Neteyam
—Ała!- zacząłem krzyczeć, kiedy babcia wraz z siostrą opatrywały moje rany.
—Mówiłam, że kora będzie lepsza. Mniej szczypie.- powiedziała Kiri w stronę babci.
—Która z nas jest Tsahìk?- zapytała babcia.
—Ty babciu, ale kora byłaby lepsza.
Moja mała Tuk, podała mi jakiś napar, który odrazu wypiłem.
Kiedy tylko babcia skończyła mnie opatrywać, wszyscy się rozeszli.
Będąc już pod naszym rodzinnym namiotem, dostrzegłem mamę i tatę, którzy rozpalali ognisko, a także prowadzili z tego co wnioskuję, jakąś poważną rozmowę.
Postanowiłem ich trochę podsłuchać.Nie powinienem, ale to było odemnie silniejsze.
—Jake, nie będę się powtarzać.- powiedziała stanowczo moja mama, trzymając jakieś jedzenie w rękach.
—Wymagam od nich, bo chcę ich chronić!- krzyknął ojciec.
—Co ma wymaganie do chronienia?! Jake jesteś dla nich zbyt surowy!- krzyknęła, już nieco poddenerwowana.
—Jestem ich ojcem, to mój obowiązek!
—Nie masz tu oddziału, tylko rodzinę.- powiedziała bliska płaczu.
—Wiem o tym.
—Przemyśl sobie to wszystko. Neteyam i Lo'ak chcą, abyś był z nich dumny.
—Byłbym, gdyby nie łamali rozkazów!
—Nie krzycz na mnie i choć raz posłuchaj. Naprawdę wiele ich to kosztuje.
—Mnie też, wiele to kosztuje. Zdrowie zeżrą i zadowoleni!
—Mylisz się, Jake. Nie mam ochoty dłużej w ten sposób z tobą rozmawiać. I tak nic nie rozumiesz.- rzuciła jedzeniem, które uprzednio przyniosła i odeszła.
Do moich oczu, napłynęły łzy.
Rozczarowałem ojca.
To prawda, jestem jego rozczarowaniem.
Kurwa.
Starałem pozbyć się tych wszystkich myśli, jednak na marne.
Szczerze?
CZYTASZ
Life after death ~ The story of Neteyam, from birth to death. || WSTRZYMANE
FanfictionJestem Neteyam Sully, a oto moja historia. Przyszedłem na świat, w 2155 roku. Jestem synem potężnego Toruka Makto, który zjednoczył klany podczas okresu wielkiego smutku. Ciąży na mnie ogromna odpowiedzialność i presja, którą wywiera na mnie mój ojc...