Chapter 8

7 1 0
                                    

Tunerowi zaczęła lecieć krew rzucił się Toniego doszło między nimi do bójki, nie dało się rozdzielić w końcu jakiś strażnik zakończył.

- Panowie dość wam problemów? Nie ma znaczenia kto zaczął na mojej zmianie nie życzę sobie bijatyk. Jeszcze raz i powiem waszym matkom, ciężko harują żeby was utrzymać. - powiedział stanowczo, groźnie męski głos strażnika.

- Wszystko w porządku panienko? Nie powinno cię być wśród tych nicponiów.- spojrzał na mnie nic mi nie było, nie wiem skąd padł mu taki pomysł.- Wezwać twoich rodziców, może odprowadzić żeby nic ci się nie stało wnuczka Smitha nie może sama chodzić po plaży.

- Nie i skąd pan wie?

- Wszyscy w miasteczku wiedzą wnuczka jednego z najbogatszych właścicieli osobiście znam pana Henriego.

- Sama trafię, prozę nie mówić dziadkowi..

- A wy rozejść się nie długo nie będzie tej plaży Ahh.. wspomnienia No już już...- powiedział stanowczo i pogonił.

Nie zastanawiając się szłam w stronę hotelu, ściemniało się a ja byłam pewna że jak nie przyjdę zacznie się dochodzenie.

- Czekaj!- zawołał i zatrzymał mnie głos należący do Newtona, obróciłam się w okół własnej osi.

- Turner nie powinen..

- I tak wszyscy tak myślicie jestem bogatym snobem bez uczuć. Do tego dziwna amerykanka.

- W cale nie myślę tak o tobie za nim cię poznałem. Szczerze teraz mnie nic nie obchodzą żadne podziały.

- Ja miałam o was.. właściwe nie mam o was zdania nie znam was nie oceniam tak trudno to zrozumieć?

- Turnerowi już dawno należało skopać tyłek. Poznaj i sama oceń, jutro pokaże ci prawdziwą część miasta, zamieszkaną przez Rekiny.

- Niech będzie.. możesz mi pokazać. Koniecznie muszę wracać zobaczymy się jutro? Nie masz zmian?

- Będę miał na wieczór resztę dnia mam wolnego potem jakoś tydzień przed festynem.

- Dobrze czekaj na mnie na plaży jest bezpieczniej niż żeby widziano nas pod domkiem.

- Musimy się ukrywać wiem że nie wolno mi rozmawiać z gośćmi czy wdać się w jakiekolwiek relacje mogę zostać wylany.

- Nie musiałbyś gdyby nie moi obsesyjni rodzice, bo nikt nie wywali cię po pracy..

- Twoi rodzice jednak praktykują..

- Są uczelni na moje relacje z chłopakami i to z kim się zadaje, mam znać osoby z wyższych sfer jakie to głupie..

- Nigdy nie będę bogaty więc może nie zadawaj się ze mną.

- Za żadne pieniądze świata bym cię nie zamieniła, lubię się z tobą zadawać sprawia mi to przyjemność przebywanie w twoim towarzyskie i czy ja właśnie powiedziałam to na głos?

- Nie ironicznie też się zgadzam, może i lekko marudzisz ale lubię spędzać z tobą czas. - posłał niewinny uśmieszek i zobaczyłam nagły błysk w oku. Był nie wyobrażalnie przystojny totalnie czułam coś w brzuchu.

- Znów się gapisz. - stwierdził.

- Wcale nie i wcale nie marudzę za tem dobranoc..- odpowiedziałam.

- Ubierz się w coś nie rzucającego w oczy. - Dobranoc..- odpowiedział.

- Dobranoc.- powtórzyłam jeszcze raz szeptem, wręcz nie mogłam doczekać się jutro czy ja z nerwów usnę.

On a summer night Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz