10

585 27 43
                                    

Dom Williama. W życiu bym nie pomyślała, że kiedykolwiek tu wyląduję. A jednak. Gdy w niedzielny poranek dostałam wiadomość z pytaniem, czy chcę się dzisiaj spotkać z resztą od razu się zgodziłam. Jakie było moje zdziwienie, gdy Jose podesłała mi adres, który był ledwie parę minut drogi ode mnie. Nie ciężko było się domyśleć, przez ciągłe rozmowy o tym, że mieszkamy blisko siebie, że to właśnie dom mężczyzny, 

No i takim o to sposobem siedziałam właśnie w domu tego pajaca popijając piwo. Pogoda dzisiaj dopisywała i było naprawdę cieplutko, więc wszyscy zgodnie postanowiliśmy zrobić grilla na ogródku.

Jason zaoferował się, że zostanie naszym dzisiejszym kucharzem i wszystkiego dopilnuje. Nie wiedziałam, czy mogłam mu ufać w sprawie jedzenia, ale dałam mu kredyt zaufania z nadzieją, że nie potruje nas wszystkich i nie wylądujemy w szpitalu.

Dlatego właśnie chłopak stał teraz przy grillu, podczas gdy ja siedziałam na fotelu, Emily i Zack poszli niby po sól do kuchni, czytaj poszli się pewnie całować, a Jose i William we dwójkę próbowali obciąć krzaki na końcu ogródka.

Obserwowałam tę dwójkę, jak śmiali się z czegoś i dokuczali sobie nawzajem zamiast faktycznie pracować. Z daleka było widać, że świetnie się dogadują i komfortowo ze sobą czują. Dziwne było w końcu zobaczyć prawdziwy śmiech Williama, mi zawsze posyłał ledwie sarkastyczne uśmieszki. A teraz gdy złapał Jose i zaczął ją nosić na plecach, a potem obkręcać wokół siebie śmiał się tak głośno, że wszędzie go było słychać.

- Nie jesteś zazdrosny? - Spytałam Jasona podchodząc do niego i kradnąc mu jeden chlebek z grilla.

- O co? - Kiwnęłam głową w stronę tej dwójki. - O Willa? Proszę cię, o niego nie mógłbym być zazdrosny. Jose jest dla niego jak siostra, znają się od lat.

To był ten moment, w którym wreszcie mogłam się dowiedzieć czegoś więcej. Byłam sam na sam z Jasonem, który zdecydowanie miał za długi język i nie kontrolował tego, co mówi. Ja natomiast z chęcią dowiedziałabym się czegoś więcej o brunecie, jak i o reszcie jego przyjaciół.

- Od lat? Jak wy się w ogóle poznaliście wszyscy? Nigdy nie opowiadaliście. - Podsunęłam sobie fotel bliżej blondyna czekając aż zacznie mi opowiadać.

- W sumie dzięki Wallace'owi. To on nas wszystkich poznał.

- William?

- Tak. Z Zack'iem mieszkali na jednej ulicy i znali się od czasów przedszkolnych. Obaj przeprowadzili się na wspólną ulicę w tym samym czasie, a ich rodzice od razu załapali dobry kontakt i byli przyjaciółmi przez parę lat.

- Byli? - Zmarszczyłam brwi.

- Ojciec Williama... - Wziął głęboki oddech zastanawiając się nad słowami. - Nie będę wchodził w szczegóły, bo to jego prywatna sprawa, ale po prostu zaczął coś robić, a rodzice Zack'a tego nie popierali i po paru latach się po prostu od nich odcięli. Chłopcy mimo to nigdy nie stracili kontaktu. Praktycznie od dwudziestu lat są najlepszymi przyjaciółmi, a ich więź jest cholernie silna. Może tego nie widać, ale uwierz mi na słowo, że są w stanie wskoczyć za sobą w ogień.

- A rodzice Torresa nie mieli z tym problemu? Że mimo zakończenia przyjaźni z rodzicami Williama oni dalej się przyjaźnili i robią to aż do teraz?

- Zack nie utrzymuje z nimi kontaktu. Po dość dużej kłótni wyprowadził się i zmienił nawet nazwisko, aby nikt go z nimi nie połączył. Jego mama była niesamowitą kobietą i od kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz od razu poczułem, że jest wspaniała. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o jego ojcu. Rzadko go widywaliśmy, za dzieciaka się go nawet bałem. - Zerknął w stronę Williama i Jose. - No, ale wracając do sedna. Ja z Willem poznałem się na początku szkoły. To była pierwsza klasa, nie znałem nikogo i byłem dość zagubiony. Gdy siedziałem sam na przerwie Wallace podszedł do mnie i pokazał mi swoją nową zabawkę. Zaraz później dołączył do nas Zack i cała nasza trójka się zaprzyjaźniła. - Uśmiechnął się wspominając te czasy. - Nick natomiast doszedł do naszej klasy w drugim roku. Wtedy jeszcze był dość pulchnym dzieckiem, więc reszta rówieśników się z niego śmiała. Pamiętam, jak każdy go wyzywał już w pierwszym dniu. Gdy kolejnego dnia weszliśmy z chłopakami spóźnieni na lekcje, bo samochód mojej mamy nie chciał odpalić, stwierdziliśmy, że poczekamy do końca pierwszej lekcji. To właśnie wtedy usłyszeliśmy jakieś dziwne odgłosy dochodzące z łazienki. Jak się chwilę później okazało jakieś dzieciaki szarpały Nick'a za włosy i biły. Mimo bycia małymi gnojkami naprawdę wtedy wyglądało to dla nas przerażająco i zanim zdążyliśmy się odezwać Will od razu do nich doskoczył i stanął w obronie blondyna. Tego dnia po raz pierwszy William dostał za coś uwagę, a jego rodzice zostali wezwani do szkoły, jednak dzięki temu zyskaliśmy nowego przyjaciela. I tak od lat trzymamy się razem.

Race for the truth.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz