Rozdział 6

147 7 2
                                    

Alec

Nigdy nie chciałem jej przestraszyć. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem poczułem coś takiego dziwnego. Coś czego od dawna nie czułem poza nienawiścią. Ona jest piękna. Ale należy do mistrza Caiusa. Nie mogę o niej myśleć w ten sposób. Nie może być dla mnie kimś więcej i tak nie będzie. Postaram się otym. Jednak jej dotyk dłoni taki delikatny na mojej sprawił że moje martwe serce zatrzepotało. Muszę wziąć się w garść i przestać o tym myśleć.

Marrie

Brunet prowadził mnie delikatnie za rękę przez las prosto na parking. Muszę przyznać że dotyk jego dłoni był kojący. Czułam się przy nim naprawdę bezpiecznie. Jednak kiedy Edward Cullen wyszedł nam naprzeciw oboje zaczęli ostro warczeć.
- Marrie! Całe szczęście że nic ci się nie stało!- krzyczy złotoki kompletnie nie panując nad sobą.- Alice przybiegła do mnie kompletnie roztrzęsiona! Nadal okropnie się o ciebie martwi! - mówił nadal pełen strachu.
- Spokojnie. Już nic mi nie jest.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie ale to nie zmniejszyło panującego napięcia. Patrzyli na siebie tak jakby mieli się wszyscy zabić. Najgarsze z tego wszystkie jest to że nie miałam kompletnego pojęcia co tu się dzieje.

Gniewny Caius Volturi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz