Pov: Chuuya
Dzień dzisiaj był bardzo spokojny. Tak prawdę mówiąc jedyne, co się stało, czy też czym trzeba było się zająć, to był atak na „salę" treningową jaszczurek. Był to dawny, a bardziej niedawny, magazyn broni mafii i według tego, co pozostało po organizacji, która poległa podczas swojego ataku, wskazuje, że ich dane były lekko cofnięte i mieli na celu wykraść z tego magazynu broń. Jednak była to w sumie codzienność mafii. Na palcach rąk całego zarządu nie można było zliczyć ile takich ataków było miesięcznie na nasze magazyny broni, tereny przejęte przez oddziały mafii od jakichś małych organizacji i na samą mafię. Oczywistością było, że takie małe organizacje nie mają szans z rozłożoną na całą Yokohamę mafią. Portowej Mafii od bardzo, ale to bardzo długiego czasu nikomu nie udało się pokonać i jeszcze długo się to nie uda. Kiedyś Ozaki powiedziała zdanie, które w sumie zapadło mi dość w pamięć. „Jedynym godnym Portowej Mafii przeciwnikiem, by ją zniszczyć, może być ona sama." Miało to oznaczać, że PM jest organizacją, która wyjdzie z każdego problemu, który będzie z zewnątrz. Po prostu się obroni. Ale gdy problem pojawi się w środku, sprawa jest o wiele trudniejsza. Wcześniej chyba nawet o tym mówiłem, gdyby mafia się rozleciała, dalej by istniała, ale w formie małych organizacji, które stopniowo niszczyłyby Yokohamę.
Zupełnie chcąc pominąć też moje szykowanie się do wyjścia skrócę to tak, jak tylko mogę. Na kolację z Osamu założyłem strój z bankietu, kiedy to zaczęła się moja odmienna relacja z brunetem. Wiele razy Osamu powtarzał mi, że wyglądałem wtedy zajebiście, więc postanowiłem ubrać się tak jeszcze raz. Włosy ułożone miałem też dość podobnie jak na bankiecie, jednak nie pamiętałem, jak dokładnie to wyglądało, więc po prostu zrobiłem koka starając się też ułożyć grzywkę najlepiej jak się dało.
Gdy wyszedłem na dwór przekląłem cicho. Było zimno w chuj, jak na wiosnę, a ja byłem w jebanych krótkich spodenkach. Założyłem płaszcz, mimo, że jest on bardziej formą takiego płaszcza do narzucenia na plecy, niż noszenia normalnie, przez lekko zbyt długie rękawy. Niedość, że byłem przed czasem pod budynkiem mafii, skąd mieliśmy razem pojechać do restauracji, to jeszcze Osamu się spóźnił. Chociaż.. mogłem się po nim tego spodziewać.
— Jestem - zaczął i przytulił mnie od tyłu składając delikatny pocałunek na mojej szyi. - Przepraszam, że się spóźniłem, ale winda się zepsuła i zatrzymała się na 7 piętrze. - pokiwałem głową. Czułem wyraźnie jak Osamu tuli mnie czule i widziałem kątem oka jego delikatny uśmiech i rumieniec na policzkach. Wyglądał wtedy naprawdę uroczo.
— Rumienisz się. - uśmiechnąłem się, a gdy na moje słowa brunet odwrócił głowę, zachichotałem. Po chwili ruszyliśmy do samochodu, wsiedliśmy do niego i odjechaliśmy w stronę restauracji.
Na miejscu okazało się, że stolik, który zarezerwował brunet, był na dachu. Robiło się coraz później, więc i coraz zimniej, a ja tylko martwiłem się, czy przeżyję na dachu kilkupiętrowego budynku, jednak gdy weszliśmy na dach okazało się, że jest tam zakrywany dach i ogrzewanie, więc nie było z tym problemu.
Zamówiliśmy sushi nie mając zbytnio pomysłu co innego moglibyśmy zjeść. Ja jakoś też dzisiaj wcale nie byłem głodny, a Osamu nie wiedział zupełnie co mógłby wybrać. Zanim przyniesione było nasze jedzenie rozmawialiśmy, chociaż mi trudno było się skupić. Cały czas myślałem czy coś jeszcze stanie się po kolacji. Stosunek Dazaia do mnie przez ostatnie miesiące bardzo się zmieniał. Przecież zaczęliśmy jako nienawidzący się byli partnerzy, a teraz siedzimy na romantycznej kolacji w restauracji. Do tego ja coraz bardziej się w nim zakochuję.
— Chuuyuś? - zapytał zwracając moją uwagę. - Kupiłem twoje ulubione wino, więc gdy wrócimy to idziesz do mnie~ - uśmiechnął się delikatnie. Ja na to też odpowiedziałem delikatnym uśmiechem, ale też równie delikatnym rumieńcem i odwróciłem lekko głowę na bok. Czasami był tak słodki i uroczy, że aż trudno było się nie uśmiechnąć.
— Ale przecież moje ulubione wino kosztuje tak dużo.. - powiedziałem cicho znów patrząc na niego, ale nie ruszając głowy. - Wiesz, że nie musiałeś, mam dużo innych dobrych win.
— Nie musiałem, ale chciałem slodziaku. - w tym momencie kelner przyniósł nasze jedzenie, wiec rozmowa się przerwała. Ale widać było z pewnością, że zarumieniłem się bardziej.
***
Dopiero blisko północy wróciliśmy. Po kolacji wybraliśmy się jeszcze na spacer i w jedno miejsce na plaży, o którym tylko my wiedzieliśmy i przesiadywaliśmy tam, oczywiście wtedy sami, pojedynczo. Był to odcinek plaży obrośnięty lasem wokół, przez co by na nią się dostać trzeba było przejść przez ten las, a że miejsca nikt nie znał to nie było tam ścieżki, albo trzeba było iść długo od wejścia plażą i przejść przez już odrobinę krótszy lasek ciągnący się aż do wody. Co prawda od lat zastanawiałem się jak to możliwe, że w tym zupełnie nieprzystosowanym do roślin piasku wyrosły drzewa. Mniejsza o to.
Gdy weszliśmy do apartamentu Dazaia, od razu miałem wrażenie, że jest troszkę inaczej. Nie chodziło mi o wystrój. Apartament wyglądał zupełnie tak samo. Chodziło mi bardziej o moje odczucie. Zawsze w tym miejscu czułem się inaczej. Nie wiem czy to dlatego, że każde miejsce przypominało mi o różnych wydarzeniach, czy dlatego, że zazwyczaj wchodziłem do tego mieszkania całując się z brunetem, by zaraz iść do łóżka, a teraz weszliśmy tu spokojnie, po prostu trzymając się za rękę.
Ściągnąłem płaszcz, powiesiłem go na wieszaku i wszedłem do salonu połączonego z kuchnią, gdzie był już Osamu i wyciągał wino. Usiadłem na kanapie odwrotnie niż się normalnie siedzi i oparty delikatnie broda o jej oparcie patrzyłem na Dazaia. Po chwili wziął wino i kieliszki z blatu po czym podszedł do stolika przy kanapie i odłożył je tam, a następnie objął mnie w talii i usiadł szybko na kanapie w taki sposób, bym wylądował na jego kolanach.
— Wygodnie ci tak? - zapytałem żartobliwie. Położył jedną dłoń na moim udzie a drugą ręką nalał wina do kieliszków i podał mi jeden z nich. Sobie wziął drugi i wypił łyka wina po czym delikatnie przesunął dłoń po moim udzie.
Niedługo później byliśmy już delikatnie pijani. Nie był to rodzaj bycia pijanym pod tytułem „będę pierdolił głupoty i zaraz zrzygam się na dywan". Jedynie, jak mi się wydawało, byliśmy bardziej.. szczerzy.
— Mmm..~ - mruknął cicho przysuwając usta blisko mojej szyi. - Jesteś taki cieplutki..~ - odłożył kieliszek na stolik i objął mnie w talii. Ja na to się uśmiechnąłem i spojrzałem na niego. Uniósł głowę składając na moich ustach delikatny i czuły pocałunek. Alkohol w mojej krwi dawał mi możliwość powiedzenia słów, które tak bardzo chciałem mu powiedzieć od dawna, a ten moment był dla mnie idealny.
— Kocham cię. - powiedziałem, na co uśmiechnął się złączając nas w kolejnym pocałunku. Tym razem dużo głębszym, namiętniejszym i dłuższym. Odwróciłem się tak, by być przodem do niego, przez co mógł mocno złapać mnie w talii. Zacisnął dłonie na mojej skórze, co wywołało u mnie jęk, było to odrobinę bolesne, ale i przyjemne.
— Ja ciebie też kocham Chuuyuś~ - powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie. Przyciągnął mnie bliżej do siebie i znowu pocałował. - Jesteś tylko mój~ - dodał mówiąc mi do ucha i zaczął rozpinać mi koszulę.
Ściągnął ją po chwili i położył dłonie z powrotem na mojej talii, tym razem nagiej. Zaczęliśmy się znowu namiętnie całować podczas gdy Osamu dotykał mojego ciała. Później przenieśliśmy się do sypialni.
CZYTASZ
Chuuyuś~ // soukoku
Romance- (...) Mori przed swoją śmiercią przekazał ci nieodwracalnie władzę nad mafią. Mafia w trakcie kryzysu, jakim jest poważna choroba szefa, stara się zaradzić cokolwiek, by organizacja nie upadła. Szef wybiera na swojego następcę zdrajcę mafii.. jed...