Łucja czekała na mnie na lotnisku uchachana po same pachy, mówiłam że to wariatka? Wyściskała mnie tak że miałam wrażenie że wypluję wnęczności. Była silna, albo to ja byłam zbyt słaba. Kiedy w końcu przestała mnie przytulać, spojrzała na mnie i powiedziała poważnie:
-Przykro mi, nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało. Jak ty się wogóle czujesz?
-Tak jak już mówiłam, martwa. - potok łez znów wypłynłą z moich oczu, jak długo jeszcze będę mogła z tym żyć. Powinnam od razu rzucić się w wir pracy. Zacząć myśleć o dziecku i o sobie. Bo moje myśli błądziły niebezpiecznie w kierunku którego nie powinny obierać. Jakiś facet, który przyjechał z moją przyjaciółką zapakował moje walizki do auta. Łucja złapała mnie za rękę i pociągnęła w kierunku czekającego na nas chłopaka. Wydawał się miły i jakoś mi się go szkoda zrobiło. Wiedziałam jakie ma podejście Łucja do facetów.
-Jest ktoś kto chciałby żebym cię pozdrowiła- powiedziałam po Polsku mając nadzieję, że Ten chłopak nic nie rozumie.
-Ooo a kto taki?
-Karol, kolejny którego zaliczyłaś i zostawiłaś jak nie potrzebną rzecz - powiedziałam oburzona, bo Łysy okazał się naprawdę fajny.
-Histeryzujesz moja droga, było miło, ale się skończyło. - fuknęła obrażona, ale w jej głosie wychwyciłam nutkę żalu. Westchnęłam.
-O co chodzi?
-No bo on naprawdę mi się spodobał i sie wystraszyłam. Lubię moje życie takie jakie jest. Nie nadaje się na żonę, a już tym bardziej na matkę, a wydaję mi się że na tym mu zależało. - no tak znałam tą gadkę już bardzo dobrze, nie wiem czego się bała. Albo wiem pewnie tego że straci swoją wolność, ale to nie musi tak być.
-Łucja, jesteś głupia. Wiążąc się z kimś takim jak Karol miała byś życie jak w bajce i przedewszystkim to nie typ który by cię osaczył. Bo z tego co zauważyłam sam tego nie lubi. - wzruszyła ramionami i odwróciła się w stronę szyby. Widziałam że się spięła. Coś ją gryzło, ale widocznie nie była gotowa mnie o tym poinformować. Postanowiłam nie naciskać. Teraz sama musiałam poradzić sobie ze swoimi problemami. Dotarliśmy do mieszkania mojej przyjaciółki i uwierzcie nigdy nie byłam w większym szoku niz w momencie kiedy wyrósł przedemną mini Łysy, dwulatek był tak bardzo do niego podobny, że to aż nie możliwe. Spojrzałam z wyrzutem na przyjaciółkę, co ona najlepszego zrobiła, po co była gadka że nie nadaje się na matkę. Zamierzała ukryć małego przedemną w piwnicy.
-Coś ty sobie myślała, jak mogłaś nic nie powiedzieć, kij ze mną, ale Karol ma prawo wiedzieć!!! Dziewczyno on nadal wierzy że może być coś między wami!!
-Próbowałam, ale za każdym razem rezygnowałam. Raz nawet zadzwoniłam, ale jak tylko usłyszałam jego głos, szybko się rozłączyłam. - opadła zrezygnowana na sofę, teraz miałam pewność, że to ją gnębiło. Musiałam coś z tym zrobić, on musi wiedzieć że ma syna. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
-Cześć, wybacz, że tak późno, ale chciałam ci dać znać, że dotarłam w jednym kawałku.
-Miło to słyszeć. Słyszę jednak po głosie, że jest coś nie tak. - Łucja machała przecząco głową, nie tym razem. Mój facet nie pozna nigdy swojego dziecka, ani ono ojca. To dziecko jeśli mogło mieć szansę mieć pełną rodzinę to byłam gotowa zdradzić najlepszą przyjaciółkę. -Bo jest naprawdę coś nie tak. Możesz włączyć kamerkę?
-Ok. - po chwili na ekranie telefonu miałam twarz Karola.
-Chciałabym żebyś kogoś poznał. - Odwróciłam telefon w stronę chłopca, Łucja ciskała w moja stronę pioruny. - Karol poznaj proszę, Łucja jak on ma naimię?!