Rozdział trzydziesty czwarty

4.7K 688 182
                                    

Kochane, przed Wami ostatni rozdział naszego niedźwiadka - jutro wpadnie jeszcze epilog, a od kolejnego piątku ruszamy z publikacją Untangle Me <3

#przyslugawatt

– Zabiję tę pierdoloną kurwę – oznajmia Duke z wściekłością, wchodząc do mojej sali.

Niestety nie udało mi się ostatniej nocy uniknąć noclegu w szpitalu, chociaż bardzo chciałam wrócić do domu i spędzić ją w objęciach Hardy'ego. Moja ręka okazała się na tyle mocno pokiereszowana, że sporo czasu zajęło poskładanie jej i lekarz wraz z moim kodiakiem uparli się, żebym została na noc. Przynajmniej tyle dobrego, że Hardy też został, nawet jeśli spał na niewygodnym fotelu obok mojego łóżka.

Nic z tego tak naprawdę nie ma znaczenia. Wytrzymam, skoro to oznacza, że po opuszczeniu szpitala będę mogła wrócić do domu i wreszcie poczuć się bezpieczna. Young siedzi w areszcie i prędko stamtąd nie wyjdzie, a Viper i jego stado zgodzili się współpracować i wsypać swojego byłego alfę.

Duke wchodzi głębiej, po czym rzuca na moje łóżko jakąś teczkę. Posyłam mu pytające spojrzenie.

– Wiem, że jestem ciągle na środkach przeciwbólowych i mój mózg nie funkcjonuje najlepiej – mówię ostrożnie – ale naprawdę nie wiem, o co ci chodzi, więc czy mógłbyś się wyrażać jaśniej? Co to za teczka?

– Znalazłeś ją? – Hardy ożywia się, prostując w fotelu, w którym spędził ostatnią noc. I tak, wygląda dokładnie tak, jakby spędził w nim ostatnią noc.

– Teczkę? – pytam z niezrozumieniem.

– Kobietę – wyjaśnia Hardy, a Duke równocześnie odpowiada:

– Tak, znalazłem. To nie było trudne.

Spoglądam to na jednego, to na drugiego, ale naprawdę nic z tego nie rozumiem.

– Możecie mnie w końcu oświecić? – pytam ze złością. – Nie lubię być pozostawiana w nieświadomości, jakbym nie pasowała do waszego chłopięcego klubu.

– Chłopięcego klubu? – powtarza z rozbawieniem Duke, a ja przewracam oczami, gdy odsuwa nieco moje nogi i siada na brzegu łóżka. – Kiedy opowiedziałaś o tej półsyrenie, postanowiłem ją znaleźć. W naszej policyjnej bazie istnieje tylko jedna, która od dawna wymyka się organom ścigania. Mamy kilka jej niewyraźnych zdjęć, zerknij, czy to ona.

Ze zmarszczonymi brwiami otwieram teczkę. Dostrzegam dokumenty, jakieś policyjne raporty, na nazwisko Opal Greenberg. Wśród nich rzeczywiście znajduje się kilka zdjęć i chociaż faktycznie są niewyraźne, nie mam wątpliwości. To laska, która wyprowadziła mnie z baru.

– Co chcesz z nią zrobić? – pytam z ociąganiem.

– Zajebać – odpowiada krótko Duke. Kiedy posyłam mu ostre spojrzenie, unosi dłonie w geście poddania i dodaje: – Tabs, ta laska powinna odpowiedzieć za współudział w próbie porwania i próbie morderstwa. Young chciał cię zabić, a ona mu to umożliwiła, bo zapłacił jej parę groszy.

– Pewnie nawet nie wiedziała, czego on dokładnie chce – protestuję bez przekonania.

– Uwierz mi, wiedziała – wkurza się Duke. – Kiedy niebezpieczny facet, hiena, prosi laskę o wyciągnięcie dziewczyny z baru, nie może mieć wątpliwości, że on ma złe zamiary. To dosyć oczywiste, że je ma. Ta półsyrena najwyraźniej miała gdzieś, co się z tobą stanie, i nie zadawała pytań tak długo, jak dostała swoje pieniądze. Więc wybacz, ale nie będę wobec niej pobłażliwy. Znajdę ją i dojadę.

– A nie możemy zrobić tego jakoś... oficjalnymi kanałami? – proszę.

Duke wzdycha rozdzierająco.

Niedźwiedzia przysługa | Nieludzie z Luizjany #6 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz