【10】

182 18 2
                                    

"Inne oblicze"

***

Dzień festiwalu nadszedł szybciej niż ktokolwiek, mógłby się spodziewać i zanim Izuku zdążył nawet mrugnąć biegł ile sił w nogach po torze z przeszkodami na przeludnionym stadionie w U.A. Nogi zaczynały odmawiać mu posłuszeństwa, a każdy kolejny zaczerpnięty przez niego haust powietrza palił i rozdzierał jego klatkę piersiową. Mimo tego ciągle pchał swoje ciało dalej i dalej w stronę mety. Ciężki kawałek blachy, który targał na plecach od początku wyścigu, ciążył mu niemiłosiernie. Ostre krawędzie metalowej powłoki szarpały dłonie i plecy nastolatka, a jego wewnętrzne demony krzyczały na niego, że całe to poświęcenie idzie na marne. Słyszał przerażony głos jego matki, kpiny Kacchana, delikatny, ale stanowczy ton All Mighta oraz tysiące innych, mieszających się z okrzykami podnieconego tłumu, nad nim.

Jednak nawet w całym tym zgiełku. Cichsze niż szept na wietrze były obecne dwa głosy, które stanowiły całą siłę napędową chłopca.

Umysł jest twoim atutem. Nie zapomnij o tym.

— Dajmy z siebie wszystko Midoriya!

Byli powodem, dla którego się nie zatrzymywał. Biegł dalej i szybciej niż kiedykolwiek. Biegł za wszystkie lata ignorowania i poniżenia.

Gotów był zrobić dla nich wszystko, byleby tylko go nie opuścili.

To dlatego, gdy dotarł do końcowego etapu biegu i zobaczył przed sobą pole minowe, zdecydował się skoczyć.

▁▁▁▁▁▁▁▁

Wygrana pierwszego etapu jest jak sen, który upaja zmysły Izuku. Pierwszy raz w całym swoim życiu jest w czymś lepszy od innych. Stan, który ogarnia ciało i umysł nastolatka, powoduje, że czuje się niezwyciężony i pragnie, by to nigdy się nie skończyło. Ten jeden raz daje się ponieść chwili. Napawa się furią Kacchana i opaską za 10 milionów punktów, nawet jeśli przyczynią się do jego upadku. 

▁▁▁▁▁▁▁▁

Rozpoczyna się runda druga i pomimo początkowych trudności w znalezieniu własnej drużyny jakoś udaje mu się wystartować. Dołącza do niego Mei, co sprawia, że serce Izuku trzepocze, a przeczucie zbliżającego się zwycięstwa rośnie i wypełnia każdy jego zakamarek. Na czas turnieju Deku, który nadal stanowił nieodłączną część prawdziwego ja Izuku, przestaje być widoczny. Zastępuje go ktoś zupełnie inny. Pewny siebie, swoich umiejętności i celu własnego istnienia, który powoduje, że jego ciało dalej próbuje oddychać.

To właśnie to jego nowe oblicze kieruje swoją drużyną i traktuje paralizatorem każdego wroga, który ośmieli się stanąć mu na drodze. To ono śmieje się w twarz uczniowi kursu bohatera, gdy tamten próbuje skopiować dar Midoriyi. Zdziwienie i przerażenie widoczne na twarzy do tej pory pewnego siebie blondyna powoduje, że Izuku nie może się opanować.

— Szukałeś tam czegoś b o h a t e r z e? Muszę cię zmartwić, ale jest tam tylko pustka — syczy, wkładając w tę krótką wypowiedź cały jad nagromadzony w jego sercu przez te wszystkie lata swojego życia. Wkłada w nie swą nienawiść, obrzydzenie oraz żal do własnego istnienia i reszty świata, który go odtrącił.

▁▁▁▁▁▁▁▁

Jego drużyna zajmuje czwarte miejsce. Nie studzi to zapału Izuku. Być może i zajęli ostatnią pozycję na tablicy wyników, ale wciąż są w grze. Tylko to się dla niego liczy.

▁▁▁▁▁▁▁▁

Podczas przerwy między drugą a trzecią rundą Kacchan próbuje z nim porozmawiać. To, co chce mu powiedzieć, wydaje się bardzo dla niego ważne. Gdyby Izuku nie znał go przez większość życia, mógłby uznać, że drugi nastolatek próbuje go przeprosić. Niemożliwe.

W głowie Midoriyi wciąż rozbrzmiewają słowa Shigarakiego.

Gnębił cię i czerpał z tego przyjemność. To nie brzmi jak zachowanie godne bohatera, tylko złoczyńcy.

Właśnie.

To Katsuki Bakugou był potworem tej historii.

Nie jego przyjacielem, z którym bawił się godzinami na placu zabaw obok ich domu. Nie przyjacielem, z którym śmiał się najgłośniej, kiedy oglądali razem filmy i zbierali karty kolekcjonerskie All Might.

Kacchan przestał istnieć tak samo, jak Deku.

Oboje zginęli tego samego dnia z rąk szlamowego złoczyńcy wieki temu.

Teraz był tylko Izuku Midoriya i Shigaraki — jego nowy najlepszy przyjaciel bez twarzy.

Izuku Midoria nie miał zamiaru dłużej pozwalać Katsukiemu Bakugou na kontrolowanie jego życia. Po raz kolejny go zignorował.

Umysł chłopca wymazał z pamięci błagalny głos Katsukiego. Jego zaniepokojenie podczas pierwszego etapu festiwalu oraz desperacje w głosie, gdy próbował dogonić go na szkolnym korytarzu.

▁▁▁▁▁▁▁▁

Dźwięk głosu Present Mica rozniósł się echem po wypełnionym ludźmi stadionie. Każdy z nich ryczał, wrzeszczał i wykrzykiwał słowa zachęty dla swoich faworytów. W centrum tego wszystkiego stał Izuku, naprzeciw którego znajdował się jego przeciwnik - Shinso Hitoshi. Jego kolega z klasy, z którym uczęszczał na zajęcia od przeszło dwóch miesięcy. Osoba, która wypowiedziała wojnę uczniom kursu bohatera. Największy samotnik w klasie zaraz po samym Izuku. Człowiek, o którym Midoriya nie wiedział nic, a jednocześnie czuł z nim większą więź porozumienia niż z własną matką.

Każdy z nich nie miał do stracenia nic oprócz własnych marzeń.

Runda się rozpoczęła, jednak żaden z nich się nie poruszył.

Obserwowali się nawzajem.

— Tylko jeden z nas może wygrać — mówiąc to, Midoriya wystrzelił w stronę swojego przeciwnika z paralizatora. Jego twarz nie wyrażała, żadnych emocji. Hitoshi był zbyt wolny, by zrobić unik i już po chwili zwiną się z bólu na betonowej nawierzchni boiska. Izuku ruszył w jego stronę i podniósł go za kołnierz tak, żeby oboje mogli spojrzeć sobie w oczy — Nie bierz tego do siebie, Shinso.

Chłopak wydał z siebie śmiech, który samym swoim brzmieniem przypominał bardziej tarcie papieru ściernego.

— Zabawne, to samo mógłbym powiedzieć tobie. Nic niewart quirkless śmieciu. Nawet jeśli wygrasz, już zawsze będziesz Deku.

Furia ogarnęła całą istotę Izuku. Nie wiedział, skąd Shinso znał jego przezwisko i nie obchodziło go to. Chciał jedynie zobaczyć, jak jego nos roztrzaskuje się pod swoją pięścią.

— NIE. JESTEM. JUŻ. DEEEKU!!! — zaciśnięta pięść poleciała w stronę uśmiechniętej twarzy Shinsou.

— Mam cię.

I tak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki całe ciało Midoriyi przestało działać, a wyraziste zielone oczy zmętniały.

— Wyjdź za granice boiska — stanowczy głos Shinsou odbił się w głowie nastolatka.

Nie.

Midoriya z całych sił próbował oprzeć się rozkazowi, ale na darmo. Jego nogi już zmierzały w stronę wyznaczonego celu.

Nie. Nie. Nie!

Jak przez mgłę chłopiec patrzył jak jego własne ciało, po raz kolejny odbiera sobie ostatnią szansę na szczęśliwe życie, o jakie walczył.

Pochłonęła go całkowita rozpacz, gdy wyszedł poza granice pola, a donośny głos tylko dodatkowo rozdarł jego duszę.

— MIDORIYA IZUKU ZNAJDUJE SIĘ POZA BOISKIEM. RUNDĘ WYGRYWA SHINSOU HITOSHI!!!

▁▁▁▁▁▁▁▁

Jakiś czas później, w jednym z budynków w dzielnicy Kamino w Jokohamie. Pewien niebiesko włosy mężczyzna przesiadywał zgarbiony przed swoim telewizorem. Ekran urządzenia przedstawiał rozdanie nagród słynnego festiwalu sportu odbywającego się w U.A. - znanej szkole dla bohaterów. Uwagę mężczyzny w szczególności zwrócił zwycięzca całego przedsięwzięcia.

― Bakugou Katsuki... ― wychrypiał. ― Sensei miał rację, nada się idealnie jako nowy członek.

【Zastępca Diabła || Villain Deku】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz