam z ulgą.
- Dziękuje, ale ja już pójdę - powiedziałam nerwowo.
- Owszem pójdziesz Hailie, ale tylko do samochodu - warknął Vincent, a ja opuściłam szpital w towarzystwie reszty chłopaków.
CZYTASZ
Rodzina Monet. Czy mogę im ufać?
JugendliteraturHailie Monet, od tamtego dnia gdy jej ojciec przyjechał po nią gdy miała trzy lata, zna całą prawdę, wie że ma ojca i pięciu braci. Jej matka wraz z babką całe życie wmawiały jej że są okropni i mają serca z kamienia, że są okrutni. Jednak Hailie...