Rozdział 1

1.6K 87 17
                                    

Cześć!

Nie jestem pewna, kiedy dokładnie pojawi się kolejny rozdział, ale raczej w następnym tygodniu. W następny piątek i poniedziałek mam poprawki na studiach, więc liczę na waszą wyrozumiałość.

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informacje z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media:

twitter: withoutsy #ruthwatt

tik tok: zauroczono


Valerie

4 lata po opuszczeniu Nowego Jorku

Śmiech wibrował mi w piersi, gdy biegłam przed siebie, a dźwięk moich kroków rozbijał się w pustym terminalu lotniska. Absurdalnie nie czułam się w końcu, jakbym przed kimś uciekała, a biegła do czegoś, co akurat w tym miejscu powinnam odczuwać odwrotnie.

– Szybciej! – krzyknęłam, a mój głos nie brzmiał obojętnie jak zwykle, a niespodziewanie szczęśliwie, niemal radośnie, odbijając się od pustych ścian i wysokiego sufitu.

Zaskoczyło mnie to, ale nie zamierzałam tego analizować zbyt przesadnie. Nie teraz, gdy wracałam do domu.

Spojrzałam przez ramię na mojego starszego brata, którego oddech stał się ciężki, gdy ciągnął za sobą nasz bagaż. Przez ramiona miał przerzucone dwie torby, a w dłoniach trzymał rączki trzech sporej wielkości walizek. Ja miałam na sobie plecak i torbę, ale nie byłam obciążona jak Hollister, dzięki czemu poruszałam się szybciej. Byłam szybka i zwinna, ale nie oszukiwałam się, że gdyby chciał, wygrałby ze mną bez trudu.

Sam się uparł, że weźmie niemal cały bagaż, a wcześniej, że musimy ulotnić się z lotniska na tyle szybko, aby nikt jeszcze nie dowiedział się o naszej obecności.

Jego twarz zarumieniła się lekko od wysiłku, rzucił mi zdegustowane spojrzenie. Czarne kosmyki grzywki opadły mu na jasne oczy. Przez ostatni miesiąc odmawiał podcięcia włosów, jakby ojciec mógł go nie poznać, gdyby to zrobił.

Bzdury.

– Jesteś potworem – wydyszał, a kółka walizek zastukały na nierówności podłogi.

Zaśmiałam się i przyspieszyłam.

– Wiesz, jakie powiedzieć komplementy, aby połechtać mi ego.

Odwróciłam się do przodu, ale kątem oka udało mi się dostrzec środkowy palec na rączce walizki. Subtelnie.

Wróciliśmy do Nowego Jorku. Nie powinnam była być tak szczęśliwa, jak się czułam, ale to miasto wypełniało mnie życiem. Nie potrafiłam uwierzyć, że kiedy ostatnim razem w nim byłam, czułam się tak zrozpaczona.

Gdy samolot podchodził do lądowania, a moim oczom ukazały się światła Nowego Jorku, serca zakołatało mi w piersi z radości jak znajoma piosenka.

Starałam się nie myśleć o tym, co się stało, gdy byłam tutaj cztery lata temu. To była moja przeszłość.

Przy chodniku czekał na nas czarny Rolls Royce, które nasz ojciec tak kochał. Tęskniłam za widokiem tego konkretnego modelu. Nevan nie gustował w tej marce, a ja lub Hollister nie chcieliśmy kupować ich sami.

Opuściłam plecak na chodnik i podbiegłam do drzwi od strony kierowcy. Nie zawiodłam się, dostrzegając kluczyk, który został w środku na wszelki wypadek.

Hollister wepchnął zdezorientowanym kierowcy stu dolarowym banknot w dłoń.

– Na taksówkę – rzucił pospiesznie i zacisnął jego palce na łapówce. – Albo, co tam chcesz. Od teraz masz wolne.

Beautifully ruthlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz