WTEDY: Hunter
Widok wiszących zwłok ojca nie bolał aż tak bardzo, co widok trumny z jego ciałem, przyozdobionej w białe róże.
Nie sądziłem, że rozsypię się do tego stopnia, że mój płacz będzie roznosił się po wielkiej katedrze San Diego. Próbowałem ile sił, uspokoić rozszarpane nerwy, ale nie potrafiłem. To było poza moim zasięgiem.
Trzy ostatnie dni określiłbym jako zejście do piekieł, gdzie ogień powoli, kawałeczek po kawałeczku, spalał moją skórę do kości. Śmierć Philipa przejęła każdą myśl w mojej głowie, a porozumienie się z Kaylee graniczyło z cudem. Gdybym nie zmuszał jej do jedzenia i picia, nie dożyłaby nawet tego pogrzebu. Kochała męża całym sercem, chociaż liną wiążącą ten związek było przywiązanie – namiętność w małżeństwie długiego stażu była czymś rzadkim do spotkania.
Musiałem więc, jak na prawdziwego faceta przystało, wziąć sprawy w swoje ręce i załatwić wszystkie formalności, co było nie lada wyzwaniem. To niesprawiedliwe, że rodzina zmarłego musi przechodzić przez koszmar i martwić się zbędnymi papierami – rząd powinien wprowadzić jakąś ustawę, by żałobnicy mieli czas na zebranie się w całość, zanim będą zmuszeni tego dokonać.
Msza pogrzebowa się zaczęła, gdy kapłan wyszedł zza drzwi zakrystii. Przez cały okres jej trwania, nie zrozumiałem ani jednego słowa, które wyszło z ust księdza.
Najgorsze jednak, było przede mną.
Wyszliśmy na zewnątrz, a pracownicy firmy pogrzebowej podnieśli trumnę, by zaprowadzić na cmentarz, na którym Philip miał być pochowany.
POCHOWANY. Świadomość, że człowiek, który dał mi życie, zostanie przykryty grubą warstwą ziemi, zabierała mi powietrze z płuc. Nie chciałem sobie tego wyobrażać, a byłem zmuszony to oglądać. Gdybym miał wybór, nie byłoby mnie tutaj. Nie dlatego, że nie kochałem ojca, bo to byłoby kompletną bzdurą. Chodziło jednak o to, że to, co miało nadejść, będzie mnie prześladowało do końca moich dni. Wspomnienia, które wspólnie stworzyliśmy z Philipem na przestrzeni lat będą blednąć, ale jego pogrzeb pozostanie żywy w mojej pamięci bez względu na upływ czasu.
Pożegnania bywają smutne, ale pogrzebanie ojca? To istna katorga dla duszy. Uświadomiłem sobie, że to ostatni, tak bliski dystans dzielący mnie i mojego rodziciela. W moich żyłach płynęła jego krew; to on uczył mnie jazdy na rowerze i to on, czytał mi bajki na dobranoc.
To były wspomnienia, które z czasem zaczną blaknąć. Philip odszedł już do historii, a ja dla mnie było absurdem, że na świecie nie zmieniło się nic. Ludzie nadal rzucali się na promocję kolorowego napoju w supermarkecie, jakiś polityk powiedział coś, co uraziło płeć piękną, a Kendall Jenner została twarzą najnowszego egzemplarza Vogue.
Na świecie nie zmieniło się NIC.
A dla mnie, się rozsypał, bo jego już nie było.
Zdecydował się nas opuścić; zdecydował się sam zakończyć żywot. Jak bardzo zdesperowanym trzeba być, by dokonać takiego czynu? Jak mogłem nie zauważyć, że jest w tak złym stanie?
Podobno depresja nie objawia się w ciągłym płaczu i lamencie – depresja ukrywa się za uśmiechem i życzliwością, by nie ranić ludzi wokół. A ja uwierzyłem w te pozory, zajmując się w tym czasie swoją osobą, kumplami, wychodzeniem na imprezy. Dręczyły mnie niewyobrażalne wyrzuty sumienia. Gdyby moja pomocna dłoń, on nadal by żył. Nie byłbym dzisiaj na jego pogrzebie i nie martwiłbym się, czy mama kiedykolwiek się pozbiera po jego śmierci.
Spuszczano jego trumnę do wielkiej dziury. Łzy, które zalały moje oczy nie pozwalały wyostrzyć tego widoku. Nie chciałem zresztą tego widzieć – wciąż miałem nadzieję, że wszystko okaże się złym snem.
CZYTASZ
Vanity
RomanceMaddison usiłuje poskładać się z części, po bolesnym rozstaniu z Hunterem. Życie szybko ją uświadamia, że wpadła w sidła mężczyzny. Mad musi zrozumieć, że rozstanie to nie ostateczny koniec. Zmuszona na nowo zmierzyć się z Hunterem, próbuje powstrz...