Łapcie bonus! <3
#przyslugawatt
Przebywanie z Beckettami oznacza odłożenie na bok własnych problemów i wątpliwości.
Pewnie nie zawsze tak jest, ale dzisiaj, kiedy najpierw uczestniczę w ślubie Pepper i Remy'ego, potem zostaję zaatakowana, potem staję się świadkiem ich rodzinnej dyskusji, a następnie pomagam wyekspediować Neve do lekarza, zupełnie zapominam o własnych kłopotach.
Ian nie ma wystarczająco zaufania do szpitali w mieście, by zabrać tam Neve. Od miesięcy mają gotową salę w gabinecie doktora Edwardsa, dokąd zabierają ją razem z Pepper i Remym. To pewnie nie jest dokładnie taka noc poślubna, na jaką ta dwójka liczyła, ale nie narzekają.
Podczas gdy Pepper i Remy jadą z Neve i Ianem do lekarza, Lexie i Lucien oraz Cassie i Hank zbierają się do domu, uznawszy, że powinni poczekać na wieści u siebie. Wtedy zagaduje do mnie Jaxon.
– Potrzebujesz podwózki do domu? – pyta, przysiadając obok mnie na sofie w salonie ludzi, których nawet już nie ma w tym domu. – Słyszałem, że hieny skasowały SUV Hardy'ego.
– Ja...
– Możesz po prostu oddać nam auto, Jax, a sam wrócić do siebie na czterech łapach – sugeruje nagle Hardy, pojawiając się gdzieś za moimi plecami.
Jaxon posyła mu krzywy uśmiech.
– Mogę też odwieźć Tabby do twojego domu, a ty możesz wrócić do niego na czterech łapach. Co ty na to?
Hardy warczy, ale ja mam na dzisiaj dość walk i jakichś głupich męskich konfliktów. Chcę po prostu wreszcie trochę odpocząć, bo pomimo ostatnich zaklęć Neve, nadal wszystko mnie boli.
O nie. Czy to ja wywołałam poród? Czy to przeze mnie tak nagle musiała jechać do lekarza?
– Tak, chętnie wrócę z tobą do domu, Jax – mówię, a Jaxon uśmiecha się triumfalnie do Hardy'ego. – Jedziesz z nami, wielkoludzie?
Podnoszę się z kanapy, zataczając się jedynie odrobinę, i ruszam do wyjścia, zanim którykolwiek z nich zdąży zrobić coś, co wkurzy tego drugiego. Nie mam w tej chwili do tego cierpliwości. Toksyczna męskość musi poczekać na mój lepszy dzień.
Żegnam się z Cassie i Hankiem, którzy również zbierają się do wyjścia, po czym wychodzę na zewnątrz. Jax i Hardy idą za mną, dokładnie tak, jak przypuszczałam, jedynie posyłając sobie nieżyczliwe spojrzenia. Bez słowa podchodzę do samochodu Jaxa, a gdy on odblokowuje drzwi, wsuwam się na tylne siedzenie i z westchnieniem kładę głowę na zagłówku.
Dopiero gdy oni obaj wsiadają na przednie fotele, dotykam dłonią miejsca między moimi piersiami, gdzie nadal znajduje się wisiorek od Hardy'ego. Wzdycham z ulgą. Mógłby być zły, gdybym go zgubiła, skoro drobiazg należał do jego matki. Kiedy przypominam sobie przepełniające go emocje, gdy o niej mówił, wiem, że Hardy'emu zależy na mamie. Na pewno chciałby dostać z powrotem wisiorek po niej.
Po chwili ruszamy z miejsca, a ja mogę przymknąć szczypiące mnie oczy. To był długi dzień i naprawdę potrzebuję odpocząć.
– Co obstawiacie? – pyta w pewnej chwili Jaxon. – Ja dwóch chłopaków.
Parskam śmiechem. Wszyscy wiedzą, że Neve i Ian mają mieć bliźniaki, ale nie sprawdzali płci. Wiem, że w rodzinie Beckettów krążą zakłady o to, w jakiej konfiguracji się urodzą. Jest z nich wyłączona jedynie Pepper, choć nikt tak naprawdę nie wie, czy widziała to w jakiejś swojej wizji, czy nie.
– Na pewno będzie dwóch chłopaków – zgadza się z nim Hardy.
– Tabby? – pyta Jaxon. – Jak ty myślisz?
CZYTASZ
Niedźwiedzia przysługa | Nieludzie z Luizjany #6 | ZAKOŃCZONE
ParanormalTabby Davenport prowadzi spokojne, uporządkowane życie. Jest właścicielką baru, w którym pracuje, ma oddanych przyjaciół i dar, z którego korzysta, by pomagać innym kobietom. Wszystko to jednak staje na głowie, gdy pewnego dnia Tabby wchodzi w drogę...