Rozdział 19

981 23 9
                                    



LILY

Czułam jak bardzo pulsuje moja głowa, czułam jak wszystko miesza mi się w ciele. A w brzuchu jest nie miły ścisk. Naprawdę źle się czułam. Moje stopy wydawały się jakby były zdrętwiałe, a język był odwodniony. Chciało mi się cholernie pić. Poranny kac to jest najgorsze co mogło istnieć, ból całego ciała był tak mocny, że ledwo leżałam.

Nie otwierałam oczu dopóki nie usłyszałam donośnych krzyków. Odrazu szybko usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Czułam się jak młodsza wersja siebie, kłótnie, bójki, alkohol. Tak jakbym właśnie wróciła do mojego rodzinnego domu a ojciec powrócił. Ktoś się kłócił na dole, kobieta i mężczyzna. Bałam się, że przeniosłam się w czasie, że to znów mój ojciec który jest alkoholikiem. Który bije swoją żonę i rucha inne kobiety na poboczu. Bałam się, że ta osoba zaraz tu wejdzie i coś mi zrobil. Moje nogi zaczęły sztywnieć a dłonie trząść. Czułam jak jedna łza spływała mi po policzku.

Dopiero wtedy zorientowałam się, że to nie nasze stare mieszkanie, ani to też nie jest internat. To był Jamesona pokój, a ja siedziałam na jego łóżku pod jego kołdrą. Nie mogłam przypomnieć sobie co się wczoraj stało. Byłam na imprezie, piłam, dużo piłam i kogoś poznałam. gdzieś mnie zaprowadził a dalej robił ze mną coś obrzydliwego a później mam twarz Jamesona.

Położyłam swoje stopy na zimnych drewnianych panelach i jak na pamięć zeszłam na dół zobaczyć kto tak się wydzierał. Czy on tam się znajduje? Czy on krzyczy, tak słyszę jego głos, wyzywa kogoś. Pierwsze co zauważyłam w kuchni był to siedzący przy wyspie Jameson, był spokojny i pił kawę. Czarną kawę bez cukru, pamiętałam jak kiedyś mi o tym wspominał, że jakim cudem moją ulubioną kawą jest ta karmelowa i że jest to jakiś ściek bo jest za słodka.

Przed nim stała jakaś trochę niższa ode mnie blondynka, miała przepiękną, kształtną figurę, była wręcz idealna. Ładnie ubrana ale bardzo głośno krzyczała w stronę Jamesona, który teraz już się nie odzywał. Nie dawał jej w ogóle uwagi tylko ze spokojem pił swoją czarną kawę.

Dopiero po chwili przyglądania się jej zauważyłam, że teraz patrze się prosto w jej śliczne, duże oczy. Każdy fragment jej ciała i twarzy był zapierający dech w płucach.

Była doskonała.

— Płakałaś? — odrazu odłożył filiżankę i podszedł do mnie łapiąc moją twarz w dłoń. Odepchnęłam ją od siebie. Skrzywdził mnie znów, tak bardzo.

— Nie dotykaj mnie. — Nie po tym co zrobił.

Czułam jak dziewczyna nam się przygląda.

— Co byś zjadła? — zapytał a ja złapałam mocniej rękaw koszuli. Byłam ubrana w jego koszulę brudną od czyjejś krwi, wczorajszą sukienkę i jego dresy. Jaki miły, że nie chciał mnie rozbierać. Parsknęłam w myślach.

— Nic, bo wychodzę. — odwróciłam się w stronę wyjścia. Przeszłam tylko kilka kroków, bo mocno mnie pociągnął za dłoń. Nie spodziewałam się tego, że użyje tyle siły, prawie się przewróciłam.

— Wyjdziesz jak zjesz. — powiedział to takim głosem, że aż dostałam gęsiej skórki.

— Będę jeść kiedy będę miała na to ochotę Hernandez. — zaczęłam wyrywając się z jego dłoni. — A już mam gdzieś twoje uczucia do tego, bo jakoś ostatnio miałeś to gdzieś, nie wiem gdzie byłeś i po co mnie uratowałeś wolałam tam zostać. — Krzyknęłam mu w twarz. — On przynajmniej chciał coś ze mną zrobić. A ty? tylko mnie jeszcze bardziej zniechęcasz do jedzenia?

— Tak kurwa? Chciałaś zostać tam żeby cię rżnął jak zwykłą kurwę? To proszę bardzo jeszcze mogę cię tam podwieźć. Ale prawda jest taka, że gdybym cię nie zabrał z tamtąd najprawdopodobniej byś przepłakała kilkanaście nocy a na koniec byś się..— nie dokończył bo mocno uderzyłam go w twarz.

Teachers PetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz