Rozdział drugi

4.9K 690 159
                                    

Trójka w sobotę!

#przysługawatt

Kiedy tej nocy wracam do domu, jestem padnięta.

Pracowaliśmy do ostatniego klienta, co w weekendy oznacza najczęściej do rana. Gdy w końcu wysiadam ze swojego samochodu pod moim domem, na horyzoncie rzeczywiście zaczyna już świtać. Powietrze na przedmieściach już jest przesycone zapowiedzią nadchodzących w trakcie dnia upałów.

Mój dom jest okropnie wręcz cichy i pusty. Po szaleństwie panującym tej nocy w High & Low wydaje się wręcz wymarły. Po raz kolejny myślę o tym, że może powinnam sobie sprawić jakiegoś zwierzaka, który witałby mnie w pustych wnętrzach, ale potem przypominam sobie, że pracuję po czternaście godzin, i natychmiast porzucam ten pomysł. Wprawdzie nie czuję emocji od zwierząt, ale i bez tego wiem, że to byłoby zwyczajne znęcanie się nad czworonogiem.

Nawet nie zapalając światła, przechodzę korytarzem na tyły domu, po drodze zrzucając z siebie firmowy T-shirt i stanik. Już topless docieram do sypialni, gdzie pozbywam się również spodni i majtek. Nago rzucam się na łóżko, a chociaż wiem, że powinnam wziąć prysznic i zmyć z siebie zapach piwa, potu i dymu papierosowego, nie mam siły się ruszyć. Jestem padnięta.

Wiem, że problemem jest praca od otwarcia do zamknięcia lokalu. Wiem, że jak reszta pracowników powinnam robić co najwyżej ośmiogodzinne zmiany albo chociaż wybierać dni wolne jak Levi, a za mnie zatrudnić kogoś nowego na pół etatu. Jest tylko jeden problem.

Wyłącznie ja mogę się zająć zamówieniami na Blue Angel. Gdyby nie było mnie tej nocy w barze, nie pomogłabym Olive – tak miała na imię dziewczyna od gościa w motocyklówce – uwolnić się od niechcianej randki. Swoją drogą dziewczyna miała dobrą intuicję – facet rzeczywiście się awanturował, kiedy już się obudził. Levi interweniował. I chociaż udawał zirytowanego tym faktem, widziałam satysfakcję na jego twarzy, gdy wyprowadzał wciąż na wpół przytomnego faceta z lokalu. Mój barman może mnie oszukiwać, ile tylko chce, ale ja i tak wiem swoje – on uwielbia być naszym bramkarzem.

Tak czy inaczej, muszę być w pracy za każdym razem, gdy jakaś dziewczyna zamówi Blue Angel, co oznacza pracę od otwarcia do zamknięcia. Niestety. Odpocznę w poniedziałek, kiedy bar jest zamknięty. Jak zwykle.

Skoro daję radę tak pracować od trzech lat, dam radę i dłużej.

Mój telefon wibruje sygnałem nadchodzącej wiadomości tekstowej. To Duke.

Duke: Jak po nocce?

Przewracam oczami. Że niby Hardy jeszcze nie zdał mu sprawozdania?

Tabby: W porządku. Jestem tylko zmęczona, jak zwykle.

Duke: Żadnych interwencji?

Sprawdza mnie czy nie? Powinnam mu wspomnieć o ręce pijanego faceta w moim dekolcie czy niekoniecznie?

Ale po co właściwie miałabym go tym denerwować? Na odległość i tak mi nie pomoże (gdybym w ogóle tego chciała).

Tabby: Było spokojnie.

Nie znoszę go okłamywać, ale wmawiam sobie, że robię to dla jego dobra. Nie chcę go denerwować. On i tak martwi się o mnie aż za bardzo. Troska o innych często popycha Duke'a do podejmowania za nich decyzji, których nie powinien podejmować. Uczył się tego na mnie, odkąd zostaliśmy tylko we dwójkę.

To między innymi dlatego Pepper od niego odeszła. Żałowałam tego, bo lubiłam mieć ją jako szwagierkę, ale jest równie dobra po prostu jako przyjaciółka. I wiem, że jest teraz szczęśliwsza z Remym Beckettem, a mój brat w końcu to przeboleje i znajdzie sobie kogoś innego.

Niedźwiedzia przysługa | Nieludzie z Luizjany #6 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz