IV Deja vu

1.1K 98 108
                                    

Dzisiaj baaaardzo długi rozdział, bo aż 6500 słów, dlatego liczę na waszą aktywność. Ostatnio byłam niesamowicie zaskoczona ilością gwiazdek i komentarzy, tak więc dzisiaj liczę na to samo :) Opowiadanie bez was ginie, a autor ma dodatkowego kopa w cztery litery, kiedy jest doceniany :)

Przechodząc do sedna. W dzisiejszym odcinku...*werble*...emocji, co nie miara.

do zobaczenia w komentarzach :)

Po pierwszej nieprzespanej nocy w domu Poppy, jedynym moim marzeniem był kubek wypełniony po brzegi, napojem bogów - kawą. Pokój gościnny, który dostałam na czas mieszkania tutaj, był urządzony bardzo prosto. Białe ściany, prowizoryczne łóżko z palet, a na nim materac. Ponieważ Poppy z Samem mieli na razie wydatki związane ze ślubem, nie śpieszyli się z wykończeniem wszystkich pomieszczeń, tak więc podłoga w mojej sypialni była wciąż surowa, ale miało to swój urok. W rogu stała drewniana szafa, która znajdowała się w starym domu Poppy, a naprzeciwko drzwi wejściowych, był balkon, co było niesamowitym plusem.

Nie musiałam wychodzić z pokoju, żeby zaczerpnąć powietrza, dlatego istniało mniejsze ryzyko natknięcia się na nielubianego przeze mnie sąsiada.

Wczoraj wieczorem przeprosiłam Poppy, a ona na szczęście nie gniewała się długo. Obiecałam jej nie angażować się w kłótnie z Evansem i zamierzałam dotrzymać słowa. Jestem dorosła i zachowam się, jak należy.

W Londynie nie potrafiłam przespać całej nocy, przez budzące mnie koszmary, a tutaj dodatkowo dochodziła zmiana godzin. Strefa czasowa wciąż prowadziła w naszej nierównej walce, dlatego miałam problemy ze snem jeszcze większe, niż przed przylotem tutaj. Spojrzałam na telefon, uświadamiając sobie, że jest dopiero szósta, a miałam po bliźniaków jechać po dziesiątej.

Chciałam wyjść z pokoju, ale zatrzymałam się przed drzwiami, uświadamiając sobie, że mam ubraną satynową halkę, która podkreślała moje piersi. Zazwyczaj spałam w starych i wytartych koszulkach, ale wieczorem byłam zmęczona na tyle, że wzięłam z walizki pierwszą lepszą pidżamę. Gdybym spotkała Poppy, to mogłam wyjść z pokoju, ale mogłam się również natknąć na Sama lub Williama, a wtedy sytuacja byłaby niezręczna. Odwróciłam się, napotykając wzrokiem fioletową bluzę z kapturem, która na przodzie miała logo University College London. Narzuciłam ją na ubranie i wyszłam z pokoju zadowolona z tego, że w domu panowała cisza, a to znaczyło, że wszyscy musieli jeszcze spać.

Weszłam do kuchni z zadowoleniem włączając ekspres. W szafkach wszystkie kubki miały standardowe rozmiary, co mnie do nich nie przekonywało. Z samego boku jednak z satysfakcją zauważyłam kubek, który śmiało mieścił w sobie na oko pół litra.

Wybór był prosty.

Podłożyłam kubek pod nagrzany już ekspres i wybrałam mocną białą kawę. Zapach, który rozniósł się po pomieszczeniu, sprawił, że moje kubki smakowe szalały, a ja od razu poczułam przypływ energii i satysfakcji.

Tak, zdecydowanie jestem uzależniona.

Zajęłam miejsce przy wyspie kuchennej, rozkoszując się jej smakiem, a w tym samym czasie usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe. Pazury uderzające o panele ciężkiego czworonoga oraz kroki człowieka mówiły mi, że to nie może być drobna Lizzy.

Tak jak podejrzewałam, kilka sekund później, Zeus wszedł zdyszany do kuchni, od razu do mnie podbiegając, aby się przywitać.

- Cześć, słodziaczku - zeszłam ze stołka, aby móc przy nim kucnąć i skupić na nim całą swoją uwagę, ponieważ zaraz za nim do pomieszczenia wszedł jego Pan.

Wyszeptać kłamstwo // druga część dylogii SzeptaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz