Rozdział 10

125 7 2
                                    

Caius

Martwiłem się o Marrie. Była sama w domu. Zupełnie sama. Miałem wizję. Widziałem ją w mieszkaniu. Wyglądała pięknie jak zawsze ale byłem wściekły na tych imbecyli! Że pozwolili jej uciec! Jakim cudem nie zdołali jej zatrzymać!? Człowieka! Wolnejszego od nas wampirów! Ona po prostu wsiadła do auta i odjechała! To nie wybaczalne! Czas się do niej wybrać z wizytą. Moja partnerka musi być bezpieczna.

Marrie

Byłam właśnie u siebie w salonie i postanowiłam łyknąć sobie espresso z mlekiem i to podwójne na ukojenie nerwów chociaż w obecnej sytuacji nic nie mogło mi pomóc. Że ja? Pattnerką króla wampirów? I to tego najbardziej sadystycznego i bezwzględnego? Dobre sobie. To chyba są jakieś żarty. I ci dziwnie wyglądający obcokrajowcy o krwisto czerwonych oczach. Wampiry. Kiepski żart. Westchnęłam chociaż w głębi gdzieś wiedziałam że to orawda ale nie chciałam tego przyznać. Strach robił różne rzeczy z człowiekiem. Czytałam sporo o Volturi. Głównie o Caiusie. Przyznaję się bez wstydu. Już wtedy interesował mnie temat istot nadprzyrodzonych a głównie Volturi. Szczególnie Caius chodź nnie wiedziałam dlaczego. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zaskoczona odłożyłam filiżankę z kawą na stolik kawowy przy kanapie na której siedziałam i poszłam otworzyć drzwi. Moje zdiwienie sięgnęło zenitu kuedy otworzyłam drzwi i spojrzałam w te same krwisto czerwone oczy co wcześniej.
- Dzień dobry..- urwałam kiedy zobaczyłam Caisa stojącego we własnej osobie w progu moich drzwi.

Gniewny Caius Volturi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz