XIX Bijesz jak pieprzony Mike Tyson

1K 147 83
                                    

hej misie kolorowe :) zapraszam do dzielenia się emocjami, jakie w was będą podczas czytania tego rozdziału :) jestem ich bardzo ciekawa.

kolejny rozdział, kiedy będzie pod tym min. 120 gwiazdek i 60 komentarzy :)

Coraz częściej miałam przeczucie, że nie wiem co robię w Stanach.

Życie w Anglii nie było idealne, ale miałam stałą prace, znajomych ze studiów, chłopaka, mieszkanie, moją małą siostrzyczkę Alex i przede wszystkim byłam z dała od tutejszych dramatów. No może oprócz wypadku samochodowego, który jak się okazało nie był przypadkowy.

Ale byłam w Stanach i musiałam sobie jakoś radzić, dlatego odwróciłam się od Williama, zanim Nicole zdążyła się odsunąć i również mnie dostrzec. Brało mnie na wymioty, kiedy na to patrzyłam i nie zamierzałam się denerwować. To był wieczór Pary Młodej i to dla nich tutaj przyszłam.

Z zewnątrz lokal był eleganckim marmurowym budynkiem z rzeźbami aniołków i nie zdziwiłam się, kiedy recepcja również została wykonana w podobnym stylu ze złotymi wstawkami. Wszystko wyglądało jak muzeum w środku którego zrobili wystawną restaurację.

– Na nazwisko Hayes – zwróciłam się do kelnera. Skinął od razu głową i wyszedł zza lady, aby mnie poprowadzić, ale wtedy po wnętrzu ogromnego holu rozniósł się krzyk.

– Goldman!

Męski, lekko zachrypnięty głos zwrócił moją uwagę i przez to musiałam pomrugać dwa razy, ponieważ byłam pewna, że mam halucynacje.

W moją stronę lekko chwiejnym krokiem szedł Brian ubrany w elegancką koszule, a przy jego boku uśmiechnięta Poppy w kwiecistej sukience.

– Co ty tu robisz? – zmarszczyłam czoło.

Chłopaka miało nie być na kolacji, co powtarzał niejednokrotnie i dlatego zadziwił mnie jego widok.

– Ciebie również miło widzieć – sarknął i zwrócił się do kelnera: – Przejmiemy koleżankę.

– Myślałam, że ubierzesz coś bardziej seksownego – Poppy pociągnęła za rąbek mojej sukienki.

– Rodzice Sama pewnie byliby w siódmym niebie – zironizowałam i dałam się im poprowadzić.

Brian nie przestawał się cieszyć, prawdopodobnie z dawki alkoholu, którą do siebie wlał.

– Nie będą mieli nic przeciwko, najwyżej później rozepniesz ten guzik – Poppy pociągnęła za jeden z wielu zapięć. Gdyby nie była w ciąży, pomyślałabym, że jest pijana. Tak bardzo wesoła była.

– Co robimy później? – zapytałam, ponieważ Poppy wspominała tylko o kolacji. Przeoczyłam coś?

– No ja mam nadzieje, że w końcu zaliczę – burknął Brian i nie miałam już wątpliwości co do tego, że nie należy do trzeźwych. –

– Marzę o tym – jęknęła blondynka. – Sam boi się o dziecko, nawet ginekolog mu tłumaczyła, że ono go nie czuję. Wiecie co powiedział ten debil? "Ale on jest naprawdę długi." Wychodzę za kretyna, przysięgam – sapnęła blondynka.

Zachichotałam z Brianem, ponieważ to tak bardzo pasowało do Sama.

Obydwoje przenieśli na mnie zaciekawione spojrzenia, jakby moim obowiązkiem było dołączyć do klubu napalonych abstynentów.

– Ja tam radzę sobie sama – mrugnęłam okiem pewna siebie.

– Mhm jasne – parsknęła Poppy. – A William wcale nie wędrował codziennie po nocach do twojego pokoju.

Wyszeptać kłamstwo // druga część dylogii SzeptaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz