Rozdział 5

1.4K 79 27
                                    

Cześć!

Przyznam, że przerwała trwała o wiele dłużej, niż podejrzewałam. Musicie mi wybaczyć, ale zamieszenie i nowa rutyna w moim życiu zupełnie zabrały mi czas. Wracamy jednak, mam nadzieję z większą systematyką:)

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informacje z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media:

twitter: withoutsy #ruthwatt

tik tok: zauroczono

Miłego czytania!

-

Valerie

Może nigdy tak naprawdę nie poznałam Luki? Nawet w najmniejszej częściej, którą wydawało mi się, że z czasem sam mi podarował?

Czasami, gdy dni w Los Angeles wydawały się zbyt długie, udawałam, że życie w Nowym Jorku się nie toczy. Było mi łatwiej z myślą, że zatrzymałam poprzednie życie pauzą, gdy wsiadłam do samolotu. Zamknęłam bliskich w śnieżnej kuli, aby nie mogli toczyć życia beze mnie.

Apartament Luki, w którym spędziłam dwa tygodnie po porwaniu, był urządzony w nowoczesnym, minimalistycznym stylu, co mnie urzekło i wydawało się koić moje rany w tamtym czasie. Czułam się tam dobrze. Obiecałam, że gdy w końcu znajdę miejsce, które będzie naprawdę moje, urządzę je w ten sposób. Czerń i biel jednoczyła się ze sobą w każdym niewielkim aspekcie, tworząc zapierająca dech w piersiach całość. Polubiłam to mieszkanie. Często myślałam o nim w ostatnich latach. Podejrzewałam, że to właśnie był styl Luki, dlatego tak bardzo zdziwił mnie widok jego aktualnego domu.

Trzy piętrowa posiadłość z niskim dachem w piaskowym kolorze wydawała się przytulna, rodzinna. Szerokie i liczne okna otwierały dom, nadając mu jasny połysk w promieniach słońca. Nie było w nim nic mrocznego, nic co koiło by mój umysł w chaosie. Po ścianach i wokół barierek tarasu na piętrze piął się bluszcz. Największym dla mnie zaskoczeniem były rośliny, które otaczały i nawet sprawiały wrażenie, że wychodzą z tego domu. Nigdzie nie było widać śladu minimalizmu czy nowoczesności.

Hollister zaparkował Range Rovera na podjeździe z białego kamienia. Ku niezadowoleniu ojca, kategorycznie zrezygnowaliśmy z kierowcy. Jednym argumentem, który przyjął bez niezadowolonej miły, był fakt, że w samochodzie zabrakło miejsca. Na tylnej kanapie Maya siedziała między dwoma fotelikami, ja zajęłam fotel pasażera z przodu, a mój brat za kierownicą.

– Nie podoba mi się – podsumowałam niemrawo pod nosem, wpatrując się przez szybę na dom i odpięłam pas.

Nikt mi nie odpowiedział. Ostatnie dni były przesączone brakiem odpowiedzi, niewypowiedzianymi pytaniami, ciszą przed burzą.

Hollister pomógł wysiąść Mayi i wspólnie wyjęli bliźniaków z fotelików. Szybko złapali wspólny rytm i czasem nachodziła mnie niechciana myśl, że to ja byłam problem, który nie potrafił się przystosować z czystej zaciekłości i chęci buntu.

Samuel, co stało się już rutyną, nie pozwolił, aby jego stopy dotknęły ziemi. Owinął ramiona wokół szyi mojego brata i posłał mu ten szeroki uśmiech. Lia natomiast wyglądała, jakby ktoś w końcu przywrócił ją do życia. Jej oczy nie były zeszklone. Pulchne policzki zarumieniły się jej z ekscytacji, gdy wyrwała się do przodu i chodnikiem pobiegła w kierunku drzwi wejściowych.

– No to lecimy – mruknął mój brat i podążył za Lią. – Czekaj, młoda!

Maya rzuciła mi pytające spojrzenie, na co odpowiedziałam skinieniem głowy i również podążyłam do wejścia. Jakbym ktokolwiek zostawił mi wybór, abym mogła się zastanowić, czy chcę to zrobić.

Beautifully ruthlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz