WTEDY, Hunter
Spłacanie kredytu szło mi coraz lepiej.
Przestało mi nawet przeszkadzać, że odbywało się to w nielegalny sposób – robiłem co mogłem, byśmy z mamą nadal mogli mieć dach. To nie była do końca dobrowolna decyzja. Zostałem do niej zmuszony, pchnięty nową rzeczywistością, w której przyszło mi żyć.
Z początku czułem się niepewnie i bałem się każdej osoby, z którą miałem się spotkać, by sprzedać towar. Teraz już wiem, jakie czyhają na mnie zagrożenia i czego mam się obawiać.
Zacząłem nawet trenować na siłowni, by mieć więcej przewagi w razie niepowodzenia.
Mama nadal nie powróciła do stanu sprzed śmiercią ojca. Dotknęło ją to bardziej, niż mógłbym przypuszczać. Mnie jego śmierć rozerwała na pół, ale zdołałem się podnieść z kolan, by dalej kroczyć przez życie. Szkoda, że nie mogłem powiedzieć tego samego o Kaylee. A może byłem silny dla niej? Musiałem walczyć. Ktoś musiał. Z naszej dwójki padło na mnie.
Odbyła kilka sesji u psychologa, ale nie widzę żadnej poprawy. Boję się, że któregoś dnia zrobi sobie krzywdę, tak jak i Philip. Nie wytrzyma świata bez jego obecności i zdecyduje powędrować w świat, w którym on już się znajduje od pięciu miesięcy.
Pięć miesięcy.
Prawie pół roku bez osoby, która dała mi życie.
Pięć miesięcy bez śmiechu rozlegającego się w naszym domu.
Philip miał znakomity humor.
I talent do spieczenia wszystkiego – łącznie z jajecznicą. Chyba jedyną jego umiejętnością w kuchni było zaparzenie herbaty.
Ledwo otworzywszy powieki po przebudzeniu się, biegł do okna, rozsuwał zasłony i patrzył w niebo. Nie musieliśmy oglądać pogody, bo Philip znał się na niej wystarczająco dobrze, jak nie wyśmienicie.
Niesamowite, jak pomimo śmierci, wspomnienie o przyzwyczajeniach bliskiej osoby, potrafi wywołać uśmiech na twarzy. Ten sentymentalizm do ojca zabijał mnie od środka, a stan mamy dodatkowo dołował.
Kaylee była cały czas na prochach. Starała się normalnie funkcjonować. Chodziła do pracy, a tam, udawała pełni świadomą. Była dobrą aktorką, bo sam nie dostrzegłbym, że coś było z nią nie tak. Nie wróciła jednak do pracy na pełen etat – zamiast tego, pracowała trzy dni w tygodniu. Nie narzekałem. Cieszyłem się, że była silna, by chociaż przepracować te trzy dni. W jej obecnym stanie, to było dużo. Żywiłem się nadzieją, że z czasem powróci do rzeczywistości.
Problemy osobiste odbijały piętno na moim samopoczuciu. Mason wyciągał mnie z domu ile mógł. Zabierał na przejażdżki późną nocą po mieście – zawsze znalazł powód: zapomniał zatankować, koniecznie musi wypłacić pieniądze z bankomatu, czy ma ochotę na kebaba po drugiej stronie miasta. Udawałem, że wierzyłem jego tłumaczeniom, ale wiedziałem, w co grał. Był w pełni świadomości, że koszmary przychodziły w nocy. Chciał mi tego choć trochę oszczędzić. Starał się, bym przed zaśnięciem myślał o czymś innym, niż wiszące zwłoki Philipa.
Nic, totalnie nic, nie było w stanie odciągnąć moich myśli wystarczająco daleko od śmierci taty.
Z wyjątkiem jej.
Od tamtego felernego spotkania w bibliotece, coraz częściej o niej myślałem. Wyobrażałem sobie, że dotykam jej miękkich włosów, lub że ona śmieje się z mojego durnego, suchego niczym tygodniowy tost żartu. Zdawała się być... dobra. Po prostu, dobra. Życzliwa, miła i cholernie piękna, chociaż udawała, że nie była świadoma swojego seksapilu. Właśnie tą niewinnością przyciągała moje serce.
CZYTASZ
Vanity
RomanceMaddison usiłuje poskładać się z części, po bolesnym rozstaniu z Hunterem. Życie szybko ją uświadamia, że wpadła w sidła mężczyzny. Mad musi zrozumieć, że rozstanie to nie ostateczny koniec. Zmuszona na nowo zmierzyć się z Hunterem, próbuje powstrz...