Puszysta biel z wolna przemyka na błękicie.
Przysłania słoneczną żółć na kilka sekund.
Zaraz potem granatu odcień zwiastuje burzę.
Raz mieszają się ze sobą, raz walczą między sobą.
Po całym niebie.
Później czerwień wylewa się ostatkiem sił.
Róż powoli wyłania się z atramentu, choć świat owity jest ciszą.
Znów poszarzałe, owocuje białym puchem.
Lub rozświetlone, przypominają bitą śmietanę.
Może kiedyś dosięgnę tych chmur.
CZYTASZ
people write because no one listens.
PoesíaI just need a glass of wine and piece of paper. Zbiór sentencji od niewysłuchanej.