Wieczór spędziliśmy na rozmowie i śmianiu się z głupich żartów. Spróbowałam zmienić podejście do Killiana po tym, co od niego usłyszałam. Przez całe życie był sam i jest tu z tych samych powodów, co ja. Też pragnął dowiedzieć się czegoś o rodzicach. Co się z nimi stało i czy żyli. Może los faktycznie nie połączył nas przypadkowo i to właśnie o tym mówiła wróżka. Oboje chcemy dowiedzieć się prawdy. I może, gdy już ją poznamy, zamieszkamy razem na Nord. I będę miała w końcu bliskiego przyjaciela, z którym mogłabym dzielić się swoimi przeżyciami.
Powoli przekonywałam się do jego charakteru. Może był sarkastyczny, ale tak naprawdę to właśnie ta cecha ratowała nas przed popadnięciem w obłęd. Ciężko mi było to przyznać, ale uważałam, że lepiej podróżowało mi się z nim, niż z ojcem. Więc nawet, jeśli się z nim pogodzę, a on będzie chciał na stałe gdzieś osiąść, zawsze będę mogła podróżować z Killianem, jeśli znudziłoby nam się mieszkanie w jednym miejscu.
Może to głupie przemyślenia, ale po raz pierwszy w życiu czułam, jakbym miała kogoś bliskiego poza rodziną. Nie znałam go długo, jednak tyle czasu spędzonego z nim utwierdzało mnie w tym, że nie chciałabym, by nasze drogi całkowicie się rozeszły. Miałam tylko nadzieję, że on myślał tak samo.
***
Płynęliśmy przez parę dni, gdy zobaczyliśmy małą wyspę na horyzoncie. Z daleka nie wyglądała na niezwykłą, ale być może były to tylko pozory, tak jak Luxen.
- Wygląda nazbyt zwyczajnie - skomentował Killian, obserwując ląd przez lunetę. - Jesień chyba tam nie zawitała. Na pewno nie zabłądziliśmy?
- Nie wiem, może to po prostu kolejna przenośnia. Jak z tą gwiazdą.
- To w takim razie druga część rymowanki to też przenośnia?
- Mam taką nadzieję.
Dopłynęliśmy na ląd dzień później. Zrzuciliśmy kotwicę i spuściliśmy szalupę, by nią dopłynąć do brzegu.
Była to zwykła wyspa z piaszczystą plażą i wysokimi klifami. Za nimi ciągnęły się pasy drzew.
- Widzisz gdzieś jesienne listki? - zapytał grajek, rozglądając się dookoła.
- Nie, ale widzę dym - wskazałam palcem na unoszącą się parę nad drzewami. Ktoś musiał tu być. Ale obawiałam się kto.
- Wzięłaś szablę?
Wyjęłam oręże, a mój towarzysz mi zawtórował. Ostrożnym i wolnym krokiem ruszyliśmy do źródła dymu.
Las był tu o wiele bardziej przyjazny, niż ten na Luxen. Nie wydawał się zamieszkany przez dziwne stwory. Konary drzew wyglądały zwyczajnie i jedyne stworzenia, jakie można było ujrzeć, to ptaki i wiewiórki.
W środku lasu zauważyliśmy chałupę z drewna i cegieł. Z jego kominka wydobywał się dym. Czy naprawdę ktoś mieszkał na tym pustkowiu?
Ścisnęłam mocniej rękojeść i podeszłam bliżej chatki. Słychać było z niej brzdęk talerzy i garnków co oznaczało, że ktoś był w środku.
Weszliśmy po schodkach na taras. Po lewej stronie zauważyłam niewielkich rozmiarów stolik oraz dwa drewniane krzesełka. Przy każdym kroku skrzypiały deski, które robiły niezłego hałasu. Syknęłam, stając w miejscu. Killian stał bliżej drzwi, więc pochylił się do przodu i zapukał w nie.
Łoskot garnków ustał i zaległa chwilowa cisza.
- Kto tu jest?! - krzyknął ktoś z domu. - Proszę stąd odejść! Nie przyjmuję gości!

CZYTASZ
Złoty Enigmat
FantasyI część trylogii: Wyspy Mysterium Marina, córka słynnego pirata i złodzieja, odkrywa pewne zapiski dotyczące jej matki i ogromnego skarbu na jednej z pradawnych Wysp Mysterium, na których zło czai się w każdym zakamarku. Tajemnicze lądy i niebezpie...