Rozdział 13

1K 36 2
                                    

JAMESON

(Kilkanaście dni wcześniej)

Nie widziałem jej przez kilka dni. Ostatni jej widok był jej całej zapłakanej twarzy, jebany cwel. Skrzywdził ją tak bardzo, nawet nie wiem czy bardziej niż ja. Od początku gdy widziałem go miałem ochotę jego zajebać. Nie wiem jak ona mogła być z nim, przecież on nawet do pięt jej nie dosięga, natomiast ja jej aż do kolona.

Byłem świadomy swoich błędów ale miałem powód, nie mogłem pozwolić żeby to trwało dłużej, nie po tym wszystkim. Bałem się, bałem się jak małe dziecko stracić to nad czym tak bardzo kłóciłem się z ojcem. Bałem się stracić pracy matematyka. Bałem się, że ta dziewczyna zawróci mi tak bardzo w głowię, że nie będę mógł jej odciągnąć ode mnie, nie będę mógł się powstrzymać a ktoś nas nakryje.

Byłem tchórzem, tak bardzo wyzywałem innych od strachliwych pizd a ja byłem jednym z nich. Dopiero teraz to odkryłem bo wcześniej bym uraził swojego ego.

Jego obsraną dłon na jej gładkim policzku było to dla mnie najgorszym koszmarem a na jej włosach, talii. Usta przyssające się do jej pięknych warg. Abstrakcja, nie pozwolę już żeby tak było, napewno nie taki śmieć. Nawet nie chcę myśleć co chciał z nią zrobić. Nie pozwole już jemu jej skrzywdzić. Tylko jej jedna łza, słowo czy wzrok a go rozpierdolę.

Dzwonek zadzwonił a uczniowe zaczęli wychodzić z klas. Liliany nie było więc jedyne zainteresowanie do rozmowy miałem z tym parszywym śmieciem.

— Greg. — zatrzymałem chłopaka, dzieciaka który ma większe ego niż rozum. Zniszczę go, trafi do zakładu. Nie znajdzie pracy, niczego. Rozpierdolę mu życie za to jak ją potraktował — Zostań na chwilę.

Nienawidzę tego skurwiela bardziej niż Lily go. Zabiłbym go gdybym mógł, przecież ojciec wszystko by ukrył i tak, więc co by mi szkodziło. Lily, lily by źle na mnie patrzyła a tego bym nie chciał.

— Tak profesorze?

— Wiemy, że to ty wstawiłeś ten obrzydzający
post o Lilianie Lee. — niemal wyplułem to w jego twarz. Chciałbym go uderzyć w tą krzywą mordę tak bardzo. Jestem w szkole nie mogę zapomnieć.

Chłopak zmarszczył brwi robiąc przy tym jakąś dziwną minę. Jak on mnie kurwa irytował, sama myśl o nim a jego twarz to już w ogóle. Niech już wypierdala, najlepiej do grobu żebym go nigdy już w życiu nie spotkał.

— Twoi rodzice będą za nie długo o tym poinformowani. — dodałem a chłopak zrobił kolejną wkurwiającą minę. Nie sraj w gacie już wiem, że to ty.

— Nie ma pan dowodów. — śmieszny jest.

— Owszem, że mam. — Nie mal się zaśmiałem. Mam tyle brudów na niego, że nawet nie jest tego świadomy. Zniszczę go tak jak on Lily, tylko powoli, kawałek po kawałku. — Teraz wyjdź, nie mam na to czasu. — Mam ale nie dla takiego okropnego człowieka jak on.

Wyszedł nic nie dodając, bardzo dobrze bo już myślałem, że jak ponownie usłyszę jego głos to coś rozpierdolę. Szafkę, biurko? czy coś innego.

Ciekawe co robi Lily. Płaczę? Śpi? Je? Nie mogę się doczekać jak znów zobaczę jej piękną, delikatną twarz. Kiedy spojrzę w jej oczy, oczy pełne bólu. Nie chcę żeby patrzyła tak na świat, chcę żeby była szczęśliwa. W takim wydaniu jej najlepiej.

Tak żałuję, że ją zniszczyłem, że już nie jest moja. To była właściwa droga, to inaczej nie mogło się skończyć. To nie jest miłość, to tymczasowe zainteresowanie jak zawsze. Zawsze, z każdą kobietą tak wychodziło.

Teachers PetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz