Jako mała dziewczynka oglądałam bajki o księżniczkach i księciach. Wierzyłam, że i ja kiedyś odnajdę tego jedynego, dla którego stanę się księżniczką. Takiego, który zawsze będzie mnie kochał, chronił i bronił, dla którego to ja będę najważniejsza. Wierzyłam w to, że gdy się spotkamy, od razu spodoba mi się jego wygląd, potem go poznam i okaże się idealny Uwielbiałam oglądać bajki o tym, jak dwójka nieznanych sobie ludzi z dnia na dzień zaczyna darzyć się tym pięknym uczuciem, jakim jest miłość.
Teraz już nie jestem dzieckiem. Teraz wiem, że te wszystkie bajki to totalna ściema. Idealnym tego przykładem było spotkanie Williama. Już teraz wiedziałam, że nie ważne kogo poznam to nikt nigdy nie mu dorówna. William Wallace oficjalnie był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam. Tu właśnie wykluczał się pierwszy punkt, mój przyszły książę nie będzie dla mnie najpiękniejszy, a William nie mógł nim zostać.
I mimo że już teraz wiedziałam, że nasza relacja do niczego nas nie zaprowadzi to nie potrafiłam przerwać tego, co się między nami dzieje. To właśnie pokazywało, że nie potrafiłam być taką księżniczką, którą oglądałam w dzieciństwie. Zamiast zaprzestać temu, co się działo i szukać swojego księcia ja brnęłam w to dalej. Ciągnęło mnie do niego od samego początku, jakaś tajemnicza moc przyciągała nas do siebie z każdym spotkaniem coraz bardziej. William był jak czarny charakter w tych bajkach, a ja jako księżniczka nie powinnam się z nim zadawać.
A jednak to robiłam.
Bo jak można nazwać to, że staliśmy właśnie na pustym balkonie sami, we dwójkę, a jego usta były tak cholernie blisko moich?
Moje ręce spoczywały na jego koszuli, on natomiast swoje trzymał na mojej talii i szyi. Czułam prąd przepływający mi po kręgosłupie. Nie potrafiłam oderwać wzroku od jego oczu i ust. Co ja do cholery wyprawiałam?
Jego wzrok był przeszywający, miałam wrażenie, że doskonale wiedział, jak biłam się z myślami, co w tym momencie zrobić. Wyjść czy pociągnąć to dalej? Czułam, jakby czytał ze mnie, jak z otwartej księgi, jakby znał wszystkie moje obawy i brudne pragnienia, które namawiały mnie do popchnięta tej sytuacji dalej.
Chciałam tego. Naprawdę cholernie pragnęłam go teraz pocałować, jednak bałam się. Bałam się, że ten z pozoru niewinny pocałunek może zrujnować mnie doszczętnie. Że to właśnie on pociągnie za sobą lawinę kolejnych wydarzeń, nad którymi nie będę w stanie zapanować.
Na szczęście życie jest po to, aby próbować zakazanych rzeczy, bo to do nich człowieka ciągnie najbardziej. A William właśnie tym był. Zakazanym owocem, do którego ciągnęło mnie od samego początku.
Przerywając lawinę myśli w mojej głowie po prostu przybliżyłam się do niego i go pocałowałam.
Pocałowałam Williama Wallace'a.
Pocałowałam pieprzonego Williama Wallace'a z własnej, nieprzymuszonej woli.
Poczułam jak dłonie chłopaka mocniej przyciągnęły mnie do siebie, nie było między nami żadnej przerwy, czułam, jak moje piersi naciskały na jego tors, a on dociskał mnie do barierki za mną.
William nie wahał się chociażby chwili, od razu zaatakował moje usta, a ja wcale mu się nie przeciwstawiałam.
Napięcie między nami wcale nie zmalało, mogłabym powiedzieć, że z każdą sekundą stawało się jeszcze większe. Gdy William przeniósł swoją rękę centralnie na moją szyję i lekko zacisnął ogień wewnątrz mnie zapłonął jeszcze bardziej.
Jego dłoń, która spoczywała na mojej tali zaczęła kierować się niżej. Czułam, jak położył ją na moim odsłoniętym udzie i zaczął kreślić tam kółka. Przerwał na chwilę pocałunek i przeniósł swoje wargi na moją szyję. Zaatakował ją i miałam tylko nadzieję, że nie pozostawi mi na niej żadnych śladów. Jednak byłam zbyt zajęta wzdychaniem i czerpaniem z tego przyjemności, by cokolwiek mu powiedzieć.
![](https://img.wattpad.com/cover/299640960-288-k382145.jpg)
CZYTASZ
Race for the truth.
RomansaWidziała ten błysk w jego hipnotyzujących oczach oznaczający, że to dopiero początek ich historii.