dwa tygodnie później:
Bruno:
Kiedy lekarz poinformował nas, że Weronika zapadła w śpiączkę, nie umiałem sobie z tym poradzić, okazało się że obrażenia były zbyt poważne. Spiączka farmakologiczna okazała się tą śpiączką przy której być może modlitwy nie wystarczały. Ale i tak modliłem się i zajmowałem się Laurą. Ta maleńka bardzo tęskniła za matka, a mi się łamało serce. Sprawa z braćmi stanęła w martwym punkcie. Mendy zaszyły się w norach, ale nasi ludzie już działają i to kwestia czasu a dobierzemy się do nich. Teraz najważniejsza była Weronika i Laura to nimi musiałem się zajać. Laura zaczęła mówić "tata" w swoim uroczym języku, ale miałem wyrzuty sumienia, bo to Wilczyca powinna o tym zdecydować. Powtarzałem Bambi, że jestem "wujek" ale na nie wiele się to zdało.
Właśnie ją usypiałem kiedy ktoś zapukał do drzwi, wstałem z westchnieniem, bo uśpić dzisiaj Laurę to jakiś cud. Otworzyłem drzwi, a to Marcel przyniósł mi telefon.
-Odbierz - wychrypiał jakimś dziwnym głosem, zduszonym od emocji. Po plecach przeszdł mi dreszcz, drżącą dłonią wziąłem od niego aparat i przyłożyłem do ucha.
-Halo - w moim głosie można było usłyszeć niepewność.
-Wróciłam - to jedno słowo i znany mi głos, zwalił mnie na kolana, teraz już wiedziałem dlaczego Marcel tak zareagował. Kurwa, obudziła się!
-Tak bardzo się bałem - wyszeptałem
-Ja też. - także wyszeptała, słyszałem jak pociąga nosem, płakała, a ja już nie chciałem by płakała, przysięgłem sobie, że od teraz będzie się juz tylko śmiała. Rozłączyła się, ja pozbierałem się z podłogi i spojrzałem na roześmianą Laurę, mała Bambi czuła chyba, że zobaczy w końcu swoja mamusie. Podszedłem do niej, a ona wstała z podłogi i zrobiła swój pierwszy krok.
-Marcel widziałeś to ! - cieszyłem się i byłem dumny jak prawdziwy ojciec.
-Dada - zapiszczała Bambi i klasnęła w swoje pulchne rączki. Marcel spojrzał na mnie ździwiony.
-Nie patrz tak, próbowałem jej to wybić z głowy, ale uparta jest jak matka. - mój przyjaciel się zaśmiał a ja pokręciłem tylko głową. Wziąłem Laurę na ręce i postanowiłem ją przebrać i pojechać do szpitala. Z drzemki i tak już nic by nie było. Mała była zbyt pobudzona. To chyba mój błąd, o jedną kostke czekolady za dużo. Kiedy juz przeżyłem moment ubierania tego małego diabełka, zapiąłem ja w foteliku i pojechaliśmy do szpitala. Moja radość była taka wielka, że nie mogłem przestać się uśmiechać. W końcu będę mógł zobaczyć jej oczy. Tęskniłem nawet za tym groźnym spojrzeniem, bo wolałem już to niż jej zamknięte powieki. Nie chciano wpuścic mnie z Laura, musiałem przypomnieć z kim mają do czynienia, chociaż wcale tego nie lubię. No dobra czasem wladza jest potrzebna i otwiera wiele drzwi. Byliśmy w mieście znani nie koniecznie lubiani, ale miałem to gdzieś. Nie winni nie musieli się nas bać, za to winni powinni. Weszliśmy do sali Weronika spała, przeklęte maszyny zniknęły, a jej oddech był spokojny. Podszedłem do łóżka i pogłaskałem ją po policzku, był taki ciepły i delikatny. Zamrugała kilka razy i spojrzała na mnie tymi cudownymi oczami.
-Hej - powiedziała lekko zachrypniętym głosem od snu.
-Hej - odpowiedziałem przełykająć gule wzruszenia. Nie lubiłem okazywać uczuć, właściwie to nie potrafiłem, ale przy Weronice to wychodziło ze mnie tak naturalnie i bez większych oporów. Wyzwalała we mnie wszystko co najlepsze. Wyciągnęła dłoń i pogłaskała Laurę, która uparcie wtulała sie w moją szyję.
-Daj jej chwilę, nie widziała cię od kilku tygodni. - powiedziałem by ją pocieszyć, w jej oczach pojawiły się łzy. Postawiłem Bambi na podłodze i ją podtrzymałem.