Wyszłam ze szpitala, nikomu nie powiedziałam o spotkaniu z ojcem, a na pytania co to za osiłki czatują przed drzwiami zbywałam wzruszeniem ramion, ale wiedziałam, że będę musiała o wszystkim im powiedzieć. Bałam się jak Marcel zareaguje na wieść o naszym tatusiu. To wszystko było tak dziwne, że aż nie realne. A co z naszą starszą siostra? Nic już nie wiedziałam.
Okazało się, że zamieszkaliśmy z matką Bruna, nawet się ucieszyłam, że nie musiałam wracać do domu gangu. Przyjęła nas bardzo ciepło i Laura od razu ją zaakceptowała. Tak samo jak jego rodzeństwo. Leżałam w łóżku, kiedy w odwiedziny przyszedł ktoś z kim chyba musiałam porozmawiać. Mój brat.
-Cześć, siostrzyczko, jak się czujesz? - przewróciłam oczami, on i Bruno drażnili mnie tym ciągłym pytaniem o to jak się czuje.
-Dobrze, a teraz, chciałabym z tobą porozmawiać.
-Mam się bać? - nie lubiłam kiedy pajacował, ale co mogłam zrobić, musiałam zburzyć w tym momencie idealny obraz naszej rodziny.
-Marcel zacznę od tego, że ci faceci pod drzwiami w szpitalu to moja ochrona i zapewne czatują gdzieś pod domem w tym momencie. Ci ludzie pracują dla naszego ojca. - szok na twarzy mojego brata był czymś nowym bo ciężko go było czymś zagiąć.
-Jak to ojca?
-Wiem, że dla ciebie to szok, dla mnie też, ale to niestety prawda. Nasz ojciec, nie był naszym ojcem. - brzmiało to jak kiepska telenowela, ale mi też nie było z tym łatwo. Z dnia na dzień okazało się, że jestem mafijną księżniczką. W dodatku w moich żyłach płynęła włoska krew.
-To nie może być prawdą!! - w oczach Marcela pojawiły się łzy, a to było dla mnie szokiem.
-Marcel, nasz biologiczny ojciec jest Donem, to szef szefów włoskiej mafii. - musiał to wiedzieć, to było najważniejsze,
-Jak mama mogła nam to zrobić?!! Puściła się z jakimś szemranym typem!!
-Przestań!! Nie wiemy co się tak naprawdę stało!! - wstałam z łóżka i chciałam go przytulić, ale mnie odepchnął. To zabolało, nie fizycznie, ale serce mnie zakuło. Nie mogłam patrzeć jak cierpi. To wszystko było naprawdę ciężkie do ogarnięcia. A na dodatek miałam pewność, że Marcel pomyślał, że się z tym pogodziłam. Ale to nie było możliwe. - Uspokój się, myślisz, że mi to przyszło łatwo. To wiedz, że ani trochę. Spadło to na mnie tak niespodziewanie, że nie mogłam w to uwierzyć, nadal nie wierzę. Kochałam naszego ojca, był dla mnie kimś na kim mogłam polegać. Ale nie mam pretensji do mamy, może i popełniła błąd, ale tego sie juz nie dowiemy. A ten człowiek Matteo Paletroni nie miał o nas pojęcia!
-Nie wierzę ty go bronisz?!! Jaką masz pewność, że mówi prawdę?!!
-Żadną i go nie bronię, ale on uśmiecha się tak samo jak ty i jesteście do siebie podobni. On zrobił badania genetyczne. - pukanie do drzwi przerwało naszą kłótnię, do pokoju bez zaproszenia wszedł nasz biologiczny ojciec, Marcela zatkało. Teraz dokładnie było widać ich podobieństwo. Widziałam jak w oczach mojego brata tli się gniew, bałam się, że zaraz zacznie się tu nie fajna rozgrywka. Stanęłam pomiędzy nimi, patrzyłam to raz na jednego a raz na drugiego. Wydawało mi się, że nasz ojciec nawet był wzruszony.
-Dzieci - odezwał się cicho, zrobił krok do przodu. Marcel się cofnął. Za plecami Matteo zauważyłam Bruna a w jego ręce broń, kiwnęłam głową by tego nie robił. Na szczęście schował broń. Nie chciałam rozlewu krwi. Ojciec wyciągnął do mnie rękę z jakimś dokumentem , wzięłam go od niego, to były testy DNA, czarno na białym mieliśmy dowód, że jesteśmy jego dziećmi. Palące łzy spłynęły po moich policzkach, dopiero do mnie to dotarło. Spojrzałam na Marcela i już wiedziałam, że do niego też. Dla naszej dwójki był to jakiś kosmos.
-Ten świstek niczego nie zmienia - powiedział Marcel spokojnie. Znałam ten ton i wiedziałam że za chwilę wybuchnie. Modliłam się tylko, żeby ojciec nie wyprowadził go dodatkowo z równowagi.
-Nie chce nic zmieniać, jesteście dorośli i macie swoje życie, ale chciałbym być jego częścią. Gdybym wiedział nigdy bym was nie zostawił. Kochałem waszą matkę, ale ona odeszła a ja to uszanowałem. I wybacz synu, ale teraz kiedy was odnalazłem nie mogę z was zrezygnować. - miałam jednostronny obraz, ale jakaś cząstka mnie wierzyła temu człowiekowi. Bo niby po co miał by to wymyślać, jaki miałby w tym interes.
-Marcel, odpuść - poprosiłam brata, bo widziałam, że za moment powie coś czego będzie żałował, obawiałam się, a właściwie to wiedziałam, że jak tylko to przemyśli będzie sobie wyrzucał swoją niewyparzoną gębę. Na szczęście mnie posłuchał. Kamień spadł mi z serca kiedy Marcel podszedł do ojca i podał mu rękę. Znów się rozbeczałam, ale teraz miałam oparcie w ramieniu mojego ukochanego.
-Nie licz na to, że będę mówił do ciebie ;tato;
-Nie śmiałem o to prosić, mów mi po prostu Matteo. A ty Weroniko? - wszyscy na mnie spojrzeli, a ja sama nie byłam pewna co powinnam zrobić, chciałam mieć ojca, ale czy to nie będzie obrazą dla mojego taty, tego przyszywanego.
-Potrzebuje więcej czasu, proszę wybaczyć, ale na razie może pozostać Matteo.
-Dobrze, zaczekam ile będzie trzeba. Ochrona jest do waszej dyspozycji, z tego nie zrezygnuje. Mam wielu wrogów, a nie darowałbym sobie gdyby coś się wam stało. I zanim się o to pokłócimy, wiem że jesteście gangiem, ale jednak mieliście wrogów pod swoim dachem co o mało nie skończyło się tragedią. - skierował swój wzrok na Bruna, wyczułam że się spiął.
-Z tego co wiem, to nasz wspólny wróg - powiedział pewnie Bruno, a ja kompletnie nic z tego nie rozumiałam. Wypadłam z obiegu po wypadku a oni mnie o niczym nie informowali.
-O czym mi nie mówicie? - zapytałam patrząc na nich spod przymrużonych powiek. Wszyscy się wyraźnie zmieszali. No teraz to ja już nie odpuszczę. - Mówcie!!
-Patryk to nie Patryk, to młodszy brat jednego z gości, który chcą zemsty. Miał się do nas wkręcić i szpiegować. Informował na bieżąco brata o naszych posunięciach. Twój wypadek nie był przypadkiem. - powiedział na jednym wdechu Bruno a mnie zmroziło. Pomyślałam o Laurze i że grozi nam niebezpieczeństwo dopóki gang i mafia nie złapią tamtych ludzi.
-Co zamierzacie? Matteo? - wiedziałam, że moge liczyc na prawdę z jego strony , bo zależało mu na naszej akceptacji.
-Wytropić, złapać i zabić. - no i to jest konkret, bez owijania w bawełnę. Brawo tatku. Masz plus.
-No a to jak wam idzie tropienie, a jeszcze jedna kwestia co oni mają wspólnego z Włochami?
-Bracia namieszali nie tylko tutaj, miałem wątpliwą przyjemność przekonać się, że to najgorszy sort skurwysyństwa- powiedział nieznany mi głos po angielsku.
Chi sei?(kim jesteś?) - zapytałam po włosku nowo przybyłego
-Sono Sebastian, il tuo fratellastro(jestem Sebastian, wasz brat przyrodni)- ojej facet był mega przystojny i wyglądał na takiego, który miał łeb na karku. Po minie Bruna, wywnioskowałam, że znali się i chyba nie bardzo lubili. Trudno, dla bezpieczeństwa Laury, byłam gotowa ich zaakceptować. To teraz się liczyło i Gang i Cosa Nostra musieli się pogodzić ze swoją obecnością i tolerować. Jak na tą chwile wiedziałam to co chciałam. Pozwoliłam Matteo by poznał Laurę, pokochał ją od pierwszego wejrzenia. A mała za cholere nie chciała się od niego odkleić. Naszemu przyrodniemu bratu też skradła serce. Chociaż zawsze myślałam, że ludzi ich pokroju serca nie mają. A tu totalnie mnie zaskoczyli.