Chapter 12

9 1 0
                                    

Obudziłam się nie pamiętam co się stało ani dlaczego znajdowałam się w biało żółtym pokoju z podłączaną kroplówką, nade mną stali rodzine i dziadek oraz pan Jefferson.

- Co się stało gdzie, ja jestem?- zapytałam patrząc na przejętych wkoło.

- Miałaś wypadek zachłysnęłaś się wodą...jakie szczęcie że znów jesteś z nami.

- Nie pamiętam..

- Lekko uderzyłaś się i straciłaś przytomność, lekarzy mówi że to nic wielkiego i za parę dni cię wypuści.

Cudowne wakacje pomyślałam, jeszcze bardziej nie mogę znieść tego miejsca.

- Odwiedzimy cię jeszcze wieczorem, lekarz nie pozwala na długie odwiedziny dasz radę, czy zostać z tobą..- zapytała matka.

- Chyba nie..

Wyszli, ja patrzyłam się w sufit myśląc jak łatwiej jest żyć w Ameryce.  Na korytarzu dobiegały jakieś komentarze i ostra wymiana zdań nie zagłębiałam się o czym dorośli dyskutują, słychać tylko mam prawo wiedzieć jak się czuje, ciekawe kto to był i nie mógł wejść.

- Panno Campbell ma pani gości.- usłyszałam głos pielęgniarki. Nie miałam za dużo znajomych na odwiedziny a przyjaciele z Ameryki są za daleko, do pomieszczenia weszli lekko przejęci Rey i Liz.

- Cześć Lia jak się masz? Słyszeliśmy co się stało strasznie słabo.- zaczęła dziewczyna.

- Nie wiem jak się mam sądząc że przeżyłam własny wypadek.

- To nie był wypadek mówili że Conrad wepchnął znaczy popchnął cię do wody ze złości. A Anthony cię uratował.

- Jak ja nienawidzę tego dupka. Dzięki że jesteście właśnie gdzie jest Anthony?- to pierwsze pytanie, które zadałam, uratował mi życie.

- Nie wiem był taki wkurwiony jak przeszedł do domu wpadł tylko na chwilę i poszedł  nie mówił co się stało dowiedziałam się dopiero od Carla.

- Znacie się?

- Nie tylko bogacze chodzą do nadmorskiej szkoły raczej każdy w tym mieście się zna.

- Jasne..

W drzwiach pojawił się Anthony na jego widok od razu poczułam się lepiej i miałam lepszy nastrój.

- Możecie zostawić nas na chwilę samych?- zapytał opierając się o framugę.

- Dobra, jakbyś czegoś potrzebowała daj znać.- powiedział Rey, bardzo lubiłam tę dwójkę i na pewno będzie mi ich brakować jak wylecę dlatego w obcych miejscach nie lubię poznawać ludzi.

Wyszli a my zostaliśmy sami, podszedł nie pewnie w moją stronę i usiadł na małym krzesełku obok mojego łóżka.

- Lia ja tak cholernie cię przepraszam..- ujął lekko moją dłoń i gładził ją kciukiem.

- Nie szkodzi, kiedy miałam się dowiedzieć że Conrad to twój przyrodni brat?

- Nie wiedziałem że go poznasz tym bardziej mnie wkurwiło że wziął cię na imprezę pieprzony dupek, czuje się winny gdyby nie to nie wpadłaś by do basenu mogłem nie zaczynać bójki.

- Hej żyje, podobno cię bardzo sprowokował co było hukowe z jego strony, popchnął mnie ale mówili że to był wypadek i szybko mnie uratował.

- Gówno prawda był przerażony.

- Wiem że to ty mnie uratowałeś jestem ci niewyobrażalnie wdzięczna jak mam ci podziękować?

- Najważniejsze że jesteś bezpieczna tylko to się liczy.

On a summer night Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz