rozdział 12

15 4 0
                                    

Od poznania ojca przez Marcela minęły dwa tygodnie i jak na razie jakoś to szło, nawet zauważyłam, że zaczęli się dogadywać z Sebastiano. Chociaż o Bruno nie mogłam tego powiedzieć, przy każdej okazji warczeli na siebie jak dwa psy walczące o kość. Matteo musiał pojechać do Włoch w jakieś pilnej sprawie, ale obiecał wrócić jak najszybciej. 

Dzisiaj pierwszy raz od powrotu ze szpitala, postanowiłam wsiąść na motor, wszyscy protestowali, ale ja musiałam sprawdzić czy dam radę. Chciałam poczuć, że nadal żyje. Bo mimo, że miałam wielu przyjaciół i miłość to nie było mi to w stanie dać tego co czułam jeżdżąc motorem. A po za tym dzisiaj chciałam odwiedzić pewne miejsce, gdzie jak wydawało mi się zostawiłam duszę. I chciałam zrobić to sama, na zawsze zamknąć rozdział z Damianem. On już miał kogoś kto za nim tęsknił i kochał całą duszą. A ja byłabym zakłamana jeśli bym powiedziała, że tak go kochałam. Po pewnym czasie nasz związek przypominał raczej przyjacielski układ. Oboje jednak się okłamywaliśmy. 

-Ziemia do Weroniki!! - wrzasnął mi nad uchem Marcel, ocknęłam się i zorientowałam, że odpłynęłam na dłuższą chwilę. 

-Przepraszam, zamyśliłam się. - zasunęłam kombinezon, wzięłam kask i ruszyłam do wyjścia. 

-Werka zastanów się jeszcze! To za wcześnie, a tym bardziej, że jeszcze nie zapoznałaś się z nowym motorem. - Marcel dreptał za mną i mnie wkurzał. Na szczęście Bruno wyszedł gdzieś z naszym przyrodnim bratem. Bo za pewne też zawracał by mi tyłek. Kiedy podchodziłam do mojej nowej maszyny serce waliło mi jak szalone. Czarna Honda lśniła aż miło było popatrzeć. I wbrew moim obawom nie czułam strachu tylko podniecenie, krew w moich żyłach płynęła jak rwący potok. 

-Marcel daj mi spokój, poradzę sobie, nie martw się, wrócę. - powiedziałam i założyłam kask. Odpaliłam motor i wibracje i mruczenie silnika sprawiły, że w żyłach zapłonęła adrenalina. Wyjechałam z podjazdu i pognałam przed siebie. Zostawiając za sobą marudzącego Marcela. Na szczęście matka i siostra Bruna wyszły z Laurą na spacer. Wszyscy byli przeciwko temu bym wsiadła na motor, a bo to za szybko, a bo nie mam wyczutej maszyny. Ale jednak nie dali rady mnie powstrzymać, wkręcili nawet w to mojego biologicznego ojca, tego było za wiele. Godzinę mi smęcił przez telefon. Ale się nie dałam, byłam uparta jak on, na tyle już go poznałam by to wiedzieć. A po za tym sam kupił mi czarną bestię i jak mogłabym nie przyjąć takiego prezentu. Jednak kiedy dojeżdżałam do tego feralnego skrzyżowania, przez moje plecy przeszedł dreszcz. Mogłam tu zginąć. Ale żyje i miałam zamiar korzystać z życia na sto procent. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam przed siebie. Udało się mi dotrzeć na miejsce wypadku Damiana. Zamknęłam oczy i pod powiekami przeleciał mi obraz go, leżącego z zakrwawioną twarzą. A kiedy je otworzyłam na tamtym drzewie zobaczyłam krzyż z napisem ;zginął kochając to co robił; Damian. Mimo woli pod powiekami pojawiły się łzy. To nie tak, że przestałam o nim myśleć, ja po prostu nauczyłam się od nowa kochać. Żyć od nowa. A Damian pędził po niebieskiej autostradzie i miałam nadzieję, że był szczęśliwy. Bo ja odnalazłam swoje szczęście, przy Bruno. Nie chciałam jechać na cmentarz, bo to tu zakończył swoja życiową drogę. To tu umarł i tutaj ostatni raz spojrzał w niebo. Pocałowałam krzyż i ostatni raz oglądnęłam się za siebie odchodząc z tego miejsca. Wróciłam do domu i na podjeździe czekało na mnie trzech mega wkurwionych facetów. 

-Zwariowałaś?!! - pierwszy odezwał się Sebastiano, jak to Włoch wymachiwał rękoma jak szalony. Zsiadłam z motoru i ściągnęłam kask. Nic nie było w stanie popsuć mi humoru. Nawet ich pierdolenie. 

-Uspokójcie się, bo wam żyłka strzeli. Wróciłam cała i zdrowa. - ominęłam tą trójkę z uśmiechem i weszłam do domu. Weszłam do sypialni i od razu udałam się pod prysznic. Za chwilę miały wrócić do domu matka i siostra Bruna z Laurą. Wykąpana i w dobrym nastroju wyszłam z łazienki. 

-Ty i twój przyrodni brat doprowadzacie mnie do szału!! - Bruno wydarł się na mnie jak tylko weszłam z powrotem do sypialni. - Zachowujesz się jak nieodpowiedzialna smarkula!! 

-Bruno wyhamuj, za chwile powiesz za dużo!! - to była pierwsza nasza kłótnia od kont zaczęliśmy się spotykać i już jej tor nie bardzo mi się podobał. 

-Nie wydaje mi się!! Robisz głupotę za głupotą. Ostatnia prawie skończyła się twoją śmiercią!!! 

-I dlatego postanowiłam dzisiaj wsiąść na motor!!! Żeby zacząć żyć!! Bo chyba wszyscy zapomnieliście, że po śmierci Damiana ja też umarłam. Nie jestem już tą osobą, którą byłam!!! Pogódź się z tym!!!!

-No tak, ciągle Damian!!! Kiedy przestaniesz w końcu żyć tamtym zdarzeniem?!!! - zabolało, nie zdawał sobie sprawy z tego, nigdy nie rozmawialiśmy tak naprawdę o tym co się w tedy stało. Ale tak naprawdę nie chciałam zapomnieć o Damianie. Przeżyliśmy razem dziesięć lat. 

-To nie sprawiedliwe!!! Zrobiłam dzisiaj to co zrobiłam żeby na zawsze rozprawić się z przeszłością!!! Moja miłość do Damiana od jakiś czterech lat, okazała się przyjacielska!! Oboje pogubiliśmy się w tym wszystkim, ale jego już nie ma, to ty musisz w końcu zrozumieć, że to ciebie kocham!!! - ubrałam się i nie chciałam już słuchać pierdolenia Bruna, wyszłam z sypialni trzaskając drzwiami. Może zrozumie w końcu, że tylko on się katuje tym, że byłam z Damianem. Na dole w salonie siedział Sebastiano z Marcelem zmierzyłam ich wściekłym spojrzeniem.  

-Sei soddisfatto di te stesso?( jesteście z siebie zadowoleni?)

-Sorellina, eravamo solo preoccupati per te, hai avuto un grave incidente di recente( Siostrzyczko, my się tylko martwiliśmy o ciebie, miałaś niedawno poważny wypadek) 

-I właśnie dlatego to zrobiłam, żeby ruszyć do przodu!!!! Nie potrzebne mi wasze pretensje, ani żale!! Albo zaakceptujecie mnie taką jaką jestem albo nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziałam już spokojniej, ale z Bruno nie miałam zamiaru rozmawiać, będzie musiał się postarać. Poszłam do kuchni dokończyć obiad. 

-Dada !! - usłyszałam z przedpokoju wesoły głosik mojej córki i mimo woli, że byłam zła to się uśmiechnęłam. Wiele razy próbowaliśmy z Bruno namówic naszego skrzata do powiedzenia mama, ale uparła się i tata było jej ulubionym słówkiem. Przy obiedzie nie rozmawialiśmy za wiele, odpowiadałam półsłówkami na zadawane pytania. Nie miałam ochoty jak na razie na dyskusje z tymi trzema ogrami. Ale było coś co musiałam wiedzieć. 

-Co z braćmi? - zapytałam kiedy matka Bruna wyszła. 

-Twój ojciec wpadł na ich trop, jutro przyjeżdża i ruszamy na akcję. - Na reszcie sprawa się ruszyła, nie chciałam oglądać się co chwilę za siebie. Bo chociaż miałam ochronę i Laura też, to wiedziałam, że ci ludzie byli gotowi na wszystko. Miałam nadzieję, że to już koniec. 

Żyć od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz