Pov: Chuuya
Przyzwyczaiłem się już do takiego stylu życia. Spanie, jakieś śniadanie, praca, prawie codziennie chlanie i znowu spanie, tylko, że często w łóżku Dazaia, i tak w kółko. Do tego jeszcze od tych siedmiu tygodni coraz częściej zaczynało mnie dręczyć pytanie, dlaczego tak, a nie inaczej przeżywałem jego odejście z mafii cztery lata temu? Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem, ale w końcu nienawidzę tego człowieka, dlaczego miałbym za nim ryczeć przez tyle dni i nocy? Pamiętałem dobrze każdą noc spędzoną na rozpamiętywaniu chwil gdy jeszcze wtedy ze mną był, ale za cholerę nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego nie pamiętam powodu. Zupełnie jakbym po prostu gdy zniknął zaczął płakać i upijać się do nieprzytomności bez większego powodu, co chyba jest mało prawdopodobne..
— Chuuya? - usłyszałem głos Ozaki wchodzącej do pokoju. Miała dzisiaj w końcu przyjść po tym jak zazwyczaj wieczorami, albo ona była czymś zajęta, albo ja byłem z Dazaiem w jego apartamencie czy też ogarniałem jakieś dokumenty, których naszemu ukochanemu szefowi nie chciało się wypełniać. Dziś w końcu miałem choć jedną wolną chwilę by pomyśleć w spokoju i teraz, gdy Kouyou już przyszła, również by z nią porozmawiać. Podniosłem się do siadu i po chwili zerwałem z łóżka poprawiając lekko włosy wlatujące mi w oczy. - Myślałam, że śpisz. - uśmiechnęła się lekko. - Chociaż wyglądasz jakbyś zaraz miał zasnąć, i to nawet na stojąco.
— Nieprawda... - mruknąłem i udałem się ziewając od razu do kuchni by zaparzyć herbatę. Nawet nie pytałem jej jaką chce, a nawet czy w ogóle chce herbatę. To pytanie w jej przypadku nie wymagało odpowiedzi. Oczywiste było, że nieważne co się dzieje, Ozaki i tak z chęcią posmakuje swojej ulubionej herbatki.
— Jak z Dazaiem? Dogadaliście się w końcu jakoś? - zapytała. - W końcu spędzasz z nim większość dnia. - milczałem przez dłuższą chwilę. Wiedziałem dobrze, że Kouyou mówiła mi, bym starał się by sytuacje takie jak ta po bankiecie się nie wydarzyły już ani razu, a ja jednak przespałem się z brunetem niezliczoną ilość razy. Uznałaby, że ignoruję jej słowa mimo, że przecież Ozaki przede wszystkim chce dla mnie dobrze.
— Uh.... jest.. okej.. - powiedziałem cicho rozpuszczając włosy by ukryć swój wręcz ogromny rumieniec. Cholera jasna, dlaczego ja tak na to reaguję? Nigdy nie zachowywałem się w taki sposób na myśl o tym, że spędziłem z kimś noc. Westchnęła dość głośno, co już mi mówiło, że wcale mi nie wierzy. Zajebiście.. czyli nie tylko będę miał tu przesłuchanie, ale też wykład o tym dlaczego nie powinienem się wdawać w romans z szefem. Już nawet nie patrząc na samo to, że Osamu to mój szef, a to, że mówiła mi, bym dążył do tego by to się już nie powtórzyło. - Ale z tym.. o co prosiłaś coś mi chyba nie wyszło.... - dodałem jeszcze ciszej niż wcześniej.
— ... - milczała przez chwilę. - Czyli wszystko jasne. To przez niego tyle razy znikałeś? - pokiwałem głową i postawiłem jeszcze parzącą się do końca herbatę na stoliku, po czym usiadłem obok kobiety. - Nie pamiętasz już jak bardzo cię zranił- - urwała w połowie i zamilkła znowu. To wyglądało zupełnie jakby coś przede mną ukrywała, ale jej się coś wymsknęło.
— Co masz na myśli przez zranienie? - zdziwiłem się. - Nie pamiętam jakoś niczego takiego. W sumie to jedyne co pamiętam to zwykły, usrany i nic nie wnoszący fakt, że chyba za nim ryczałem bez żadnego większego powodu. - patrzyłem na nią cały czas i swoim spojrzeniem chciałem jej też z całych sił przekazać żeby powiedziała o co chodzi.
— Nie powinieneś rozgrzebywać tej sprawy. Lepiej będzie jak będziesz żył w niewiedzy, niż w bólu. - gdyż ja też teraz nie wiedziałem co powiedzieć, w pomieszczeniu zapadła cisza. Gdzieś z oddali apartamentu słychać było jedynie klimatyzator i cichy szum lodówki. Zapatrzyłem się na filiżankę z herbatą i po kilku minutach w końcu wydusiłem z siebie cokolwiek.
— Czyli.. nie pamiętam czegoś, co jest powodem mojego zachowania po odejściu Dazaia? - westchnęła i wzięła swoją herbatę. - Choćby prawda bolała to nie chcę żyć nie wiedząc tego. - dodałem znów odwracając wzrok na kobietę. Popijała w miarę spokojnie herbatę jednak patrzyła w podłogę jakieś dwa, trzy metry przed nami jakby intensywnie myślała, co powiedzieć.
— Coś myślę, że gdybyś wiedział o co chodzi, to byś raczej wolał bym ci nie mówiła, uwierz mi. - zdenerwowałem się odrobinę tą odpowiedzią. Serio? Co ja takiego odjebałem, że ona mi nie chce tego powiedzieć?
— Cholera, nie to nie. Zapytam Paula i już. Chociaż pewnie nie za wiele będzie wiedział, a nawet jeśli to gówno mi powie, ale to dalej może być więcej niż ty mi powiesz. - oparłem się o kanapę i lekko obrażony na Kouyou spojrzałem w sufit.
***
— PAUL BŁAGAM CIĘ POWIEDZ MIIII!!! - wręcz błagałem blondyna. Oczywiście nawet nie myślał by cokolwiek mi powiedzieć poza tym, że wie o co mi chodzi. - Ozaki nie chce mi powiedzieć, nie bądź taki jak onaaa!! - zaczynałem tracić nadzieję, że Verlaine cokolwiek mi powie. Dręczyłem go prośbami od dobrych dziesięciu minut, a on tylko powtarzał to swoje "nie mogę, a nawet jakbym mógł, to nie chcę"
— Taki to znaczy jaki? - spojrzał na mnie dość zdziwionym wzrokiem. - Kouyou kazała mi po prostu nic nie mówić.
— Szlag. - warknąłem. Czyli zdążyła już mu przekazać by nic mi nie mówił? No zajebiście. Westchnąłem głośno i oparłem się o ścianę krzyżując ręce. Czyli i z jego pomocy mam nie więcej niż nic.
— ... - spojrzał na mnie znowu i zaczął mówić. - Blisko czasu, gdy Dazai odszedł wcześniej z mafii, Ozaki ściagnęła tu z lekką pomocą Pana Ougaia pewnego obdarzonego ze zdolnością usuwania wspomnień. - byłem w szoku. Czyli ja po prostu tego nie zapomniałem, tylko ktoś wyciągnął ze mnie to 'coś' siłą? - Usunęli ci wspomnienie na jego temat, jednak ja akurat nie byłem zaszczycony wiedzą dlaczego. Cóż, szkoda. W końcu jesteś moim małym braciszkiem..
— C-COŚ TY POWIEDZIAŁ?! J-JA NIE JESTEM JUŻ MAŁY!! P-P-POZA TYM TO JA DALEJ ROSNĘ!! [ta, jasne] - wrzasnąłem i lekko szturchnąłem Paula w ramię. - ZROZUM, ŻE JA KIEDYŚ UROSNĘ!! - zachichotał. Co niby w tym takiego śmiesznego?! Kiedyś w końcu mi się uda!!
— Wiesz.. w tym muszę się teraz zgodzić z szefem, kiedyś powiedział, że twoje rośnięcie, to hipoteza na temat niemożliwej sytuacji. Musisz się pogodzić z tym, że jesteś już troszkę za stary na to by urosnąć. - AŁA. [wiem, że tekst jest podjebany z wan, ale udajmy, że Dazai powiedział to również na jednym ze spotkań kierowników mafii]
— Jeszcze wszyscy zobaczycie.. - mruknąłem obrażony na brata. Już szczerze przyzwyczaiłem się do tego, że mówi na mnie "braciszku", więc w sumie czemu by nie przyjąć w końcu tego i nie zacząć tak mówić też na niego?
CZYTASZ
Chuuyuś~ // soukoku
Romance- (...) Mori przed swoją śmiercią przekazał ci nieodwracalnie władzę nad mafią. Mafia w trakcie kryzysu, jakim jest poważna choroba szefa, stara się zaradzić cokolwiek, by organizacja nie upadła. Szef wybiera na swojego następcę zdrajcę mafii.. jed...