12

483 20 17
                                    

Moim kolejnym celem w odnalezieniu matki było udanie się do szkoły, do której chodziła będąc nastolatką. Poprzedniego wieczoru wyciągnęłam od taty informację, gdzie dokładnie się uczyła. Nie miałam pojęcia, dlaczego nie powiedział mi tego wcześniej, może i nie było to najlepsze miejsce, aby czegoś się o niej dowiedzieć, to mimo wszystko warto było spróbować prawda?

Naprawdę liczyłam, że odnajdę jakieś ciekawe i pomocne dla mnie informacje. Może jakieś zdjęcia mamy z przyjaciółmi? Mogłabym ich wtedy popytać, czy nie mają z nią dalej kontaktu. Może w jakiejś księdze na zakończenie szkoły napisała co było jej marzeniem, które mogłoby mnie nakierować na jej aktualne miejsce pobytu?

Gdy podjechałam już pod liceum byłam lekko zdenerwowana. Bałam się, że moje chęci nie wystarczą i niczego się nie dowiem. Gdy przekroczyłam próg szkoły zobaczyłam, że w środku dalej trwały lekcje, co nie było zbyt dziwne, bo było chwilę po południu. Spytałam jednego ucznia o drogę do sekretariatu i za jego wskazówkami udałam się tam.

Przed zapukaniem w drzwi wzięłam głęboki oddech na uspokojenie się. Nie wiedziałam, czemu się tak stresuję, jednak bardzo to odczuwałam.

Odczekałam trzy sekundy i weszłam do środka. Od razu przywitała mnie uśmiechem starsza pani siedząca za biurkiem. Poprawiła lekko okulary i skupiła swój wzrok na mnie. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego, ale od razu poczułam od niej takie bijące ciepło.

- Co chciałaś, skarbeńku? - Spytała odsuwając od siebie klawiaturę od komputera.

- Przychodzę z dość nietypową sprawą, ale mam nadzieję, że nie sprawię pani problemu i dostanę na to zgodę - powiedziałam uśmiechając się lekko do staruszki. - Chciałabym przejrzeć księgi roczników, które ukończyły szkołę. Może to zabrzmieć dziwnie, ale chciałabym się dowiedzieć czegoś o swojej mamie, której nie znam. Mam nadzieję, że może to w jakikolwiek sposób pomoże mi ją odnaleźć.

Na całe szczęście Annie, bo tak nazywała się sekretarka, nie miała z tym żadnego problemu. Powiedziała mi jak dotrzeć do biblioteki i na małej karteczce napisała jakąś notatkę do bibliotekarki, aby ta pozwoliła mi zajrzeć do danego działu.

Gdy tylko dorwałam się półki z księgami z lat mojej mamy uśmiech mimowolnie wpłynął na moje usta. Czułam, że to ta chwila, w której dowiem się czegoś więcej.

Przekartkowywałam album z roku, w którym moja mama kończyła szkołę. Gdy już powoli traciłam nadzieję, że cokolwiek znajdę w oczy rzuciło mi się drukowanymi literami imię i nazwisko Lucy Steel. Byłam wręcz pewna, że odziedziczyłam nazwisko po ojcu. Nigdy nie rozmawiałam z nim o tym, jednak zważając na fakt, że nie poruszał tematu mamy i próbował udawać, że ona nigdy nie istniała założyłam, że żeby totalnie mnie od niej odciąć dał mi swoje nazwisko. Jak widać myliłam się. Nie wiem czemu, ale nagle jakoś poczułam w sobie cząstkę rodzicielki, mimo że to tylko nazwisko. 

Przyjrzałam się bliżej napisowi, nad którym brakowało zdjęcia. Zaczęłam nerwowo rozglądać się wokół siebie z nadzieją, że po prostu mi gdzieś wypadło. Niestety nic nie znalazłam. Przekartkowałam jeszcze raz całą księgę licząc na to, że zdjęcie może gdzieś zostało włożone, bo wypadło komuś innemu, jednak tam też go nie było.

Zrezygnowana ponownie otworzyłam stronę, na której było same imię i nazwisko z jakimś motywującym cytatem, który absolwencie dodawali do swojego zdjęcia. Przeczytałam zaciekawiona, co wybrała moja mama. "Nigdy się nie poddawaj, zawsze walcz do ostatniego tchu."

Nie wiem, czemu, ale miałam wrażenie, jakby ta wiadomość była skierowana do mnie. Może właśnie dlatego nie zdołowałam się tak bardzo? Może dlatego wyszłam z tej szkoły z uśmiechem na twarzy, mimo że nic nie znalazłam? Może dlatego, że miałam wrażenie, że ona gdzieś tam na mnie czeka?

Race for the truth.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz