Rozdział 5

216 8 8
                                    

Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się z potężnym bólem głowy. Zadzwoniłam do Ashera.

- Halo Asher?

- Tak księżniczko?

- spałam trochę, obudziłam się i okropnie boli mnie głowa i całe ciało.

- już jadę.

Rozłączył się, próbowałam się jeszcze przespać ale nic z tego. Nagle do pokoju wleciał Asher.

- Jak się czujesz? - Zapytał.

- Hujowo.

- pokaż się. Podszedł do mnie i dotknął mojego czoła.

- Kurwa jesteś cała rozpalona. Idę przynieść okłady, leki i nie wiem co jeszcze nie ruszaj się.

Słyszałam tylko jak biega po domu, minęły może z 2 minuty i wrócił.

- Mam wszytsko, wziąłem też koc, poduszki z salonu i leki.

- dziękuję.

- Masz tu leki i spróbuj zasnąć, będę ci ciebie zaglądać jakbyś poczuła się gorzej to odrazu mów.

- okej. - odpowiedziałam i poszłam spać. Po jakimś czasie obudził mnie czyjś głos.

- Księżniczkooo, wstawaj.

- co do cholery? - zapytałam, zaspana.

- Gorączka ci skoczyła, masz tu okład. - poczułam coś zimnego.

- i śpij dalej słodkich snów.

- Asher? - spytałam.

- Tak, księżniczko?

- Przyniesiesz mi telefon? Jak wstanę chce zadzwonić do mamy.

- Jasne. - odpowiedział i wyszedł.

Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam na kilka dobrych godzin, gdy wstałam poczułam się trochę lepiej więc zeszłam na dół, chłopaka nie było w domu, rozsiadła się wygodnie na kanapie i oglądałam jakiś film.

Oglądałam już ponad godzinę i usłyszałam jak ktoś wchodzi.

- Asher? Wróciłeś?

- wróciłem. Co do cholery robisz w salonie?! - spojrzał na mnie morderczo.

- oglądam.

- oglądasz? A gdybyś się poczuła na schodach i byś upadła?

- ale nie upadłam. - spojrzałam na niego.

- co robisz? Asher nie!

- Wracamy do twojego pokoju. Chłopak wziął mnie w stylu panny młodej i zaniósł prosto do łóżka.

- proszę telefon, zadzwoń do mamy tak jak chciałaś a ja idę rozpakować zakupy, jakbyś czego potrzebowała to krzycz.

- Dobra, dziękuję.

Odrazu wybrałam numer do mamy, po paru sygnałach usłyszałam jej głos.

- Hej córcia jak tam wszystko w porządku?

- Hej mamo! Nie dokońca, trochę się rozchorowałam ale Asher się mną opiekuje.

- ojej, a tak po za tym wszytsko dobrze?

- Tak, a u was?

- dużo pracy ale całkiem dobrze.

- to się cieszę.

- A jak z Asherem, będzie związek?

- Mamo! Nie, nie będzie.

- jescze zobaczysz że będziecie razem, wracam do pracy. Odezwę się kocham cię pa.

- pa, mamo.

Zakończyłam rozmowę z mamą i zawołałam Ashera.

- Asheeeeeerrrrr!! - zawołałam.

- Tak? - krzyknął z dołu.

- Zrób mi coś do picia.

- robi się!

Minęło kilka minut a ja dość szybkim krokiem zeszłam na dół.

- Co ty tu robisz, wracaj do łóżka. Masz odpoczywać.

- Chce posiedzieć tutaj. - odpowiedziałam

- Maddison. Jeśli w tej chwili nie wrócisz do łóżka to nie będzie dobrze, uwierz mi.

- dobra to ja może jednak wrócę. - udałam się znowu do pokoju.

- Masz tu Herbatę. - postawił ją na mały stoliczek, obok łóżka na którym teraz znajdowały się leki.

- Jedzisz do Alexa?

- Nie. - odpowiedział stanowczo.

- Dlaczego? Poradzę sobie sama.

- nie ma go w domu, jest u Lily. Podobno coś ze sobą kręcą.

- dobra, tego się nie spodziewałam.

Znowu zasnęłam, obudziłam się przed 3 a nocy.

- Nudzi mi się. - oznajmiłam, gdy nie mogłam spać.

Poszłam do pokoju Ashera zobaczyć czy śpi, spał. Podeszłam do łóżka i delikatnie ułożyłam się plecami do niego.

- Niech zgadnę, nie możesz spać. - odezwał się.

- dokładnie tak. Mogę spać z tobą?

- Tak, możesz. - objął mnie i po chwili zasnęłam w jego ramiona

Rano obudziłam się, obok mnie wciąż spał Asher. Czułam się już o wiele lepiej więc postanowiłam wyjść z rana na jakiś spacer. Ubrałam pierwszą lepszą bluzę i dresy. Wyszłam i wiedziałam, że gdy tylko chłopak się obudzi to będzie do mnie dzwonił, więc wzięłam telefon.
Szłam już tak z dobra godzinę. Nagle zawołał czyjś głos.

- Można dałabyś się gdzieś zaprosić? - odwróciłam się i zobaczyłam nie znajomego mężczyznę.

- Nie dziękuję. - odpowiedziałam.

- a może jednak? - dalej naciskał.

- Kurwa, przecież mówi, że nie głuchy jesteś? - usłyszałam znajomy głos.

- A ty kto? Jej ochroniarz? - zaśmiał się mężczyzna.

- Nie, jej narzeczony.

A tej chwili mężczyzna odszedł, a ja byłam ogromnie wdzięczna Asherowi.




Smak gorzkiej porażkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz