V

42 5 0
                                    

Następnego poranka zostałam sama w domu. Reszta wybrała się do miasta, ojciec z Nicolasem postanowili później jeszcze zajrzeć na nasz statek. Dalej myślałam o wczorajszym wieczorze. O mamie, o Nord, o Wyspach Mysterium i o pozytywce, którą skradł ten parszywy grajek. Przeklinałam go całą drogę powrotną, aż do tego momentu. Gdyby nie on, może już dowiedziałabym się paru cennych rzeczy. Może ojciec opowiedziałby mi o tym czy ta cała wyspa Nord miała jakieś powiązanie z mamą. Możliwe, że mogła tam kiedyś być i próbowała znaleźć ten cały skarb. I być może to tam coś się stało. Ale dlaczego ojciec by mi nic o tym nie powiedział? Może było to zbyt straszne, by o tym opowiadać. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie mógłby ukrywać tego przede mną w nieskończoność.

Aczkolwiek musiałam najpierw odzyskać swoją własność. I choćbym miała szukać tego gnojka na całej wyspie, to to zrobię.

Postanowiłam przed tym powęszyć w domu. Miałam nadzieję, że znajdę coś, co należało do mamy i pomogłoby mi odkryć prawdę o niej.

W chatce znajdował się strych. Nikt tam nigdy nie wchodził ze względu na szczury i kurz, który unosił się w powietrzu niczym mgła. Okna były pozbawione klamek, więc nie dało się ich otworzyć. Dlatego też został pozostawiony sobie i gryzoniom. Nicolas zawsze straszył mnie, że przez brak powietrza i kurz, szczury zamieniły się w wielkie stwory, których człapanie było słychać zawsze o zmroku. Jako mała dziewczynka w to wierzyłam i co noc chowałam się pod kocem, gdy usłyszałam coś niepokojącego. Teraz już się tego nie bałam. Jednak w razie czego, wzięłam ze sobą nóż myśliwski. Tak na wszelki wypadek.

Weszłam po stromych schodach w stronę drewnianych drzwi z zardzewiałymi zawiasami. Już z tej odległości czuć było odór kurzu i staroci. Klucz nie został ruszony i dalej tkwił w zamku. Chwyciłam za niego i przekręciłam dwa razy z lekkim trudem. Musiał zostać tam włożony sporo lat temu. Drzwi zaskrzypiały, a ja przekroczyłam próg strychu. Faktycznie, kurz unosił się w całym pomieszczeniu, od którego aż zapiekły mnie oczy. Nigdzie nie było krwiożerczych szczuro-potworów. Durny brat.

Mimo okien było tam dość ponuro. Wszędzie walały się jakieś skrzynie i pudła, pokryte grubą warstwą kurzu. Z daleka wyglądało, jakby te wszystkie graty zakryły się pierzyną.

Zaczęłam poszukiwania. Przeglądałam każde pudło w zasięgu wzroku. Nigdzie nie było śladu ani ubrań, które mogłyby należeć do matki, ani dzienników czy zapisków. Szczury nie mogły ich zjeść, bo pudła wyglądały na nieruszone. Po prostu nigdy nic tam nie było. Przeszukałam jeszcze raz i dalej nic. Same rupiecie, jakieś stare porcelany, koce czy narzędzia. Westchnęłam i wstałam z podłogi, otrzepując się z pyłu.

- Gdzie w takim razie mogę coś znaleźć? - zawyłam do siebie, bezradnie machając rękami. Myślałam, że skoro nigdy nikt nie miał odwagi tu wejść, to coś musiało się tu znajdować. Chyba jednak źle myślałam. Ale jakbym ja potrzebowała schować coś cennego, zrobiłabym to tutaj. Przez te warstwy kurzu raczej ciężko by było znaleźć jakiś drobiazg.

Usłyszałam ciche głosy z dołu, więc w szybkim tempie ulotniłam się z pomieszczenia i zbiegłam na dół, wcześniej przekręcając klucz w drzwiach i pozostawiając w tym samym miejscu, co wcześniej. Wskoczyłam do pokoju, otrzepując się z resztki pyłu, gdy do pokoju zawitał mój brat.

Spojrzałam na niego, kiedy to skrzywił się i powiedział:

- Czemu śmierdzisz szczurem?

- Zaczęło jechać, jak tu wszedłeś - odpyskowałam i podeszłam do okna, by go otworzyć.

- Możesz mi powiedzieć co to była za akcja wczoraj? Nie zdążyłem zapytać - zaczął temat Nic i usiadł na łóżku.

Przez chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią. Nie wiedziałam, czy dobrze by było wyjawić mu prawdę. Mógłby powiedzieć ojcu, a ja sama chciałabym z nim porozmawiać, jak tylko odzyskam pozytywkę.

Złoty EnigmatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz