Obudziłam się oczywiście niestety w domu dziecka, a miałam taki piękny sen, że znalazłam kochającą mnie rodzinę... Ale niestety to był tylko sen... Czytałam, więc sobie książkę o obozie koncentracyjnym Auschwitz w Oświęcimiu. Była bardzo ciekawa i ma 1003 strony, a jestem na 54. Była sobota, więc nie szłam do szkoły. Szkoda, bo nie widzę Panny Bell... Szkoła pewnie się cieszy. Zapytałam się Pani z domu dziecka czyli Panny Eleny. Standardowo mnie nie słuchała i rozmawiała z 11- letnią Oliwią. Nie lubię Oliwi. Jest wredna i niegrzeczna, przeklina, ryczy, wymyśla, pyskuje nauczycielom, nie słucha na lekcji i tak dalej... A ta Pani zawsze udaje, że mnie nie słyszy.
- Panno Eleno. kiedy wyjdziemy na dwór? - Zapytałam cicho. - Nie dostałam odpowiedzi, ale nakrzyczała na mnie.
-Cicho bądź Lily, bo teraz jestem zajęta, bawię się z Oliwką!- Przepraszam Panno Eleno... - Powiedziałam.
Czasami bałam się Pani Eleny przez jej zachowanie wobec mnie.
Powiedziała mi tylko, że jutro przyjdzie jakiś nowy chłopak. Skinęłam głową i poszłam zerknąć przez okno na piękną otaczającą nas przyrodę i pogodę. Było ciepło, słonecznie, ale my oczywiście niestety cały czas siedzimy tutaj, w budynku.
Miałam dosyć przebywania w tym domu dziecka. Chciałam mieć swoją rodzinę, swój dom, przyjaciół i znajomych. Ale jak widać nie było mi to na razie pisane...
- Nudno tu trochę... - Pomyślałam.
- Wiem! - Powiedziałam przejęta.
Zrobię to co najbardziej lubię! Potnę się i wyobrażę sobie moją śmierć!Poszłam do łazienki, wyobraziłam sobie moją śmierć, wyciągnęłam mój nóż i zaczęłam się ciąć. Po moich dłoniach pomalutku ciekła czerwona krew.
- Miłe uczucie. - Powiedziałam.
Gdy się cięłam i wyobrażałam sobie moją śmierć było mi tak cudownie... Czułam się jak w raju.
10:39
Obudziłam się, więc wstałam z łóżka, umyłam okulary, rozczesałam włosy, ubrałam się i umyłam zęby. Wyglądałam tak:Zjadłam śniadanie i zastanawiałam się kiedy przyjdzie ten chłopak, o którym mówiła Panna Elena.
Nagle wszedł. Był... ładny...Podeszłam do niego i przywitałam się, ale nie odpowiedział. Pewnie nie ma nastroju, bo rodzice go tu zostawili. Tak jak mnie...
Chłopak usiadł na krzesło, które stało przy maleńkim stoliku dla dzieci. Z oka spłynęła mu łza.
Był bardzo przygnębiony, więc usiadłam obok niego, ale nic nie mówiłam.
- Cześć. - Przywitał się.
- Hej, wszystko dobrze...? - Zapytałam trochę zmartwiona.
A on odpowiedział.
- Nie, mój stary mnie nienawidzi, chleje te jebane piwo, matka nie żyje, bił mnie, a teraz jeszcze mnie oddał do tego pieprzonego domu dziecka! NIC NIE JEST DOBRZE! - Krzyczał załamany i wściekły. Zaczął płakać bardziej.-Hej... wiem, że musi być Ci po tym ciężko... Ale może z kimś się tu zapoznasz? - Powiedziałam pocieszająco by uspokoić szlochającego chłopaka.
- Zapoznać? Z tymi dzieciakami, które mają 5 lat i mniej? Żartujesz sobie? - Zapytał zmarnowany.
- Chodziło mi bardziej, że możesz zapoznać się ze mną. - Powiedziałam.
- Aaaa no to okej. - Powiedział i skinął głową.
- Jak masz na imię? - Zapytałam uśmiechając się.
- Dawid. - Powiedział i podał mi rękę.
- A ja jestem Lily. - również podałam mu rękę i uśmiechnęłam się.- Ooo masz ładne angielskie imię. - Powiedział unosząc brwi do góry.
- Dziękuję, ty też masz ładne imię. - Powiedziałam.
- Najlepsi przyjaciele? - Zaproponował Dawid.
- Jasne! - Zgodziłam się ucieszona, że w końcu w tym domu dziecka nie będzie nudno. I tak zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi.- Lily, gdyby kiedyś któreś z nas wyjechało gdzieś daleko, miejmy takie same pierścionki abyśmy o sobie pamiętali, lub przypominali. - Powiedział zakładając mi granatowy połyskujący w słońcu pierścień po czym nałożył sobie na palec taki sam pierścień.
Uśmiechnęłam się i nic nie mówiłam, a chłopak odwzajemnił uśmiech. Stwierdziłam, że już nie będę potrzebowała cięcia się, więc już tego nie robiłam. Byłam ciekawa czy nasza przyjaźń będzie trwała na zawsze...