Rozdział 2:

188 17 0
                                    

[Noeul]

Kiedy chłopak przejechał nosem po mojej szyi całe ciało pokryło się gęsią skórką. -Ładnie pachniesz..- Mruknął chłodnym głosem. Złapałem za jego dłonie patrząc w jeden punkt. -Czego chcesz...?- Mruknąłem spokojnym głosem. -A jak myślisz.. Czego mogę chcieć..- Spojrzał na mnie czerwonymi oczami przesuwając ustami po szyi by lekko je uchylić tak jakby zaraz miał się wbić. Przełknąłem lekko ślinę i skupiłem swoją całą siłę w rękach. Złapałem go i przerzuciłem tak by wyleciał za dach. 

Oparłem się lekko o krawędź spoglądając w dół ale nic nie było. Chłopak złapał mnie za ramiona wciągając bardziej na środek dach przyciskając do komina. Spojrzałem na niego z przerażeniem. Położyłem ręce na jego klatkę by trzymać między nami dystans. -Zostaw mnie!- Krzyknąłem. -Jesteś zbyt odważny sądziłeś, że jak wywalisz mnie z dachu to coś mi się stanie?- Mruknął i zaśmiał się. Sięgnąłem jedną ręką do swojego paska.

 Wyjąłem z niego sztylet wysmarowany czarną mazią. Milimetr dzielił mnie od tego by wbić mu to w gardło. Jednak złapał mój nadgarstek mocno ściskając. Przewrócił moją rękę na bok przez co moje palce automatycznie się otwarła a broń wyleciała. -Sztylet łowcy..?- Mruknął już bardziej z przejęciem. -Nie masz odznaki łowcy.. Skąd to masz..?- Dodał. -Nic Ci nie powiem. Puszczaj mnie do cholery!- Wydarłem się szarpiąc ale co ja mogłem tym osiągnąć? On ma podwojoną lub nawet i dziesięciokrotnie większą siłę niż ja. 

-Nadal nie chcesz współpracować i wolisz się drzeć? Mimo tego, że jesteś teraz kompletnie w dupie?- Spojrzał na mnie mierząc wzrokiem. -Skoro trzymał mnie przyparty do komina wykorzystałem sytuację i podniosłem nogę owijając nią jego i mocno przepchnąłem na bok. Zadziałało bo chłopaka odepchnęło na bok a ja podbiegłem do drzwi. Jednak tak jak je otwarłem tak on je zamknął z hukiem. Złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie. Szarpaliśmy się tak, że później skończyliśmy na ziemi. To ja na nim siedziałem to on na mnie kręcąc się po całym dachu. Ostatecznie zostałem przyciśnięty do ziemi na krawędzi dachu. Gdzie jasno dawał mi do zrozumienia, że jeśli będę się szarpał dalej wypchnie mnie na dół. Trzymałem ręce na jego ramionach mając mocno zaciśnięte palce.

Chłopak rozerwał moją koszulkę z boku tak by mieć dobry dostęp zarówno do szyi jak i ramienia i obojczyka które teraz było rozerwane. Kiedy ponownie się zbliżył i przejechał językiem bo mojej skórze od razu zamknąłem oczy. I zacisnąłem o wiele mocniej palce na jego ramionach. Chłopak uśmiechnął się lekko po czym złożył mokry pocałunek na mojej szyi. -Jezu jak masz mnie ugryźć to po prostu to zró..!- Nie dokończyłem słowa bo wbił się w moją szyję kilku centymetrowymi kłami. Syknąłem cicho i wbiłem w jego ramiona paznokcie tak mocno, że aż do krwi.  Całe moje ciało spięło się do granic możliwości. Ten ból był nie do zniesienia. Chłopak odsunął się po chwili. Spojrzałem na niego przez zamglony wzrok. 

Chłopak spojrzał na swoje rany po czym wydawał się być bardzo zdziwiony tym, że jego rany od moich paznokciach zniknęły wręcz od razu po oddaleniu się. Ja jednak tyle pamiętam bo później.. Szybko zemdlałem przez ból. 

❝𝐊ł𝐲 - 𝐒𝐭𝐨𝐫𝐲 𝐁𝐨𝐬𝐬𝐍𝐨𝐞𝐮𝐥❞ -  ༒ ~1~ ༒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz