Rozdział czwarty

5K 723 159
                                    

Łapcie obiecany bonus!

#przysługawatt

HUDSON

Nie jestem niczyim pomagierem.

Oczywiście sporo osób może sądzić, że jest inaczej, biorąc pod uwagę, kto zazwyczaj wydaje mi polecenia. Zapewne połowa watahy sądzi, że jestem na usługach wilkołaków. Sprawiam takie wrażenie, bo robię wszystko, o co poprosi mnie Remy.

Jednak to mój wybór. Nikt nie kazał mi dołączać do watahy i zostawać egzekutorem. Nie musiałem pozwolić się wepchnąć w ramy hierarchii wilków. Tak było mi wygodnie. Wolę wykonywać cudze polecenia niż podejmować własne decyzje, bo kiedy prowadzą do czegoś głupiego, mogę przynajmniej mieć o to pretensje do innych.

Ale nie tym razem. W tę sytuację wpakowałem się z własnej, nieprzymuszonej woli.

Święte oburzenie Tabby było nieuzasadnione w jakichś dziewięćdziesięciu procentach. Jej brat wcale nie poprosił mnie o pilnowanie jej pod jego nieobecność. Sam to zaproponowałem i to wcale nie dlatego, że wiedziałem, że inaczej Davenport nie wyjedzie z Nowego Orleanu, co akurat teraz, kiedy zbliża się ślub Pepper i Remy'ego, dobrze mu zrobi. Zaproponowałem to, bo...

Bo jestem jebnięty. Bo z jakiegoś powodu pilnowanie Tabby wydało mi się słusznym wyjściem.

Od dawna wodzę za nią wzrokiem i powtarzam sobie, że to tylko mała siostrzyczka Davenporta. Bez różnicy, bo ona i tak mi się podoba. Tylko że to nie ma znaczenia, bo w przypadku Tabithy Davenport potrzeba czegoś więcej niż „podoba". To nie jest dziewczyna, której można zaproponować wyłącznie zajebisty seks, a nie mam nic więcej, co mógłbym jej dać.

Czasami, po wyjątkowo chujowym dniu w pracy, pozwalam sobie zajrzeć do High & Low i trochę na nią popatrzeć. Tylko na tyle, żeby poprawił mi się humor, nawet z nią wtedy nie rozmawiam. Gapię się na jej długie nogi, na złocistą, lekko opaloną skórę, na szeroki radosny uśmiech, od którego ściska mnie w dołku, a nawet (lepiej, żeby Davenport nigdy się o tym nie dowiedział) na jej zajebiście krągły tyłek i idealne cycki, nieco za duże w stosunku do reszty jej drobnego ciała.

Tabby Davenport należy do innego świata, do którego nigdy nie będę miał wstępu. Jest pogodna, radosna, pewna siebie i chętna do pomocy. Zaharowuje się właśnie po to, by móc pomagać innym, z czego uczyniła chyba swoją życiową misję. Nie jestem jedynym, który wodzi za nią spojrzeniem. W High & Low podoba się chyba każdemu heteroseksualnemu mężczyźnie. Nic w tym dziwnego, że i mnie.

Nawet jeśli Davenport spróbowałby swoich sztuczek z mózgiem na mnie, gdyby się o tym dowiedział.

Zrobiłem wiele, by Duke i Tabby myśleli, że widzę w niej jedynie małą dziewczynkę. Wolę to, niż żeby wiedzieli, że gdy przyglądam się jej drobnym dłoniom, myślę o tym, że mógłbym jedną ręką objąć oba jej nadgarstki naraz...

A potem ją wypieprzyć, unieruchomioną pode mną.

Jest między nami dziesięć lat różnicy, co stanowczo powinno powstrzymać mnie od podobnych myśli, a jednak ta świadomość w żaden sposób nie pomaga. Może dlatego, że w tym momencie nie ma to większego znaczenia, gdy ona ma już dwadzieścia pięć lat. Davenport może widzieć w niej nadal małą dziewczynkę, ale ja...

Ja widzę seksowną jak diabli kobietę.

Byłem na nią wkurzony głównie dlatego, że miała rację – lubię jej pilnować, gdy jestem w High & Low. Nie uważam tego jednak za obowiązek ani nie robię tego dlatego, że Davenport mnie o to prosił. W tym się myliła.

Niedźwiedzia przysługa | Nieludzie z Luizjany #6 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz