Rozdział XV

10 2 0
                                    

WTEDY, Hunter

Spłacanie kredytu szło mi coraz lepiej.

Przestało mi nawet przeszkadzać, że odbywało się to w nielegalny sposób – robiłem co mogłem, byśmy z mamą nadal mogli mieć dach. To nie była do końca dobrowolna decyzja. Zostałem do niej zmuszony, pchnięty nową rzeczywistością, w której przyszło mi żyć.

Z początku czułem się niepewnie i bałem się każdej osoby, z którą miałem się spotkać, by sprzedać towar. Teraz już wiem, jakie czyhają na mnie zagrożenia i czego mam się obawiać.

Zacząłem nawet trenować na siłowni, by mieć więcej przewagi w razie niepowodzenia.

Mama nadal nie powróciła do stanu sprzed śmiercią ojca. Dotknęło ją to bardziej, niż mógłbym przypuszczać. Mnie jego śmierć rozerwała na pół, ale zdołałem się podnieść z kolan, by dalej kroczyć przez życie. Szkoda, że nie mogłem powiedzieć tego samego o Kaylee. A może byłem silny dla niej? Musiałem walczyć. Ktoś musiał. Z naszej dwójki padło na mnie.

Odbyła kilka sesji u psychologa, ale nie widzę żadnej poprawy. Boję się, że któregoś dnia zrobi sobie krzywdę, tak jak i Philip. Nie wytrzyma świata bez jego obecności i zdecyduje powędrować w świat, w którym on już się znajduje od pięciu miesięcy.

Pięć miesięcy.

Prawie pół roku bez osoby, która dała mi życie.

Pięć miesięcy bez śmiechu rozlegającego się w naszym domu.

Philip miał znakomity humor.

I talent do spieczenia wszystkiego – łącznie z jajecznicą. Chyba jedyną jego umiejętnością w kuchni było zaparzenie herbaty.

Ledwo otworzywszy powieki po przebudzeniu się, biegł do okna, rozsuwał zasłony i patrzył w niebo. Nie musieliśmy oglądać pogody, bo Philip znał się na niej wystarczająco dobrze, jak nie wyśmienicie.

Niesamowite, jak pomimo śmierci, wspomnienie o przyzwyczajeniach bliskiej osoby, potrafi wywołać uśmiech na twarzy. Ten sentymentalizm do ojca zabijał mnie od środka, a stan mamy dodatkowo dołował.

Kaylee była cały czas na prochach. Starała się normalnie funkcjonować. Chodziła do pracy, a tam, udawała pełni świadomą. Była dobrą aktorką, bo sam nie dostrzegłbym, że coś było z nią nie tak. Nie wróciła jednak do pracy na pełen etat – zamiast tego, pracowała trzy dni w tygodniu. Nie narzekałem. Cieszyłem się, że była silna, by chociaż przepracować te trzy dni. W jej obecnym stanie, to było dużo. Żywiłem się nadzieją, że z czasem powróci do rzeczywistości.

Problemy osobiste odbijały piętno na moim samopoczuciu. Mason wyciągał mnie z domu ile mógł. Zabierał na przejażdżki późną nocą po mieście – zawsze znalazł powód: zapomniał zatankować, koniecznie musi wypłacić pieniądze z bankomatu, czy ma ochotę na kebaba po drugiej stronie miasta. Udawałem, że wierzyłem jego tłumaczeniom, ale wiedziałem, w co grał. Był w pełni świadomości, że koszmary przychodziły w nocy. Chciał mi tego choć trochę oszczędzić. Starał się, bym przed zaśnięciem myślał o czymś innym, niż wiszące zwłoki Philipa.

Nic, totalnie nic, nie było w stanie odciągnąć moich myśli wystarczająco daleko od śmierci taty.

Z wyjątkiem jej.

Od tamtego felernego spotkania w bibliotece, coraz częściej o niej myślałem. Wyobrażałem sobie, że dotykam jej miękkich włosów, lub że ona śmieje się z mojego durnego, suchego niczym tygodniowy tost żartu. Zdawała się być... dobra. Po prostu, dobra. Życzliwa, miła i cholernie piękna, chociaż udawała, że nie była świadoma swojego seksapilu. Właśnie tą niewinnością przyciągała moje serce.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

VanityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz