Rozdział 4

154 8 19
                                    

Marrie

Oddychałam głęboko. Stałam dalej oparta rękami o szyby auta.
- Moja królowo pozwól sobie pomóc.- zagruchał do mnie brunet i spróbował podejść ale uniosłam rękę.
- Nie zbliżaj się! - krzyknęłam a on sie gwałtownie cofnął patrząc na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Pozwól mi.- zaczęła blondynka szorstkim tonem ale brunet nagle ją zatrzymał.
- Nie!- warknął na dziewczynę.- tylko bardziej ją straszysz! Moja pani myślę że tu nie jest bezpiecznie proszę pozwól sobie pomóc! - wyciągnął dłoń w moją stronę ale ją odtrąciłam a raczej wógle nie dotknęłam.
- Nie! - krzyknęłam ponownie.- proszę zostawcie mnie! I pierwsze co zrobiłam to uciekłam do lasu. Usłyszałam tylko ostatnie słowa blondynki. Była bardzo wkurzona.
- Nie może nam uciec!- syknęła rozjuszona.- mistrz Caius będzie wściekły! Gdybys mi pozwolił nie doszłoby do tego! - warczała zła. Nie zastanawiłam się nad tym długo. Kimkolwiek był ten cały mistrz Caius nie chciałam miec z nim żadnej styczności ani teraz w przyszłości ani nigdy. Oparłam się o drzewo. Ból w klatce piersiowej był nie do zniesienia a serce waliło mi mocno jak dzwon. Kimkolwiek oni byli nie zamierzałam nigdzie z nimi jechać.

Jane

Mistrz Caius nas tu wysłał po swoją partnerkę więc nie zamierzałam zawalić tego zadania. On nie toleruje pomyłek i dobrze o tym wiem. Jego obsesja na punkcie Marrie zaczęła się już wcześniej jak tylko zobaczył ją w swojej wizji i zaczął z nią rozmawiać. Szczerze? Nie wiem co on w niej widzi. To tylko człowiek. A w dodatku jest taka bezbarwna. Nie ma w niej nic ciekawego. Zwykły człowiek. Jeśli przez Aleca zawale to zadanie nie daruję mu tego. Musiał jak zwykle wszystko zepsuć przez własną głupotę.

Gniewny Caius Volturi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz